Tomasz Oświeciński przed debiutem w MMA: Ciężko było wstać z łóżka, brałem tabletki przeciwbólowe. Pokochałem ten sport, jestem urodzonym fighterem! [WYSPORTOWANI]

Tomasz Oświeciński, trener personalny i aktor, znany z filmów "Pitbull", Patryka Vegi, w tym roku zadebiutuje na gali KSW. Już wkrótce poznamy jego pierwszego rywala i termin gali. - To nie będą wygłupy, ani żaden "freak fight", jak to niektórzy mówią. Będziemy się nap... na ostro. Zostawię w klatce całe serce, a jak będzie trzeba to też zdrowie - zapowiada.

Damian Bąbol: Dlaczego zdecydowałeś się walczyć w MMA?

Tomasz Oświeciński: - Zawsze lubiłem się bić. W szkole podstawowej byłem chuliganem, później przycichłem. W młodości trenowałem judo. Niestety, przytrafiła mi się kontuzja i postawiłem na sporty siłowe. Można powiedzieć, że całe życie trenuje. W międzyczasie przez przypadek zostałem aktorem. Pierwszą propozycję spróbowania sił w oktagonie dostałem dwa lata temu. Miałem wtedy bardzo dużo pracy. Grałem w filmach, później w serialu. Rok temu znowu pojawiła się oferta, do której coraz bardziej się przychylałem. W końcu za trzecim podejściem powiedziałem: OK, wchodzę w to.

Niektórzy krytykują twój nadchodzący debiut w MMA. Mówią, że to będzie kolejny "freak fight". Przejmujesz się takimi komentarzami?

- Nie. Bo jak to w ogóle rozumieć? Że będziemy bili się na niby? Mój rywal będzie lżej uderzał? Albo jak sprowadzi mnie do parteru i spróbuje dusić, to nie zrobi tego, bo będziemy urządzali jakiś "freak fight"? Nie. Żadnych wygłupów nie będzie. Będziemy się za to nap... na ostro. Zrobię wszystko, żeby pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie. Dam z siebie absolutnie wszystko. Jak to będziecie nazywać, to już wasza sprawa. Wiem, że po obejrzeniu mojego pojedynku, wielu kibiców i ekspertów, zmieni o mnie zdanie.

Podobno twardo negocjowałeś warunki kontraktu z KSW.

- W końcu robi się to po coś. Ale nie zdecydowałem się na MMA tylko dla hajsu. Traktuję to jako kolejne wyzwanie. Spotkałem się już ze słowami krytyki, że skoro mówię, że pieniądze w tym wypadku nie są dla mnie najważniejsze, to pewnie kłamię. Oczywiście lepiej płakać w mercedesie, niż w cinquacento, ale wierz mi, ja mam z czego żyć. Dużo gram, świetnie sobie radzę. Sporo propozycji też odrzucam. Nie mam zbyt dużo wolnego czasu. Biorę udział w wielu projektach. Zarabiam naprawdę dobrze, więc w tym przypadku nie skusiła mnie tylko kasa. Oczywiście z wynegocjowanej gaży jestem zadowolony, ale podchodzę do tego przede wszystkim w kategoriach sportowego wyzwania.

Jesteś w dobrej formie?

- Czuję się świetnie! Już teraz mógłbym wejść do klatki i stoczyć pierwszą walkę. Podobnie wypowiadają się też moi trenerzy, którzy mówią, że jestem gotowy. Oczywiście pod warunkiem, że rywal nie będzie z wysokiej półki.

Tomasz Oświeciński i Damian Bąbol (z lewej), dziennikarz Sport.plTomasz Oświeciński i Damian Bąbol (z lewej), dziennikarz Sport.pl Wysportowani

Plotkuje się, że twoim rywalem będzie Popek.

- Nie wiem jeszcze, czy to będzie on, ale gdyby doszło do tej walki, to na spokojnie możesz na mnie postawić. Nie zawiodę.

W którym elemencie czujesz się najlepiej, a co musisz najbardziej poprawić?

