Były trener Pudzianowskiego i założyciel PLMMA o walce z nowotworem: Wszystko się wyprostuje. Teraz do mnie nie strzelajcie!

Organizator pierwszej walki MMA w Polsce, założyciel PLMMA, oraz były trener Mariusza Pudzianowskiego czy Krzysztofa Jotki, toczy najważniejszą walkę w swoim życiu. U Mirosława Oknińskiego wykryto nowotwór węzłów chłonnych. Choroba zbiegła się w czasie z zakończeniem współpracy z Pawłem Nastulą, kilkoma zawodnikami i przygotowaniami do gali. - Wyzdrowieję, wrócę na matę, zajmę się PLMMA, wszystko się wyprostuje. Teraz do mnie nie strzelajcie - mówi w szczerej rozmowie ze Sport.pl

Kacper Sosnowski: Pierwsze pytanie, zwykle banalne, na dziś najważniejsze. Jak zdrowie?

Mirosław Okniński: Jestem po dwóch chemiach. Jest lepiej bo zniknęła mi olbrzymia gula którą miałem na szyi. Na razie jednak z powiedzeniem „dobrze, dziękuje” się wstrzymam.

Kilka dni temu zdecydowałeś się powiedzieć publicznie, że walczysz z nowotworem, ale choroba dopadła cię wcześniej...

Nie wiedziałem co to jest. Od pewnego czasu narastała mi koło gardła olbrzymia narośl. Leczyłem, akurat kilka zębów, dentyści sugerowali, że to jakiś naciek. Byłem z tym u lekarzy, bo to draństwo coraz bardziej bolało. Znajomi mówili mi, że nowotwór nie boli, więc się nie denerwowałem. Kolejni lekarze, kucia i badania pod mikroskopem też nic nie wykazywały. Dopiero 10 specjalista, po użyciu jakiegoś sprzętu, jasno stwierdził, że to nowotwór. Nie było wesoło, ale przynajmniej wiedziałem z czym walczę.

Mirosław Okniński walczy z nowotworemMirosław Okniński walczy z nowotworem Mirosław Okniński

Ćwiczyłeś sam, trenowałeś też innych. Rozumiem, że jakikolwiek ruch trzeba było porzucić...

Niemal codziennie sam robiłem dwa treningi. Jeździłem rowerem po 50 km, na siłowni podrzucałem ciężary. Teraz lekarz przestrzegł, że nie wolno mi się w ogóle męczyć. Na treningi jak mogę to jeżdżę, ale tylko w charakterze widza. Podpowiadam coś chłopakom z boku, zawsze chwilę pogadamy. Wtedy o chorobie się nie myśli. Wolę to niż siedzieć w domu i patrzeć w ścianę. Muszę tylko uważać, by się nie przeziębić i czymś nie zarazić, bo po antybiotykach jestem mocno osłabiony. Schudłem już 10 kg, chociaż przy 120 kilogramach nie jest to jakoś bardzo widoczne. Mój ruch kończy się teraz jednak na spokojnym spacerze. I tak się tym cieszę, bo za chwilę mam kolejną chemię i dwa, trzy tygodnie w szpitalu. Tym bardziej, że będzie też przeszczep szpiku kostnego.

Z punktu widzenia sportowego muszę zapytać jak dalej wygląda sprawa gal PLMMA. W tym roku zyskaliście ogólnopolska telewizję i mieliście na kartach walk znane nazwiska...

Planowaną galą w Toruniu nie mogę się zająć. Już ją odwołałem. Nie mam siły i czasu teraz chodzić i wszystkiego załatwiać. Oczywiście z drugiej strony fajnie czymś odciągnąć uwagę, ale wystarcza mi przyjście na zajęcia w naszej szkole w Wilanowie czy sprawdzenie jak idą przygotowania do pokazów sztuk walki na dniach Wilanowa, w których uczestniczymy. Ogólnie nie chcę jednak zawieszać organizacji gal PLMMA, jak tylko będę mógł to się nimi zajmę. Mam nadzieję, że będę mógł pomóc w grudniowej gali na Torwarze. Ona na razie jest w planach...

