Kawulski: Będą nowe twarze w KSW. Szpilka? Drzwi są otwarte [ROZMOWA]

- Promotorzy muszą dawać przykład, bo jeżeli będziemy żałować, że polscy zawodnicy przegrywają, to fani będą myśleć podobnie. To nie jest tak, że bardziej wolę, żeby wygrał Polak niż Roberto Soldić czy Scott Askham - mówi Maciej Kawulski. Współwłaściciel federacji KSW w rozmowie ze Sport.pl opowiada między innymi o Michale Materli, upadających pomnikach, gali KSW 50, Popku i Fame MMA. Pojawia się także wątek Artura Szpilki, który mógłby w przyszłości spróbować swoich sił w MMA.

Krzysztof Smajek: Co dalej z Michałem Materlą?  

Maciej Kawulski: Walka ze Scottem Askhamem zabrała mu dużo zdrowia. Michał zawsze idzie po swoje, nie kalkuluje. To ryzykowny styl. Dostał na głowę tyle, że nie był w stanie kontynuować walki. To nie był typowy nokaut. Z punktu widzenia neurologicznego wymagana jest przerwa i odpoczynek od przyjmowania ciosów. Gdy Michał będzie gotowy do startów, będziemy mu szukać kolejnego rywala. Nie naciskamy na niego.   

Zobacz wideo

Scott Askham dobrze się bawi w KSW. Jakie wrażenie zrobił na tobie Brytyjczyk w rewanżu z Materlą?  

Jest nie do zatrzymania. Askham miał bardzo duży problem ze zrobieniem wagi. Wydawało się, że może być słabszy w walce, ale był najlepszą wersją siebie.  

Gdy rozmawialiśmy przed galą KSW 49, mówiłeś, że “każdy fan MMA powinien pisać do Mameda Khalidova dziennie dwa listy i trzy maile z prośbą, żeby jeszcze przemyślał swoją decyzję.” Teraz powinni pisać chyba jeszcze częściej?  

Muszą więcej pisać i namawiać. Mamed samodzielnie podejmuje decyzje, ale kibice często mają wpływ na decyzje, które wydają się nie do zmiany. Wierzę, że fani sprawią, że w jego głowie znowu zacznie kołatać myśl o powrocie. Na papierze wydaje się, że Khalidov mógłby dać Askhamowi wyrównaną walkę.   

Brytyjczyk po wygranej z Materlą zapraszał Khalidova do klatki. Rozmawiałeś o tym z Mamedem?   

Mamed zauważył, że Scott wymienił go z nazwiska, ale nie odniósł się do tych słów. Myślę, że zrobiło mu się miło i odebrał to jako komplement.   

Dlaczego starcie Askham vs Materla ostatecznie nie było walką wieczoru? Zamiast nich walczyli Roberto Soldić i Krystian Kaszubowski.   

Z powodów bezpieczeństwa.   

Istniało jakieś ryzyko?  

Pojawiły się głosy, że komuś nie podoba się, że ktoś walczy na jakimś terenie, ale to nie jest nasza sprawa. Staramy się nie rozmawiać i nie negocjować z pseudokibicami i ludźmi, którzy w agresywny sposób próbują narzucać swoje zdanie. Nie dajemy się też zastraszyć. Wdrożyliśmy środki bezpieczeństwa, żeby nic nie wydarzyło na sali. Jeżeli kibice piłkarscy chcą wyjaśniać sprawy, to od tego są inne miejsca. Gale KSW są po, żeby konfrontować zawodników w klatce, a nie na trybunach.  

Tylko jeden polski zawodnik jest mistrzem federacji KSW. Jak duży jest to dla was problem?   

Żaden. Przez lata marzyłem, by w procesie internacjonalizacji federacji KSW doszło do sytuacji, gdy Polacy będą walczyć o pasy z zawodnikami z całego świata. I tak się dzieje. To jest dowód na to, że jesteśmy międzynarodowym produktem. Promotorzy muszą dawać przykład, bo jeżeli będziemy żałować, że polscy zawodnicy przegrywają, to fani będą myśleć podobnie. To nie jest tak, że bardziej wolę, żeby wygrał Polak niż Roberto Soldić czy Askham. Wszyscy mistrzowie są nasi. Walczą dla KSW, pokochali nasz kraj i organizację, w której zdobywają pasy.   