- Przede wszystkim kondycję. 80 proc. sukcesu w tym sporcie to wydolność. Myślę, że umiejętności mi nie zabraknie. Boję się tylko o brak tlenu, bo wtedy nic już nie zrobię. Ciężko nad tym pracuję. W stójce dobrze sobie radzę, w parterze też. Ostatni raz na siłowni byłem w maju. Trenerzy mówią, że jestem wystarczająco silny, dlatego skupiamy się na innych elementach, m.in. nad szybkością i wytrzymałością.

Masz 44 lata. Organizm wytrzymuje wymagające treningi?

- Przez 27 lat trenowałem sporty siłowe, naprawdę ciężko harowałem. Ale po dwóch tygodniach, miesiącu trenowania MMA, uświadomiłem sobie, że dopiero teraz wykonuję prawdziwą robotę. Czasami, żeby podnieść się z łóżka potrzebowałem pięciu minut i tabletki przeciwbólowej. Teraz jest lepiej, ale codziennie mam zakwasy, coś tam strzyka i boli. W szatni jak rozmawiam z chłopakami, to ciągle słyszę, że tego boli noga, ręka, ten ma naciągnięte mięśnie pleców. W tym sporcie to normalka.

Trenerzy są z ciebie zadowoleni?

- Tak, choć na początku do współpracy podchodzili z dystansem. Martwili się, że będą mieli ze mną pod górkę i będę się wolno uczył tego sportu. Pozytywnie ich zaskoczyłem. Mówią, że szybko robię postępy. Usłyszałem nawet, że mam talent. Ale może boją mi się powiedzieć, jaka jest prawda (śmiech). Z treningu na trening idzie mi coraz lepiej. Przychodzę na zajęcia z wielką energią. Uwielbiam te przygotowania. Urodziłem się fighterem. Jestem niesamowicie pozytywnie naładowany.

Masz swojego idola z MMA?

- Podziwiam Mariusza Pudzianowskiego. Jest tytanem pracy. Pamiętam jego pierwsze walki, bardzo mu kibicowałem. Początki miał trudne, a mimo to facet zrobił ogromny postęp. Wielu w niego nie wierzyło, a teraz jest bardzo solidnym zawodnikiem.

Tomasz OświecińskiTomasz Oświeciński Sport.pl

Ile ważysz?

- 107 kg. Do walki chcę zrzucić dwa kilogramy. Całe życie trzymam dietę. Na bieżąco liczę kalorie, tłuszcze, węglowodany, białko. Nie ma innej drogi, jeśli chcę być w dobrej formie. Niestety, jedyną moją słabością są słodycze. Jestem strasznym łasuchem, ale wiem, jak z tym walczyć. Nie mogę mieć ich w domu. Jest zakaz przynoszenia słodyczy. Zyskała na tym moja ośmioletnia córka, której słodyczy nigdy nie kupowałem i teraz za nimi nie przepada. Nadwaga jej nie grozi.

To będzie jednorazowa przygoda, czy zamierzasz stoczyć kilka walk?

- Nastawiam się, że przez dwa lata będę walczył, ale na razie o tym nie myślę. Skupiam się na przygotowaniach. Z dnia na dzień poznaję nowe techniki. Trenerzy nie muszą mnie gonić do treningów. Nie mam problemów z motywacją. Wszystko to sprawia mi wielką frajdę.

W ostatnich latach stałeś się bardzo popularny. Jak sobie radzisz z większą popularnością?

- Rzeczywiście mam dużo propozycji, ludzie mnie lubią. Często robią sobie ze mną zdjęcia na ulicy. Zagadują cytatami z "Pitbulla" w stylu: "Co robiłeś jak było strzelane?". To są miłe sytuacje, ale do tej popularności podchodzę na spokojnie. Nie napalam się i nie chodzą z głową w chmurach, że ostatnio przeżywam jakiś większy fejm. Ci, którzy mnie znają, to wiedzą, że jak dostaję jakąś szansę, to wykorzystuję ją w stu proc.  Później widać efekty w filmie, serialu czy już niedługo w KSW.

Rozmawiał Damian Bąbol

Copyright © Agora SA