Zhang mówiła, że Jędrzejczyk płakała godzinami. Polka odpowiada: Jej słowa są dla mnie ujmą. Nie widziała tego

- Spotkałyśmy się w szpitalu i leżałyśmy koło siebie. Weili mogła usłyszeć, że chwilę popłakiwałam, ale to nie trwało godzinami. Ze dwa razy przypomniała mi się walka, werdykt i jakieś łzy uroniłam. Pochlipywałam sobie, ale nie płakałam. Zhang nie widziała mnie płaczącej. Jeżeli płaczę, robię to wewnętrznie. Jeżeli cierpię to w ciszy - mówi Joanna Jędrzejczyk w wywiadzie dla Sport.pl.

Jak zdrowie? 

Bardzo dobrze, dziękuję. Dochodzę do siebie w domu. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę być z bliskimi.  

Ile miałaś konsultacji z lekarzami po walce z Weili Zhang? 

Od razu po walce pojechałam do szpitala. Zrobiono mi niezbędne badania. Tomografię komputerową, żeby sprawdzić, czy nie doszło do urazu głowy. Obicia były bardzo mocne, ale na szczęście były tylko powierzchowne. Miałam zrobiony rentgen kończyn i USG brzucha. Sprawdzano, czy nie doszło do uszkodzenia organów. Jestem pod bardzo dobrą opieką medyczną, UFC dba o zdrowie zawodników. W poniedziałek byłam u kolejnego lekarza w Las Vegas, by sprawdzić obrzęk na czole. Opuchlizna z dnia na dzień malała. Doszło do dużego wylewu w uchu i czeka mnie jeszcze zabieg u doktora Mateusza Zachary. To będzie kosmetyka. Zrobię go, jak minie mi kwarantanna. 

Zobacz wideo Najlepszy pojedynek w historii!

Zhang opowiadała w mediach o waszym spotkaniu w szpitalu po walce. Chinka twierdzi, że słyszała, jak przez wiele godzin płakałaś.  

To nie do końca jest prawda. Spotkałyśmy się w szpitalu i leżałyśmy koło siebie. Weili mogła usłyszeć, że chwilę popłakiwałam, ale to nie trwało godzinami. Ze dwa razy przypomniała mi się walka, werdykt i jakieś łzy uroniłam. Pochlipywałam sobie, ale nie płakałam. Zhang nie widziała mnie płaczącej. Jeżeli płaczę, robię to wewnętrznie. Jeżeli cierpię to w ciszy. Jestem bardzo ambitnym sportowcem i moja duma bardzo mocno ucierpiała. W jej słowach jest trochę bujdy. To było zagranie pod publiczkę. Zresztą po raz kolejny z ich strony. Trochę śmiać mi się chce z tego. Pogratulowałam jej i powiedziałam, żeby walczyła i trenowała, bo będzie jej coraz trudniej. Spytała, czy możemy kiedyś razem potrenować. Odpowiedziałam, że nie ma problemu i na tym skończyła się nasza rozmowa. Zhang nie mówi po angielsku, więc jak mogła mnie pocieszać. Niech nie udaje teraz bohaterki. Nade mną się nie płacze i nie ślęczy. Moi najbliżsi to potwierdzą. Potrafię się zebrać i iść dalej. Nie siedziałam z Zhang, nie przytulałyśmy się i nie płakałam jej w rękaw. Jej słowa są dla mnie ujmą.

Jaki rodzaj bólu odczuwałaś po przegranej z Zhang?

Ból był bardziej wewnętrzny, że nie zdobyłam tego, co chciałam. Walka kosztowała mnie dużo zdrowia i energii. Miałam ściąganą krew z ucha. Bolał mnie każdy dotyk. Chciałam wrócić do hotelu i przetrawić to, co się wydarzyło. 

Mówiłaś mi ostatnio, że porażka jest wtedy, gdy rozkładasz ręce i nie idziesz dalej. Po walce Zhang idziesz dalej?

Oczywiście, że tak. Nie kończę kariery. Żal byłoby kończyć po tak świetnej walce. Przez wiele lat powtarzałam, że do sukcesów doszłam dzięki ciężkiej pracy i talentowi. Dyscyplina, poświęcenie i determinacja. Dzięki temu osiągam sukcesy. Przez dziewięć tygodni przygotowań do walki z Zhang nawet nie miałam czasu rozmawiać z bliskimi. Byłam jeszcze bardziej skoncentrowana niż wcześniej. Od walki z Zhang żyję w próżni. Jeszcze nie obejrzałam powtórek tego pojedynku. Potrzebuję czasu i chcę, by ludzie mi go dali. Nie siedzę i nie płaczę. Cieszę się życiem. Cieszę się, że jestem w domu, że budzę się w swoim łóżku. To są rzeczy, które w trakcie przygotowań są mi zabierane. Chcę wygrywać, bo jestem bardzo ambitna. Nie chodzi o to, żeby fizycznie mieć pas, ale żeby do każdej walki być przygotowanym w stu procentach. Dać z siebie wszystko. W trakcie walki z Zhang zadawałam sobie pytanie: dziewczyno, co możesz zrobić lepiej. Nic nie mogłam zrobić lepiej. Jestem z siebie bardzo dumna.

