Johnny Walker błyskawicznie zdemolował swojego rywala na UFC 235. Szalony Brazylijczyk potrzebował zaledwie 36 sekund na pokonanie Mishy Cirkunova. Cirkunov zamarkował zejście po nogi, został w miejscu, a wówczas Walker idealnie w tempo wystrzelił z potężnym latającym kolanem, które ścięło z nóg reprezentanta Kanady.
Tuż po przerwaniu walki doszło do kuriozalnej sytuacji. Johnny Walker chciał zademonstrować cieszynkę, jednak upadł na tyle niefortunnie, że doznał zwichnięcia lewego ramienia. Uraz jednak nie przeszkadzał zawodnikowi żartować po wygranej. - Kontuzja ramienia nie ma znaczenia. Mogę walczyć z jedną ręką, to nie problem. Z każdym, wszędzie, o każdej porze, wyślijcie mi tylko gdzie - mówił tuż po walce.