A nie martwią was upadające pomniki polskich zawodników?   

W przeciwieństwie do pomników, zawodnicy w pewnym momencie muszą nie upaść, tylko zejść z piedestału. Nawet, jeśli w sposób dosłowny jest to upadek na deski, dla mnie obowiązuje zasada: dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Pomniki mogą być wywracane i mogą się kruszyć, a zawodnicy w pewnym momencie muszą powiedzieć sobie stop. To jest normalna kolej rzeczy. Fajnie, gdy schodzisz z piedestału w momencie, kiedy idziesz do góry.   

Mamed zakończył karierę, Mariusz Pudzianowski jedną nogą jest po drugiej stronie rzeki, Borys Mańkowski i Karol Bedorf przegrywają walki. Widać ich następców?   

Nie chciałbym komuś coś zabrać, a komuś coś dać. Myślę, że w każdej kategorii wagowej jest przynajmniej jedno światełko, które może zaraz bardzo mocno rozbłysnąć. Oczywiście tak mocnego światła jak Khalidov nie ma, ale zaraz się pojawi. To jest naturalne, ludzie przychodzą i odchodzą. Jest wielu zawodników z zagranicy. Parnasse czy Soldić mogą stać się gwiazdami. Takiego króla jak Mamed oczywiście długo nie będzie. On jest Brucem Lee naszych czasów i będzie inspirował młodych ludzi jeszcze przez lata. Nie mogę się pogodzić z tym, że on zakończył karierę.    

Czy gala KSW 50, oprócz liczby, będzie w jakiś sposób wyjątkowa?  

Zawsze do cyferek i podtytułów przywiązywaliśmy wagę i podchodziliśmy z pietyzmem. Robiliśmy to po to, żeby kibic bawił się lepiej. Jesteśmy w trakcie budowania jubileuszowej karty i każdy tydzień będzie przynosił coś nowego. Chcielibyśmy, żeby wszystko było wyjątkowe.   

W Londynie będzie walczył Damian Janikowski, którego nie prowadzicie za rączkę. Damian jest po dwóch porażkach. Co dla niego szykujecie?   

Początek kariery Damiana był skokiem w górę, teraz leci w dół, ale miejmy nadzieję, że tendencja spadkowa się zatrzyma. Uważam, że jest w stanie toczyć boje o najwyższe laury w federacji KSW, także o pas. Życzę mu, żeby wrócił na drogę zwycięstw i się przełamał, bo to jest bardzo zdolny i pracowity zawodnik.   

W jakimś stopniu pomożecie mu się przełamać? Mam na myśli zakontraktowanie trochę łatwiejszego rywala.   

Staramy się tak nie robić. Teoretycznie po przegranej dostajesz słabszego rywala, a po wygranej lepszego. To jest idealne rozwiązanie w świecie promotorskim. Staramy się nie dawać zawodników na przetarcie. Jeżeli ktoś bije się na karcie głównej KSW, to musi zdawać sobie sprawę, że ludzie płacąc za bilety, chcą zobaczyć walki budzące emocje. MMA to jest ciężki sport. Im mniej taryfy ulgowej, tym lepiej.   

Czy Damian Grabowski po wygranej z Karolem Bedorfem jest bliżej walki o pas w wadze ciężkiej?   

To jest bardzo ciekawe zestawienie. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, ale w MMA lubię to, że jest droga na skróty. Wchodząc do federacji KSW można iść ścieżką, która bezpośrednio prowadzi od debiutu do walki o tytuł. Waga ciężka jest wyjątkowa, bo w niej często dochodzi do rotacji. Grabowski jest doświadczonym zawodnikiem i teoretycznie ma wszystko, co mogłoby De Friesowi zagrozić. Czyli bardzo dobrą grę parterową i podobny do niego przegląd walki. Musicie dać nam jeszcze chwilę z wyborem rywala dla De Friesa.   