Zakładałaś przed walką z Zhang, że to będzie wojna na wyniszczenie?

Przed pojedynkiem mówiłam, że to będzie najlepsza walka w historii wagi słomkowej UFC. Okazało się, że to była najlepsza walka kobiet w historii MMA. Jedna z najlepszych walk w MMA bez podziału na kategorie wagowe i płeć. JJ nie rzuca słów na wiatr. 

W każdej rundzie dochodziło między wami do ostrej wymiany ciosów i kopnięć. Z każdym przyjętym ciosem wasze twarze były coraz bardziej opuchnięte. Czy w twoim narożniku była mowa o przerwaniu walki?

Oczywiście, że nie. Nie było podstaw, żeby przerywać walkę. Decyzja o przerwaniu walki należy do trenera, bo to on dba o zdrowie zawodników. Mam stuprocentowe zaufanie do swojego trenera i teamu. Chcieliśmy iść po jeszcze więcej. To była wyrównana walka i do końca nie wiedzieliśmy, kto ją wygra. Nie było ryzyka utraty życia. Żadna z nas nie była zamroczona. Możesz być mistrzem worka, sparingu, czy mistrzem Instagrama, ale dopiero w walce wychodzi, jakim jesteś wojownikiem. Ja jestem urodzoną wojowniczką. I w życiu, i w oktagonie. W walce z Zhang to potwierdziłam. 

Wielu zawodników twierdzi, że nie pozwala trenerom rzucać ręcznika. 

Zawodnicy zapominają o bardzo ważnej kwestii. Często nie dochodzą do mistrzostwa. Wiesz dlaczego? Bo myślą, że liczy się tu i teraz. Jutro dopada cię kontuzja i nie jesteś zawodnikiem. Co robisz? Popadasz w nałogi. 90 procent z nich nie ma alternatywy. Nie kończą szkół, nie mają hobby ani pomysłu na życie. Chwytaj dzień, ale miej rozwagę i umiar. Ćpam sport na sto procent, ale nie jestem tylko sportowcem. Mam wiele pasji. Jestem kobietą, chcę dobrze wyglądać. W przyszłości chcę mieć dzieci i je wychować. A jedna walka, jeden cios mogą zmienić wszystko. Dlatego często pojawiają się refleksje. Teraz piszę rozdział jako jedna z najlepszych zawodniczek w historii MMA, ale za jakiś czas będę pisała historię najbardziej cool mamy na świecie, najlepszej bizneswoman w jakiejś branży i wiem, że to się wydarzy. 

Jakie dostałaś wiadomości od kibiców po walce z Zhang? 

Nie wiem, bo jestem od tego odcięta. Nie jest tak, że się zamknęłam i muszę przetrawić przegraną walkę. Nie, tak jest mi po prostu dobrze. Potrzebuję wyciszenia i kontaktu z bliskimi. Chcę pobyć Joanną Jędrzejczyk, a nie maszyną, która wychodzi i robi show. Jestem wrażliwa i potrzebuję chwili dla siebie. Potrafię wygrywać i przegrywać. Powoli zaczynam odpowiadać kibicom na wiadomości. 

"Wygrałaś", “Sędziowie zabrali Ci wygraną”, "Jesteś wojowniczką". Takie komentarze rzuciły mi się w oczy w Twoich social mediach. 

To jest miłe, ale te słowa niczego nie zmienią. Bo nie mam tego, czego chciałam. Dostaję masę wiadomości i to jest niesamowite. Bardzo dziękuję za to. 

Z werdyktem sędziów się zgadzasz? 

Zostawiam to za sobą. Jeżeli powiem, że mnie oszukali, to niczego to nie zmieni. Po pierwszej walce z Rose Namajunas ludzie mówili, że szukam wymówki. Nie piłam wody cały dzień, musiałam zrzucić siedem kilogramów w czternaście godzin. Ledwo stałam na ważeniu, a później musiałam jeszcze walczyć. To nie była wymówka. Przyjmuję krytykę, nie boję się jej, ale niech to będzie zdroworozsądkowa krytyka. Zawsze dostarczam kibicom prawdę. Teraz co mogę powiedzieć? Wszystko zadziałało, jestem z siebie dumna. 

