Marcin Różalski dla Sport.pl: Przestępca kupił mi tira karmy. Biznesmen, dał 20 złotych

- Jestem zmęczony ciągłym namawianiem ludzi do pomocy - mówi Marcin Różalski "bezrobotny" obecnie mistrz KSW. W wywiadzie dla Sport.pl opowiada o swoich 28 zwierzętach, tym co chciał zrobić pani wyrzucającej kota z samochodu i tirze karmy, którą dał mu życzliwy przestępca.

Z oddali słychać szczekanie psów. W Schronisku na Paluchu jest ich ponad 700. W swoich klatkach czekają na nowych właścicieli. Niektóre dość długo. Część z nich zamiast do nowego domu, zostanie zabrana przez wolontariuszy co najwyższej na spacer. Inne do swego pokoju na chwilę zaprosi weterynarz. Tuż obok schroniska trwa piknik charytatywny „Podaj Łapę Człowieku”. Organizacja DSF Kickboxing Challenge z udziałem zawodników różnych sportów walki chce powalczyć o lepsze jutro czworonogów. To właśnie tu spotykamy się z Marcinem Różalskim, mistrzem KSW w wadze ciężkiej, człowiekiem który mini schronisko ma w swoim domu.

Kacper Sosnowski: Powiedziałeś mi ostatnio, że od gadania o pomaganiu chce ci się rzygać.

Marcin Różalski: Pomaganiem nie jestem zmęczony. Zmęczony jestem namawianiem do tego ludzi. To z ludźmi jest problem!

Największy chyba z tymi co te zwierzęta katują

- Mam wrażenie, że moje pokolenie zostało wychowane w jakiejś empatii do zwierząt. Jakieś zasady zostały nam wpojone. Teraz młodzież ma wszystko. Z nudów już czasem szuka wrażeń. Nie mówię, że wszyscy. Ale mam wrażenie, że niektórzy znęcają się nad zwierzętami dla zabawy. Słyszałeś, że ostatnio, dwie nastoletnie k***y w Lęborku rzucały sobie kotem i grały w nim w piłkę? W stricte katolickim kraju, gdzie chyba każdy wpajane ma „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”. Że niby chodzi o ludzi? Nie! To się tyczy wszystkich. Co komu ten kot przeszkadzał?

Ty sam masz kilka kotów, jednego wyrzuconego z auta.

- Wyrzuciła go jakaś rodzinka. Krzyżyk się dyndał na lusterku, a oni go łup z samochodu. Podeszła do nich moja Marta, zwróciła uwagę. Pani jej coś fuknęła i odjechała. Kot został na ulicy. Powiedziałem Marcie, że następnym razem jak takie coś zobaczy, to żeby waliła w ryj czym ma pod ręką. Ja wszystko wezmę na siebie, bo takie coś mnie boli.

I kot trafił do domu Różala. Nie on jeden...

- Mam 7 kotów, 4 psy, 3 świnki, 3 kozy, jedenaście koni. Dwie suczki były adoptowane z fundacji AST. Świnki i kozy też wzięte z adopcji. Wszystkie moje konie wyrwałem spod noża.

Nie wszystkie chyba planowałeś mieć?

- Bo to właśnie tak jest z ludzką pomocą. W marcu wykupiliśmy dwa konie z targu rzeźnego w Skaryszewie. Nie wykupowaliśmy ich dla siebie, bo nawet nie mieliśmy już warunków i miejsca. Po prostu dwoje ludzi zgłosiło się, że je zaadoptują. Tak je k***y zaadoptowały, że koni od marca nie widział weterynarz ani kowal. Zwierzęta były zarobaczone, zagłodzone, trzymane w warunkach o których nie będę mówił. Człowiek, który je wziął trochę uśpił naszą czujność, bo pomagał w jednej z fundacji. Ja bym tym wszystkim ludziom stosował zasadę oko za oko, ząb za ząb. Może wtedy by się czegoś nauczyli. No i pod ścianą postawiony zostałem ja. Konie wziąłem, ale musiałem na szybko robić zbiórkę na boksy, przebudować swoją działkę, by te boksy tam postawić. Wyłożyłem na weterynarza. Tacy są ludzie, co chcą pomagać. W c**j z taką pomocą...

