Andriej Mołczanow, legenda muay thai o walce wieczoru FEN 20. "Zaniewski? Idzie do przodu, to typ wielbłąda. Paczuski to złoty chłop"

Stanisław Zaniewski - Radosław Paczuski to walka wieczoru gali FEN20: Next Level, która w sobotni wieczór odbędzie się na warszawskim Torwarze. Wielokrotny mistrz świata muay thai, Andriej Mołczanow, od niedawna trener Paczuskiego w swoim zawodniku widzi ogromny potencjał. Chwali też jego rywala. - Staszek potrafi cierpieć, nie pokazuje zmęczenia, jest bezkompromisowy.

Kacper Sosnowski: Starcie Stanisława Zaniewskiego z Radosławem Paczuskim, czyli walka wieczoru na gali FEN 20 to pana okiem zestawienie, które nie może zawieść?

Andriej Mołczanow: Jak na polskie warunki, to jedna z najciekawszych walk jakie możemy mieć. Zaniewski jest weteranem ringów K1, ambitnym, agresywnym i twardym zawodnikiem ze sporym doświadczeniem. Paczuski to w Polsce rozpoznawalny sportowiec z bardzo dobrym sportowym dorobkiem jak na swoje młode lata. W Warszawie ma swoich fanów. Radek jest zawodnikiem który sporo walk skończył przed czasem, w konsekwencji czeka nas ciekawe widowisko. Widzę tu dobrą walkę.

Pan Paczuskiego trenuje na co dzień, to materiał na gwiazdę K1?

- Jak na polskie warunki to już jest gwiazdą. Paczuski ma dużą rozpoznawalność oraz liczne grono fanów. Jak na poziom światowy to będzie musiał jeszcze trochę popracować, współpracuje z nim dopiero dwa miesiące, potrzeba więcej czasu. To typ zawodnika samodzielnego. Ma swoje zdanie, swoją wizję, swój charakter. Oceniam go jednak jako kogoś bardzo dobrego. Ma przede wszystkim warunki fizyczne jest silny, mocno kopie i uderza, ma  dobrą psychikę i ogromny potencjał. Na razie pokazuje 20% tego, co może pokazać! Zawsze mu mówię, że on się musi przygotowywać nie tylko na najbliższą walkę, ale i na te, które będzie miał w przyszłości, z jeszcze lepszymi zawodnikami. Nagle może przyjść pojedynek życia i trzeba być na niego gotowym już teraz.

Paczuski chwalił pana za przygotowanie do czekającej nas walki, od strony taktycznej.

- Rozpracowaliśmy wszystkie warianty. Ja jestem też zwolennikiem przygotowań intelektualnych, chodzi mi o tzw. smart fighting. Zawodnik musi potrafić robić wszystko i zawsze wiedzieć, na co stać jego przeciwnika. Nie zawsze jedna, nawet znakomicie opanowana  rzecz działa. Jednego czymś można zdominować, innego nie.

A na Stanisława Zaniewskiego co może podziałać? Pan go dokładnie analizował.

- Nigdy go nie widziałem w akcji na żywo, ale jestem jego przyjacielem z You Tuba. On jest twardy, będzie walczył do końca, potrafi dużo przyjmować. Nie kalkuluje idzie do przodu. Takich zawodników określam jako wielbłądy. Wie pan czym się różni wielbłąd od konia na pustyni? Tym, że koń jak długo idzie, to pokazuje, że jest zmęczony. Prycha, ociąga się – wiadomo, że trzeba dać mu przerwę. Z wielbłądami tak nie ma. One idą i idą, nie pokazują zmęczenia, jak już dłużej nie mogą to padają i jest koniec.

Staszek jest właśnie takim zawodnikiem, który potrafi cierpieć, nie pokazuje zmęczenia, czy że coś go boli, jest bezkompromisowy.

Czyli to będzie trudna walka...

Najważniejszą rzeczą dla zawodnika jest wybór rozwiązań pod konkretnego rywala. Trzeba wiedzieć z kim się ma do czynienia.

Taktyka jest teraz kluczowa. Za moich czasów dostawało się telefon i jechało się walczyć, często nie wiedząc nawet z kim. Nie było You Tuba, Facebooka, niektórzy nagrywali sobie kasety, ale nie były one powszechne. Walczyło się z rywalem i rozpracowywało go podczas walki. Teraz jest inaczej. Moim skromnym zdaniem ten zawodnik który potrafi zafundować rywalowi najwięcej technicznych rozwiązań zawsze ma przewagę. O takich zawodnikach mówi się, że są intelektualistami. 

Czasy się zmieniają. Pana zdaniem kickboxing zupełnie ustąpi miejsca MMA?

Nie podchodzę tak do tego. Nasz świat nie jest stabilny. Jedne trendy się pojawiają inne znikają. Teraz jest bum na mordobicie. Media to podchwytują i temat się nakręca. W Polsce sporty walki cieszą się popularnością i dobrze prosperują. Jak ja przyjechałem nad Wisłę, to były tu śmieszne pieniądze. Za te kwoty to nie opłacało mi się nawet przewracać w łóżku z lewej strony na prawą.  Teraz za wynagrodzenie z walk można już wyżyć.

Wracając do pytania. Być może MMA za jakiś czas trochę się wszystkim przeje. To taka zasada rynku. Jak lubi pan sushi i jada je raz na miesiąc, to docenia się jego smak. Jak pan będzie je jadł codziennie, to za miesiąc, na sam widok ryby będzie panu niedobrze.

Przesyt MMA?

Jak będzie go za dużo, to nikt nie będzie znał nawet imion zawodników.

Żeby więcej osób interesowało się K1, trzeba mieć rozpoznawalnych, fajnych fighterów.

Skoro mówiliśmy o Radku Paczuskim, to muszę powiedzieć, że to złoty chłop. Inteligentny, sumienny, dobrze wychowany. Ma zaplecze ludzi, którzy mu kibicują, ja zresztą też się do nich zaliczam. Radek to taki typ mężczyzny i zawodnika, którego każda babcia chciałaby poznać w niedzielę na obiadku z własną wnuczką. On właściwie pasuje każdemu. Jeśli kickboxing ma robić się bardziej  popularny to trzeba by takich Paczuskich jeszcze trochę. Jeśli jakaś grupa ludzi nie ogląda sportów walki, bo myśli, że to rzecz dla niezbyt mądrych ludzi, którzy potrafią tylko bić się po mordzie, to Radek obala ten mit. A jeśli chodzi o jego styl walki, to jest on bardzo widowiskowy. Mam nadzieję, że wszyscy przekonamy się o tym w sobotę.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.