Dałyście z Zhang świetną walkę, ale jednak przegrałaś. Czy to jest najgorszy rodzaj przegranej? 

Przegrana jest przegraną. Nie da się tego skategoryzować. 

Po Twoim pojedynku z Zhang, oprócz opinii, że to była jedna z najlepszych walk w historii kobiecego MMA, przebijały się też głosy, że MMA nie jest sportem dla kobiet. 

A co jest dla kobiet? Ja i Wilie pokazałyśmy, że mamy siłę. To była najlepsza walka na tej gali, dostałyśmy za nią bonus. W hali nikt nie siedział. To wszystko świadczy o tym, że kobieta w MMA ma bardzo duże znaczenie. Nie ma o czym rozmawiać.

Ewa Piątkowska w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedziała: "Nie występuję na galach mojego promotora, bo nie widzi on pieniędzy w boksie kobiet. Więcej, powtarza mi, że jestem za ładna na ten sport i namawia do zakończenia kariery". Spotkałaś się kiedyś z czymś podobnym?

Nie jestem ładna, więc mogę walczyć (śmiech). Jest promotorem Ewy i tak mówi. Trochę to sprzeczne. Na jej miejscu zmieniłabym promotora. Jeżeli chcesz być pięściarką, nikt nie może ci tego zabronić. Często słyszę podobne opinie. Jednak w tym, co robię, czuję głębszy sens i misję. Dużo mnie to kosztuje. Myślę często o estetyce i wyglądzie. Walka z Zhang kosztowała mnie wiele zmian w wyglądzie, ale jakie ma to znaczenie.

W swojej ostatniej walce mocno ucierpiała Karolina Kowalkiewicz. Musiała przejść operację kontuzjowanego oka. Masz jakiś kontakt z nią? 

Widziałam, co się wydarzyło w walce Karoliny i było mi bardzo przykro z tego powodu. Wysłałam Karolinie i jej trenerowi wiadomość. Trzymam za nią kciuki i życzę, by wróciła do zdrowia. Uważam, że napisała historię i bardzo dużo osiągnęła w sporcie. 

Kiedyś miałyście z Karoliną na pieńku. Coś się zmieniło w waszych relacjach?

Media wykreowały nasz konflikt. Ty się fatygujesz, dzwonisz do mnie i spisujesz wywiad. Później ktoś z tego wywiadu wyrwie coś z kontekstu. Ludzie się tym nakręcą i coś przeinaczą. Wyjdzie, że znów coś powiedziałam na Karolinę. Kibice często widzą tylko wycinek wszystkiego. Kiedyś denerwowało mnie, że przez wiele lat próbowano nas porównywać. Oczywiście był między nami konflikt. W pewnym momencie nas poniosło, ale niektóre słowa były wyrwane z kontekstu. Utrzymuję dobre relacje z byłymi rywalkami. Z Karoliną nie nadajemy na tych samych falach, ale możemy iść na kawę, pogadać o sporcie. A może coś ciekawego w sobie nawzajem odkryjemy. 

Przed Twoją walką z Zhang można było wyczuć w USA nerwową atmosferę z powodu pandemii koronawirusa? 

Wtedy w Stanach było bardzo spokojnie, ale kilka osób odwołało loty na galę. W Europie była wówczas większa panika i strach przed koronawirusem. Jestem dumna z polskiego rządu za kroki, które podjął. Gdy wracałam z USA, z samolotu została wyproszona jedna pani. Stało się tak dzięki czujności stewardessy, która leciała jako pasażerka polskich linii lotniczych. Zmierzono nam temperaturę, zachowane były wszelkie środki bezpieczeństwa. Teraz sytuacja z pandemią koronawirusa jest bardzo napięta, bardzo dużo osób zachorowało. Nie możemy zwariować ani popadać w panikę, ale musimy ograniczyć wiele rzeczy. Musimy zrobić to dla narodu i dla naszej przyszłości. Podobają mi się ograniczenia na stacjach benzynowych, w sklepach, w aptekach, że obsługuje się po jednej osobie. 

Czy pandemia koronawirusa i to, co dzieje się wokół, zmieni ludzi i świat? 

Trochę się zapędziliśmy. Kwestią czasu było, że coś walnie. Koronawirus jest lekcją dla nas wszystkich. Często pędzimy za pieniądzem, sławą i karierą. Za wszystkim, co tak naprawdę jest chwilowe. Pandemia koronawirusa pokazuje, że możemy się zatrzymać. Gospodarka na tym ucierpi, ludzie stracą biznesy i popadną w długi, ale dzieje się to po to, żebyśmy nie pędzili na ślepo za tym wszystkim. To jest znak, ostrzeżenie dla nas wszystkich. 

