UFC 231. Jędrzejczyk vs. Szewczenko, czyli walka z wieloma podtekstami

Jej drogi z zawodniczką, która w wieku 12 lat potrafiła znokautować 22-latkę skrzyżowały się dawno. To przez nią przeżyła pierwsze ringowe załamanie. To pośrednio dzięki niej doszła na szczyt. Po trzech porażkach z Walentyną Szewczenko w muay thai, teraz Joanna Jędrzejczyk zawalczy z nią w UFC. Stawką będzie coś więcej niż pas kategorii muszej.

Wszystkie zarobione pieniądze przeznaczyła by dostać się na te mistrzostwa świata. Nie starczyło. By lecieć do Tajlandii, dodatkowo trzeba było zapożyczyć się też u starszej siostry. Polski Związek Muay Thai zapewniał tylko pobyt na miejscu. Sześć tysięcy złotych potrzebne na lot w obie strony należało zorganizować we własnym zakresie. Do tego przełożyć ustną maturę z polskiego i po kilku zabiegach można było w czerwcu 2006 roku ruszyć do Bangkoku. Tak właśnie zrobiła Joanna Jędrzejczyk, wówczas mistrzyni Polski w trenowanej od raptem dwóch i pół roku dyscyplinie.

 Załamanie i łzy. Pierwsze spotkanie z Szewczenko

Na turniej poleciała z zamiarem zawojowania świata. W pierwszej rundzie kategorii do 57 kg wylosowała jednak Walentynę Szewczenko, byłą mistrzynię globu, która od 5 roku życia trenowała taekwondo. Taekwondzistą była także jej mama. Urodzona w Kirgistanie dziewczyna niemal całą młodość siedziała na sali treningowej. Od 12 roku życia wzięła się za boks tajski. Zajęcia od najmłodszych lat procentowały. Już jako 12-latka mocno zapadła w pamięć kibicom. Na jednym z turniejów znokautowała 22-latkę.

Debiut Jędrzejczyk na mistrzostwach świata trwał krótko. Z Szewczenko przegrała. Pokonano ją pierwszy raz w karierze, więc emocji towarzyszących tej walce było sporo. - Byłam załamana, oburzona. Płakałam. To nie był z mojej strony fatalny występ. Przegrałam nieznacznie na punkty. Walentyna miała bardzo specyficzny styl walki. Gdy wyprowadzałam kopnięcie, przechwytywała nogę. Podcinała mnie, przewracała. W muay thai niby nie punktuje się takich akcji, jednak one mogą świadczyć o przewadze ich inicjatora. Minęło dużo czasu zanim została za to ukarana. To było przykre, że dziewczyna wygrywała tyle walk bazując na tym triku. Oczywiście była też znakomitą zawodniczką – opisywała dawne wydarzenia Jędrzejczyk w książce „Wojowniczka”.

Szewczenko tamte mistrzostwa świata kończyła ze złotym medalem. Zresztą była prawdziwą machiną do wygrywania. Jej pseudonim „Pocisk” obrazował nie tylko szybkość, ale też bezkompromisowość z jaką zmierzała do celu. Najlepsza okazywała się w sumie na 8 zawodach mistrzowskich. Nie próbowała swoich sił tylko w muay thai. Ma czarny pas w judo, drugi dan w taekwondo, do tego jeszcze znakomicie opanowany boks i kickboxing.  Z MMA zaprzyjaźniała się już od szesnastego roku życia. W mieszanych sztukach walki idzie jej dobrze. Z 18 potyczek wygrała 15.

Jak przegrała to nie chciała zejść z ringu

Losy Polki i rywalki, od długiego czasu reprezentującej Peru, po pierwszym spotkaniu w 2006 roku skrzyżowały się ponownie. Na mistrzostwach świata muay thai w 2007 roku „JJ” znów szybko wpadła na swą rywalkę. Znów przegrała, chociaż walka była wyrównana.

W 2008 roku Polka w końcu zdobyła medal i to po walce z dobrze sobie znaną rywalką. Tyle, że był to medal srebrny, bo obie panie tym razem spotkały się w finale Szewczenko wcale nie była pewna zwycięstwa. Znowu urządziła brzydką walkę. Przechwytywała moją nogę, podkaszała, przewracała. (...) Jej pseudonim „Pocisk” bardziej pasowałby do mnie. Mój styl był bardziej wszechstronny, górowałam dzięki kombinacjom uderzeń. Już w 2007 powinnam była zostać mistrzynią świata. Walentynę ukarano dopiero za jakiś czas. Po iluś latach przegrała jedną z potyczek. Przyzwyczajona do zwycięstw uparła się, że nie zejdzie z ringu. Farsa trwała dobre pół godziny – relacjonowała w swej biografii.

