Najbrutalniejsze bijatyki wkraczają do Polski! Czy to jeszcze sport?

Po niedawnej gali Bare Knuckle Fighting Championship Artem Lobov miał założonych 30 szwów na głowie, a Jason Knight stracił cztery zęby. Walki na gołe pięści podbijają rynek amerykański. I już niedługo mają zadebiutować w Polsce. - Jesteśmy na etapie bardzo wnikliwej analizy. Być może sami wyprodukujemy tego typu wydarzenie - mówi nam Maciej Kawulski, współwłaściciel KSW.
Zobacz wideo

Walki na gołe pięści są stare jak świat. A nawet jeśli nie aż tak stare, to wiemy, że odbywały się już w starożytnej Grecji i Cesarstwie Rzymskim. Natomiast walki na gołe pięści, które możemy uznać za podwaliny pod boks, zdobyły wielką popularność dopiero w XVIII i XIX wieku. Największą legendą walk na gołe pięści był John Sullivan, który zarazem uznawany jest za pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej w boksie zawodowym. Sullivan ostatnią walkę bez rękawic stoczył w 1899 roku, kiedy w 75. (!) rundzie znokautował Jake`a Kilraina. Starcie trwało grubo ponad dwie godziny. I to właśnie wtedy boks zaczął spychać na margines brutalną jatkę na gołe pięści. W 1899 roku Stany Zjednoczone zdelegalizowały walki na gołe pięści.

Aby znowu w pełni legalnie obejrzeć taką walkę trzeba było czekać aż 119 lat. W 2018 roku amerykański stan Wyoming dał zielone światło. Sytuację wykorzystał David Feldman, były amerykański pięściarz, który założył organizację Bare Knuckle Fighting Championship i zorganizował pierwszą galę. Znalezienie odpowiedniego miejsca nie było łatwe, gdyż zanim komisja sportowa stanu Wyoming zaakceptowała takie pojedynki, to aż 28 stanów odmówiło federacji BKFC organizacji gali.

Jakie zasady obowiązują na galach BKFC?

Według przepisów pionierskiej organizacji BKFC zawodnicy rywalizują na dystansie pięciu dwuminutowych rund. Areną zmagań jest okrągły ring z linami, który jest czymś pomiędzy klasycznym ringiem bokserskim, a klatką znaną z gal MMA. Zawodnicy rzadko kiedy mogą wysłuchać werdyktu sędziowskiego, bo zdecydowana większość pojedynków kończy się nokautami. I to wyjątkowo ciężkimi nokautami. Jeszcze jedna ważna uwaga: zawodnicy nie walczą na gołe pięści w dosłownym znaczeniu, bo mają obandażowane ręce.

 

Kto występuje na galach BKFC?

Uznani pięściarze oraz zawodnicy MMA. I to nawet byli mistrzowie UFC, jak Johny Hendricks czy Ricco Rodriguez. Przełomową walką dla rozwoju federacji Davida Feldmana było starcie zawodnika UFC i przyjaciela Conora McGregora - Artema Lobova z Pauliem Malignaggim, byłym mistrzem świata w boksie.

Były zawodnik UFC pokonał wygadanego Malignaggiego.

- Na pierwszy rzut oka kibice mogli się zdziwić, że bokserski mistrz świata przegrywa w walce na pięści z zawodnikiem MMA. Ale w zasadach BKFC znaczącym ułatwieniem dla zawodników MMA jest rozbudowany, względem boksu, klincz. W nim zawodnicy mogą dłużej przebywać i pozwolić sobie na większy wachlarz uderzeń, niż w klasycznej walce bokserskiej - uważa Paweł Kowalik, czołowy polski menedżer i założyciel MMA Cartel.