Kto odpowiada za matchmaking w KSW? 

Głównym matchmakerem jest Wojsław Rysiewski. On wszystko spaja i spisuje pomysły. Następnie w wyniku burzy mózgów, która odbywa się między mną, Martinem Lewandowskim i Wojkiem, powstaje dokument, który później zamienia się w kartę walk. Dziesięć walk to 9-10 potencjałów na kolejne pojedynki. Przez lata wytworzyło się wiele wątków, które narzuciły pewne rozwiązania i one z miesiąca na miesiąc są coraz bardziej naturalne. Historia pisze się własnym piórem i to jest fajne.     

Czy w Londynie zobaczymy Szymona Kołeckiego?   

Zdajemy sobie sprawę, że oczy polskiej sceny MMA są na niego zwrócone. Jesteśmy w trakcie analizy jego kolejnego startu. Jest na tapecie i chcemy go wstawić jako jasny punkt w którymś fight cardzie.   

W jakiej kategorii wagowej widzicie Kołeckiego?   

W KSW takie decyzje zostawiamy zawodnikowi. To on decyduje, czy chce zbijać 5 czy 15 kilogramów. Według mnie Szymon może walczyć w wadze ciężkiej i półciężkiej.   

Erko Jun już powinien wyjść poza kategorię freak fighterów?   

Wygrał trzy walki w formule MMA, to jest wystarczająco dużo, żeby przestać nazywać go freakiem. W MMA są dobrzy i źli zawodnicy. Są też zawodnicy legendarni, topowi, weterani lub żadni, gówniani i beznadziejni oraz tacy, którzy chyba robią sobie z nas żarty, wchodząc do klatki. To jest skala stopniowania. W ogóle, jeśli ktoś wchodzi do zawodowej walki MMA i ma to charakter sportowy, zasługuje na miano sportowca.  

Pudzianowski vs Jun. Podoba ci się to zestawienie?   

Jest to jedna z możliwości, którą rozważamy, ale włosy nie stają mi dęba, gdy myślę o tym zestawieniu. Widzę też inne opcje dla jednego i drugiego.  

Czy zobaczymy jeszcze Popka w klatce KSW?  

Rozmawialiśmy przez telefon i zaproponowałem mu start, ale później już nie odbierał. Nie oddzwonił, przepadł. Rozumiem, że jest to forma lęku i ucieczki przed rzeczywistością, ale niepotrzebnie, bo nikogo do walk nie zmuszamy. Chcieliśmy, żeby jeszcze raz spróbował. Uważamy, że jest to ciekawa postać, która mogłaby jeszcze cieszyć publiczność. Mieliśmy też wrażenie, że sport pomagał i pchał tego kolorowego ptaka w stronę bardziej kolorowej dla niego przestrzeni. Z tego, co wiem Popek zajął się teraz polityką i innymi głupimi rzeczami. Życzę mu powodzenia.    

Popek przegrywał walki w KSW, ale pewnie nie żałujecie jego zakontraktowania?   

Uważam, że Popek w MMA to nie był zły pomysł. Namówił wielu Polaków, żeby trenowali ten sport. Za to należy mu się szacunek i ukłony. Trzymamy dla niego miejsce w KSW. Każdy musi chcieć się bić i jestem ostatnią osobą, która będzie kogoś namawiała do wchodzenia do klatki, bo to jest duża odpowiedzialność.   

Jaki jest dzisiaj stosunek KSW do freak fightów?   

Ten rynek geograficzny cechuje jedno: jeśli chcesz sprzedać galę jako zjawisko elektryzujące publikę, to na fight cardzie muszą pojawić się mocne nazwiska sportowe, ale także popularne osoby. To recepta na zachęcenie ludzi do MMA. Kibicom trzeba dawać jedno i drugie na jednej gali. Myślę, że ten format będziemy utrzymywać.   

Z freak fightami nie jest trochę jak z disco polo? Niby nikt tego nie słucha, ale wszyscy znają teksty i nucą pod nosem.   