Szewczenko i Namajunas

Szewczenko przez długie lata była jedyną zawodniczką, która potrafiła pokonać Polkę. Kolejną, która uczyniła to więcej niż raz, była dopiero Rose Namajunas w 2017 i 2018 roku. Z Amerykanką Jędrzejczyk walczyła już jednak w UFC. Największej organizacji MMA na świecie, która sumiennie ściągała do siebie najlepszych zawodników. Nic dziwnego, że do UFC trafiła też Szewczenko. Rok po tym jak swój kontrakt z Daną Whitem podpisała olsztynianka. Polka podbijała kategorię słomkową (do 52,2 kg). Rosjanka startowała w koguciej (do 61,2 kg). Utworzenie kategorii muszej (56,7 kg) sprawiło, że drogi obu pań zaczęły się zbliżać. Co ciekawe Namajunas i Szewczenko trenują razem. Amerykanka korzystała z doświadczenia zawodniczki z Kirgistanu przygotowując się już do pierwszego starcia z „JJ”. Teraz to Rose pomagała Walentynie. 

„Kibicujemy sobie wzajemnie”

Jędrzejczyk o możliwości walki w wyższej kategorii mówiła jeszcze przed porażkami z Namajunas. Jej organizm coraz bardziej bronił się przed zrzucaniem kilogramów, a ona zwracała uwagę, że zdrowie ma jedno. W zamysłach chciała być zapewne posiadaczką pasa dwóch dywizji. Zestawienie jej i Szewczenko było atrakcyjne dla kibiców, nie tylko tych od MMA.

 Z przyjścia Walentyny do UFC się cieszyła, ale podkreślała, że nie pała żądzą rewanżu. - Lubię Walentynę. Spotkałam ją i pogadałyśmy. Wyszło, że kibicujemy sobie wzajemnie. Powiedziała, że zawsze jak walczę to trzyma za mnie kciuki. Nie czuję, że muszę coś komuś lub sobie udowadniać. To co wydarzyło się między nami było w muay thai, w dodatku dawno temu. Teraz darzymy się dużym szacunkiem – mówiła kiedyś amerykańskim dziennikarzom.

Mistrzostwo dzięki Walentynie

W wielu wypowiedziach Jędrzejczyk przejawia się też stwierdzenie, że gdyby nie wydarzenia z 2006 roku w Tajlandii, to nie byłaby tu gdzie jest. To właśnie tam poznała wielokrotnego mistrza świata w muay thai i legendę polskiego kickboxingu Pawła Słowińskiego, u którego zaczęła trenować. Przez niego trafiła też do kolejnej ważnej postaci w sportach walki - Ernesto Hoosta. Te wydarzenia mocno rozwinęły ją jako zawodniczkę.

Ważna była dla niej też sama walka z Szewczenko.

- Myślałam, że wiem już wszystko, że zawojuję świat. Po porażce z Walentyną, zdałam sobie jednak sprawę jak długa droga przede mną. Nie poddałam się i mocno zawzięłam. To przez doświadczenia, które wtedy zebrałem, teraz jestem mistrzynią UFC – mówiła w lipcu 2016 roku.

Znów ma szansę nią być. Znów stanąć musi jednak przeciw trudnej rywalce. Obok tytułu mistrzyni świata i pasa kategorii muszej nagrodą będzie też zapisanie się w historii MMA. Polka może być pierwszą zawodniczką w UFC, która zdobędzie mistrzostwo w dwóch dywizjach wagowych.

Zaznacza, że już i tak ustanawia rekord walk o pas. - Podchodząc do tego starcia już pobijam rekord Rondy Rousey jeśli chodzi o liczbę walk o tytuł w kobiecym MMA. To będzie moja 12. walka w UFC i 9. o tytuł. Nie ma nawet wielu facetów z takim osiągnięciami, więc ta historia już się tworzy - mówiła w rozmowie ze Sport.pl. Walka Szewczenko-Jędrzejczyk zaplanowana w nocy 8 grudnia w Toronto na UFC 231 będzie miała dla olsztynianki wymiar szczególny. Nie tylko dla niej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.