- Dyscyplina, z której wywodzi się zawodnik, nie ma przełożenia na wynik walki. W starciach na gołe pięści wiele zależy od mentalności zawodnika. Gale BKFC przypominają uliczną awanturę. Nie każdy mistrz sportów walki odnalazłby się w takim pojedynku. Na ulicy zmienia się optyka i myślenie w trakcie walki, bo dochodzi stres. Dlatego nie zdziwiłem się, że Lobov wygrał, bo to kawał chuligana, a Malignaggi najlepsze lata ma za już sobą. Poza tym i tak raczej miał "napompowany'' rekord - zauważa Łukasz "Juras" Jurkowski (17-11), pionier federacji KSW.

Wygrana Lobova nad Malignaggim, a potem nad Jasonem Knightem przeniosła BKFC na wyższy poziom medialny. Ale za nim zawodnicy wrócą do zdrowia to minie trochę czasu. Po walce Lobov miał założonych trzydzieści szwów na głowie, natomiast Knight musiał udać się do dentysty, bo stracił cztery zęby.

 

Dwa tygodnie temu obyła się już VII edycja gali Bare Knuckle Fighting Championship. Imprezy te wzbudzają wiele kontrowersji ze względu na brutalność gal.

Pojawia się pytanie: czy tego typu starcia wciąż można traktować jako sport?

Ludzie ze środowiska sportów walk nie mają jednak wątpliwości.

- Dlaczego ktoś ma tego nie określać mianem sportu? Przecież zawodnicy nie biją się na gołe pięści. Mają zabandażowane ręce w owijki, a to niewiele różni się od rękawic do MMA. Sport stale ewoluuje, a skoro ludzie chcą to oglądać, to nie widzę w tym nic złego - twierdzi Maciej Kawulski, współwłaściciel KSW.

- Mam deja vu, bo w latach 80. toczyła się taka sama dyskusja, tylko odnośnie kickboxingu, a kilkanaście lat temu zaczęto pod tym względem analizować MMA. Dziś dyskusja dotyczy walk na gołe pięści. Ale taki jest po prostu rozwój sportów walki. Ludzie cały czas poszukują mocnych wrażeń i coraz to bardziej ekstremalnych form rozrywki. Pomimo, że walki na gołe pięści niosą za sobą duże zagrożenie dla zdrowia zawodnika, to jest to jednak forma rywalizacji sportowej. Spełnia wszystkie wymogi, aby określać to mianem sportu. Tym bardziej, że walki opierają się na rozrywce, która już kiedyś funkcjonowała, a do ringu wchodzą profesjonalnie sportowcy. Ba, można powiedzieć, że organizacja BKFC stała się realną konkurencją dla największych organizacji MMA na świecie. OK, nie mają szans na zatrudnienie największych gwiazd UFC, ale jeśli zawodnicy opuszczają organizację Dany White`a, to kiedyś podpisywali kontrakty z takimi federacjami jak: Bellator, Rizin One czy KSW. Dziś mogą zostać skuszeni przez BKFC, bo oni są w stanie finansowo przebić wiele organizacji - mówi nam Paweł Kowalik z MMA Cartel.

Natomiast Artur Ostaszewski, najpotężniejszy obok Kowalika agent polskiego MMA dodaje: - Nie zdziwił mnie rozwój organizacji BKFC. Ludzie chcą coraz bardziej przesuwać granice w stronę mocnych wrażeń, a gołe pięści pobudzają wyobraźnie. Odbieram jednak popularność tej formuły walk jako trend chwilowy. Ci co mają zawalczyć w BKFC, to zawalczą w ciągu dwóch-trzech lat, a później rynek wróci do MMA, boksu i K1.

Ostaszewski twierdzi, że ludzie będą się interesowali walkami na gołe pięści, ale jedynie w okresie trwania gali i przez kilka dni po evencie.