Sam świata nie zmienisz. Odkąd pamiętam to jednak zawsze wszędzie pełno było twoich apeli, akcji, próśb o wsparcie.

- Pomagam chyba od zawsze. Ja się wychowałem ze zwierzętami gospodarczymi na wsi.  Zawsze jednak traktowane były z szacunkiem. Jak wujek czy dziadek mieli konia i byłby on niedożywiony czy zmęczony, to nie zrobiłby potem swojej pracy w polu. Świnia jak była hodowana to zawsze była czysta. Normalne, że potem się ją zabijało na święta, ale zwierzęta funkcjonowały w normalnych warunkach. Ja o nie też dbałem. Inne czasy, nie było konsumpcjonizmu. Jak miałem 18 lat kupiłem sobie pierwszego psa. Jak już pracowałem i miałem dochody, to zacząłem pomagać finansowo. Najłatwiej mi pomóc finansowo i na tę chwile wizerunkowo. Ktoś może zyskać dzięki temu, że sprzedaję swoją gębę. Robię to jednak w wyższym celu.

Doszedłeś do takiego momentu, że stałeś się trochę wielką orkiestrą, tyle że zwierzęcej pomocy. Próśb o wsparcie różnych akcji dostajesz w ciągu tygodnia raczej sporo?

- Przykre jest to, że każdego dnia jak otwieram skrzynkę to mam tyle wiadomości, że nie jestem ich w stanie przeczytać, nie mówiąc już by je udostępnić.

Przy tym trzeba uważać co się udostępnia, bo czasem można zasilić konto oszusta.

- Teraz niestety jest dużo ludzi którzy korzystają robiąc straszne ku****wa. Ktoś zakłada fundację i naciąga na kasę. Widziałem, że komuś tak udało się wyłudzić pieniądze od Roberta Lewandowskiego. Mnie też ktoś kiedyś nabrał. Zrobiłem się od tego momentu nieco elektryczny. Pewnie czasem przez to cierpią ci, którzy tej pomocy na prawdę potrzebują. Bo nie pomogę, bo jestem zmęczony oszustwem i ciągłym każdego sprawdzaniem.

Człowiek chce zrobić coś dobrego, a wszędzie problemy.

- Ale też trzeba patrzyć na rzeczy pozytywne, np ta impreza, na której się spotykamy. Niech na te kilkaset osób, które tu przyjdą dwie zrobią coś dobrego, zainteresują innych. Będzie tego jakiś efekt to już będzie fajnie. Czasem do mnie ludzie piszą, że włączyli się w jakąś akcje, bo otworzyłem im  na pewne rzeczy oczy. Zaadoptowali jakieś psy, koty. Jakieś małżeństwo po swoim ślubie przywiozło całe auto jedzenia dla psów i kotów, bo poprosili o to swych gości. Super! Chciałbym by tego typu rzeczy było więcej.

Ty skupiasz się na pomocy konkretnym fundacjom i zwykle też zachęcasz do ich wsparcia.

- Najbardziej pomagam fundacji Otwarte Klatki, AST i Tara. Do nich też często odsyłam różne osoby, które do mnie piszą. Ludzie pomagają z różnych pobudek. Ze względu na swoją próżność, by się wylansować, bo taką mają potrzebę. Intencje latają mi koło nosa. Jeżeli ktoś daje pieniądze, coś kupi, to efekt końcowy jest osiągnięty.

U Wojewódzkiego efekt zatem osiągnąłeś.

- Tak, poszedłem do programu Kuby, widział mnie pierwszy raz, nie znał. Nie wiedział czy fundacje które mu podałem nie są lewe, czy ja tam nie piorę pieniędzy, czy one nie wychodzą pod stołem. Zawierzył mi i dał 100 tys. Mało tego, potem dorzucił jeszcze 1 procent podatku. Ze wszystkich osób, które są medialne, dobrze zarabiają, jedynie Kuba mi tyle dał.

A wiem, że nie tylko jego prosiłeś o konkretne wsparcie.