Większość ludzi przychodzi na walki freaków, ale bardzo często jest im wstyd o tym mówić, więc w rozmowach z kolegami ze szkoły czy pracy twierdzą, że jadą oglądać sport. A tak naprawdę każdy po cichu przeżywa, co się wydarzy w walce freaków. Muszę jednak podkreślić, że postawiliśmy granicę dotyczącą tych pojedynków, której nie przekraczamy. Gdzie indziej mieści się nasza granica, a gdzie indziej organizacji, które teraz powstają i próbują zapełnić nisze na rynku, którą stworzyliśmy.    

Fame MMA może zepsuć wizerunek MMA w Polsce?  

Nie sądzę. Zawsze będzie miejsce dla prawdziwego sportu, ale także dla takich, którzy mają trochę luźniejsze podejście i rozumieją, że sport to też rozrywka i dla tych, którzy ostro jadą po bandzie. Tych ostatnich interesuje tylko przyciągnięcie jak największej liczby widzów, a nie sport. Dopóki ludzie chcą to oglądać, to wszystkie te pozycje szanuję.  

Fame MMA jest konkurencją dla KSW?   

Nie, bo to są kompletnie inni odbiorcy, ale oczywiście część grupy docelowej się pokrywa. Bardzo fajnie ten projekt skomentował Michał Materla. “W ogóle nie interesują mnie walki i nie chce ich oglądać, ale ciekawe jest to, kogo tym razem wrzucą do klatki.” Wiesz, że w klatce nie wydarzy się nic ciekawego, ale zjawisko jest interesujące. Zastanawiasz się, czy będzie bił się chłop ze swoim psem, bliźniaki z siostrami syjamskimi i tak dalej. Szanuję wszystkie rozwiązania. Świat pokazuje, w którą stronę trzeba podążać. To jest od zawsze wielki problem kreatorów rzeczywistości. Im wydaje się, że to oni będą wskazywać ludziom drogę, którą mają iść. A to tak nie działa. Ludzie wiedzą, co ich interesuje, a promotorzy, producenci mogą tylko za nimi zmierzać i dostarczać im to, co ludzie lubią.  

Czy w najbliższym czasie zobaczymy nowe twarze w federacji KSW?  

Cały czas pozyskujemy nowych zawodników. Irlandia i Anglia to są rynki, gdzie chcemy kontynuować ekspansję. Na pewno na Wembley Arenie zobaczycie wiele angielskich twarzy, ale ze względu na jubileuszową galę chcemy wysłać sygnał: to my. A te sygnał to nie tylko trzy litery, ale przede wszystkim nasi bohaterowie.  

Kiedyś w kontekście KSW padały nazwiska Artura Szpilki czy Izu Ugonoha. Czy ten temat umarł już śmiercią naturalną?   

Każdy promotor MMA jest zainteresowany pozyskaniem topowych zawodników z innych dyscyplin związanych z walką. Chcemy, żeby tacy pięściarze jak Szpilka czy Izu walczyli dla nas. Zawsze drzwi w KSW będą dla nich otwarte. Myślę, że każdy z nich ma ochotę spróbować się w klatce.   

Przejście z jednej dyscypliny do drugiej nie jest łatwym procesem.   

Nie da się wejść z marszu z ringu do klatki, bo przeciętny zawodnik MMA cię wywróci, jeśli nie będziesz radził sobie z obroną przed obaleniami. Musisz też wiedzieć, jak się zachować po obaleniu. Każdy zawodnik musi mieć przynajmniej rok na przekwalifikowanie się na MMA. To jest czas, gdy nie pracuje się w rodzimej dyscyplinie, a to wiąże się ze stratami finansowymi i stratami w karierze.   

Jesteście w stałym kontakcie ze Szpilką i Ugonohem?   

Tak, byli na gali KSW 49. Chcielibyśmy, żeby KSW była domem dla wszystkich fighterów i miejscem, gdzie dobrze się czują.  Zapraszamy gwiazdy i chcielibyśmy, żeby lubili MMA. Czy Szpilka i Ugonoh trafią kiedyś do klatki KSW? To są ich decyzje. Dla nas to jest otwarta historia.   

Więcej o:
Copyright © Agora SA