- To raczej nigdy nie będzie zjawisko jak MMA czy boks, aby ludzie na co dzień się interesowali tą organizacją i losami jej zawodników. Myślę, że kibiców będą przyciągać konkretne gale, promowane konkretnymi zawodnikami. Reprezentowany przeze mnie Marcin Różalski chętnie spróbowałby swoich sił w takiej formule. Różal jest na tyle dobrym sportowcem i mocnym nazwiskiem na naszym rynku, że jego postać mogłaby pociągnąć medialnie galę. Marzy mu się nawet mecz Polska - USA, w którym mierzylibyśmy się z zawodnikami ze Stanów Zjednoczonych. I jeśli tylko Marcin będzie chciał zawalczyć, a oferta finansowa będzie odpowiednia, to pozwolę mu tam walczyć. W końcu to ja jestem dla niego, a nie on dla mnie - mówi Ostaszewski.

"To rodzaj kontuzji, który po kilku latach mogą dać o sobie znać. I to wcale nie w ringu, a w życiu codziennym''

Swoich zawodników na galę BKFC niechętnie puściłby za to Kowalik.

- Otrzymałem już bardzo dużo ofert. Polak z doświadczeniem w UFC - a takich mam kilku w stajni MMA Cartel - bez kłopotu znalazłby tam zatrudnienie. Ale na razie moi zawodnicy nie są zbyt zainteresowani tematem. I dobrze. Jestem przeciwny tym walkom ze względów zdrowotnych. Nie chodzi mi nawet o pękniętą żuchwę czy złamaną szczękę. Największym zagrożeniem są pogruchotane dłonie. To rodzaj kontuzji, który po kilku latach może dać o sobie znać. I to wcale nie w ringu, a w życiu codziennym. Dlatego jak ktoś decyduje się na udział, to przeliczając w głowie pieniądze, powinien zawsze pamiętać o zdrowiu - mówi Kowalik.

Polski sport z wielką chęcią przyjmuje wzorce zza wielkiej wody. Czy podobnie będzie z walkami na gołe pięści?

- Sport stale ewoluuje. Jako federacja KSW interesujemy się tym tematem. I podoba nam się, że są zawodnicy, którzy chcą się sprawdzać w jeszcze bardziej hardkorowych warunkach. KSW, jako brand, organizuje tylko walki MMA, ale KSW - jako firma - zajmuje się produkcją różnych sportowych imprez [w przeszłość KSW produkowało dla Polsatu gale bokserskie PBN oraz imprezę Free Fight Federation]. Uważam, że jest miejsce na rynku na tego typu gale. Mogę nawet zdradzić, że jesteśmy na etapie bardzo wnikliwej analizy... i być może sami wyprodukujemy tego typu wydarzenie - mówi Kawulski.

- Nie uważam jednak, że walki na ”gołe pięści” to kierunek, w którym zmierzają wszystkie sporty walki, ale to na pewno ciekawa ich gałąź. I nawet jeśli tego typu galę będą jedynie zjawiskiem incydentalnym, to warto spróbować - dodaje szef KSW.

Co ze sponsorami?

Gale BKFC nie są transmitowane w telewizji i pewnie - ze względu na swoją brutalność - nie będą. BKFC sprzedaje dostęp do gali jedynie w systemie Pay Per View. Cena wynosi 30 dolarów.

- Firmy, które mają rozbudowany dział PR i świadomie budują wizerunek marki, nie będą zainteresowane sponsoringiem takich gal. Ale przecież są też firmy, np. te, które reklamują się przy FAME MMA, które obchodzi jedynie liczbą odbiorców i generowane zasięgi. Skoro FAME MMA przyciąga sponsorów, to i walki na gołe pięści nie będą miały z tym problemów - uważa Ostaszewski.

- Sam fakt, że walka na gołe pięści budzi kontrowersje wpływa na zwiększenie popytu. Nie traktowałbym tego jako wadę. Patrząc jedynie przez pryzmat biznesu jest to nawet zaleta - mówi Kowalik.

- Jak zaczynaliśmy robić pierwsze gale MMA, to też był kłopot ze znalezieniem sponsorów, a teraz jest długa kolejka chętnych. Sponsorzy są tam, gdzie są ludzie. Myślę, że takie gale przyciągną wielu kibiców. Interesuję się tym, bo dobry promotor to taki, który będzie elastyczny, jeśli wymaga tego sytuacja - kończy Kawulski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.