- Najbardziej wk*******ce dla mnie jest to, że ludzie którzy w weekend potrafią przećpać, przepić i wydać na dz***i po 30 - 50 tysięcy to jak zbierałem na kapcie dla dzieci z domów dziecka dali mi 20 złotych. Powiedziałem im, że to na sznurówki nie starczy. Dobrze, że był ze mną kolega, bo myślałem, że nie wytrzymam. Taki biznesmen, co pół miasta może sobie kupić. Dodałem jeszcze kilka słów z mojego słownika i nasze drogi się rozeszły. Na pewno z niemiłymi odczuciami dla niego.

Łatwiej do czegoś nakłonić tych co mają mało, niż tych bogatych czy znanych?

- Zawsze chciałem zrozumieć, po co ludziom tyle pieniędzy. Żeby sobie kupić 20 zegarek? Czy wkleić na niego brylanty? To są tylko rzeczy. Bogaci umierają i zostawiają po sobie majątki. Biedni umierają z głodu. Na takich galach MMA w pierwszych rzędach przeważnie same znane gęby. Głównie żeby się pokazać, żeby kamera nakręciła. Oni przeważnie się walkami nie interesują, nawet nie do końca je rozumieją. Niech se siedzą, koło ch**a mi to lata, ale jak trzeba pomóc to ich nie ma! Ewa Minge robiła czas temu zdjęcia znanych osób do kalendarza swojej fundacji. Byłem ja był Rysiek Peja i jeszcze kilka osób. Jak poprosiła o możliwość przyjazdu kilku celebrytów, to sobie krzyknęli po 20 tysięcy. No i taka jest ludzka pomoc tych pięknych i wspaniałych. Dam ci jeszcze jeden przykład. Mój kolega jest przestępcą. No taki ma od dawna zawód. I wiesz co? Kupił mi tira karmy. Całego pi********go TIRA karmy! A biznesmen, dał mi 20 złotych. Takie porównanie.

Przestępca dał na zwierzęta, biznesmen pożałował dzieciom.

- Każdy pomaga gdzie chcę. Ja przede wszystkim zwierzętom i nikt nie może mieć o to do mnie pretensji. Jest tyle ludzi, którzy mogą wesprzeć dzieci, starsze osoby itd. że ta pomoc się jakoś rozkłada. O to chodzi.

O kilka rzeczy sportowych też spytam. Co dalej z Różalem w sportach walki, czy konkretnie w federacji KSW?

- Ja jestem najemnikiem, zawsze nim byłem. Teraz jestem najemnikiem bez pracy. Nie mam umowy z nikim. Tak to wyszło po ostatniej gali KSW na Stadionie Narodowym. Jeżeli będzie dobra oferta, tj. taka która doceni moją pracę, moje umiejętności to będę walczył.

Dobra sportowo, czy finansowo?

- Przede wszystkim sportowo, za która pójdą pieniądze. Nie odwrotnie.

Bo słyszałem, że niezłych finansowo ofert, np. rewanżu z Mariuszem Pudzianowskim nie chciałeś?

- Nie biorę tego pod uwagę. Jeśli już miałoby dojść do takiej sytuacji, to za kwotę, która będzie adekwatna do tego jak mnie potraktowano wcześniej. 

To oznacza kres współpracy mistrza wagi ciężkiej z KSW?

- Byłem u imperatorów KSW, powiedziałem, że mam coś co należy do nich i oddałem pas.

Co powiedzieli?

- Dziękuję.

Brzmi słabo...

- Bo wyglądało słabo, liczyłem na trochę inne zachowanie. Wpływu na czyjeś postępowanie jednak nie mam. Nie zarzekam się, że nie zawalczę dla KSW, ale nie będę się do nich na siłę pchał. Oczekiwałem tylko szacunku. Ja nie walczę dla pieniędzy, ale walczę za pieniądze. Bo za kasę którą ktoś mi chce dać, ja dam mu swoje umiejętności, poświęcenie i pracę. To za to chcę pieniądze. Jakbym był do walki nieprzygotowany, a ktoś chciałby mi dać nawet milion, to na to nie pójdę. Mam zasady, jestem czegoś nauczony i mam nadzieję, że do końca życia nigdy się nie sk***ię.

Nie chciałeś czasem tego pasa KSW oddać na jakąś akcję charytatywną?

- Chciałem, ale nie było mi dane.

Bo?

- O ludziach i pomocy już żeśmy chyba rozmawiali...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.