Po powrocie z USA jesteś objęta 14-dniową kwarantanną?

Nie, wróciłam do Polski przed wejściem przepisu o kwarantannie, ale zachowuję środki bezpieczeństwa. Sama nałożyłam na siebie kwarantannę. Moja mama nie była z nami w USA i teraz nie mam z nią kontaktu. Mama zostawia nam pod domem świeży prowiant, przepyszne jedzenie. Niebawem się zobaczymy. 

Jak spędzasz czas w domu? 

Trzeba wyjść na spacer i się przewietrzyć, ale nie kontaktować się z ludźmi. Też nie powinniśmy zamykać się w domu na cztery spusty na 24 godziny. Bardzo ważne jest też utrzymanie naturalnej odporności. Mam czas dla siebie. Na poukładanie prywatnych spraw, czytanie książek czy nadrobienie zaległości filmowych. Przebywam z rodziną i przyjaciółmi. Robię to, czego najbardziej mi brakuje, gdy mnie nie ma w Polsce. 

Chciałbym porozmawiać o Colbym Covingtonie.

Nie chcę rozmawiać na jego temat. 

Widziałaś jego ostatnią wypowiedź? Twierdzi, że od dawna podkochiwałaś się w nim, a on nie chciał się z Tobą umówić na randkę. 

To jest bujda i abstrakcja. Wszyscy wiedzą, że mam od wielu lat zasadę, że nie wdaję się w bliskie relacje z osobami z klubu. Nie chodzę na randki z zawodnikami z klubu. On toczy grę. Zakłada wiele masek, jest fałszywym człowiekiem. Po ostatniej przegranej zrobił się bardzo pokorny. Wie, że jak powie za dużo lub zrobi jeden krok za daleko, to zostanie sprowadzony na ziemię. Dosłownie i w przenośni. 

Masz na niego uczulenie?

Oczywiście, że tak. Nigdy, ale to przenigdy nie powinno się obrażać kolegów klubowych, utrudniać im pracy na treningach i życzyć przegranej. Tego się nie robi. Colby jest bardzo dobrym zawodnikiem, ciężko pracuje, ale jest półgłówkiem. Obrzydliwe jest to, jaką przybrał postać. Za nim stoi osoba, która mu pisze, co on ma powiedzieć. Na konferencjach prasowych wielokrotnie nie wiedział, jak się zachować i co powiedzieć. Colby jest chłopcem. 

Zacytuję jeszcze Covingtona: "Powiedziałem kiedyś, że mam swoje standardy - tylko 7,5 i więcej w skali do 10. Ona się do tego nie łapie. Stała się przez to rozgoryczona, zazdrosna i marudna".

Aha. Nie zmieściłam się w jego skali, bo on lubi bardzo brudne i śmierdzące dziewczyny. Jestem dla niego zbyt elegancka. Jestem kobietą z klasą. Zdecydowanie Colby Covington nie jest w moim typie. Nawet kijem bym go nie dotknęła. Nie powinnam tak mówić, to są brzydkie słowa. To nie jest mój poziom, ale inaczej nie mogę tego nazwać. 

Jan Błachowicz powinien już dostać walkę o pas UFC? 

Z tego, co wiem, było to zapisane w jego kontrakcie. Fajnie, jakby UFC się z tego wywiązało. Dominick Reyes i Jon Jones dali bardzo dobrą i wyrównaną walkę, dlatego rewanż wisi w powietrzu. Jednak uważam, że Janek powinien być pierwszy w kolejce do walki z Jonesem. Trzymam za niego kciuki, bo bardzo mocno zasłużył na walkę o pas. Nie możemy jednak zapominać, że to jest biznes. 

No właśnie, to jest biznes. Błachowicz jest spokojny, wyważony i nie bryluje w mediach. To może mieć wpływ na to, że tak długo czeka na mistrzowską szansę? 

Każdy z nas jest inny. Ja lubię kontakt z mediami, ale nie wszyscy to lubią. Widzę siebie w przyszłości pracującą w telewizji Czasami show jest potrzebne. Tym bardziej w amerykańskiej organizacji, gdzie to show musi lecieć non stop. To się musi nakręcać. Janek jest bardzo elokwentny, jest wspaniałym atletą i broni się sportowo. Nie możemy tego Jankowi zarzucać. Myślę, że w jego przypadku nie ma to wpływu, ale jeśli ma, to znikomy. Możemy sobie tylko gdybać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.