Czas temu przeniosłeś swą codzienną działalność do Wilanowa...

Otworzyliśmy w czterech trenerów Akademię Sportów Walki Wilanów. Jest tam m.in. Jiu-Jitsu, boks, zapasy dla dzieci, MMA, samoobrona dla kobiet.  Działa to od wakacji, jest już z kilkadziesiąt osób. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszam zainteresowanych.

Przenosiny, to też wynik zakończenia współpracy z Pawłem Nastulą, nie ma już Nastula Okniński Team...

Tak się to potoczyło. Finansową i organizacyjną stronę działalności PLMMA wiozłem na siebie w stu procentach ja. Proponowałem Pawłowi, żebyśmy mieli spółkę z o.o. i robili wszystko na pół, ale Paweł nie chciał ryzykować. Tak to wiedziałby od początku do końca jakie są wpływy, a jakie wydatki i na co i kiedy idą pieniądze. Może wtedy nie byłoby zaskoczenia czy pretensji.

Pretensję mieli też zawodnicy, część z nich na czele z Marcinem Naruszczką odeszła z klubu. Ponoć nie dostali za ostatnią walkę

Popłaciłem stare należności, bo zawsze staram się tak robić. Paweł Nastula też miał o to pretensję, że bieżące wpływy z gal idą na wcześniejsze zobowiązania. Ciężko by było prowadzić normalną działalność z komornikiem na karku. Na bieżące wypłaty środków zaczęło brakować. Starałem się wytłumaczyć to trenującym u nas chłopakom. Mówiłem, że zwykle płaciłem za gale. Czasem później niż powinienem, ale ogólnie starałem się regulować te zobowiązania. Po gali w Łomiankach z większością praktycznie byłem na czysto. Ostatnia gala PLMMA 73 w Ciechanowie nie wyszła finansowo tak jak miała. Nie mam na razie siły walczyć o kasę. Powiedziałem to chłopakom. To, że mam jakąś zaległą fakturę i wypłatę, a w tym monecie nie mogę tego uregulować, to nie jest moja nieuczciwość. Wszystkie pieniądze wkładam w MMA, prywatne wyłożyłem już dawno. 70 gal nie zrobiło się samo. Co z tego, że teraz jest ogólnopolska telewizja i więksi sponsorzy skoro samo zrobienie gali więcej kosztuje. Zaczynałem od gal za 5 tyś, potem były takie za kilkadziesiąt, teraz są za kilkaset. To co mam to inwestuję i staram się rozwijać produkt. Na razie nic z tego nie mam, liczę, że to się kiedyś zmieni. Moja żona zresztą też. Na razie to ona musi płacić za prąd.

A wracając do fighterów, którzy odeszli? W szkole na Bielanach, stworzyła się mocna grupa... 

Co do Naruszczki to sam go wyrzuciłem. Powiedziałem, że nie chce z nim rozmawiać i że stracił kontrolę nad tym co mówi i jak się zachowuje. Na tym poprzestanę.

Zostało z tobą jednak kilku zawodników w tym mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Szymon Kołecki...

Szymon dalej u mnie trenuje, ma walczyć na Torwarze. Docenił moje treningi i to co starałem się mu przekazać. Powiedział, że niezależnie od sytuacji chce bym go dalej prowadził. Mi też się z nim współpracuje dobrze. Szybko się uczy. Ma tu na Wilanowie znakomitego, trenera od boksu, zapasów, jiu-jitsu, to jedni z lepszych specjalistów od tych dyscyplin w Warszawie. Może zdobywać nowe doświadczenie. Jego dotychczasowe walki może i były szybkie, ale Szymon był w nich pewny siebie. O to chodzi na początku zawodowej kariery, by przełamać głowę. Tu się wychodzi do walki w oktagonie, najpierw trzeba zmierzyć się z tym faktem. Ludzie, którzy nigdy się nie bili podchodzą do tego różnie. Trenują też u mnie ciągle Antek Chmielewski i Marian Ziółkowski. Chłopaki robią swoje...

W tym niewesołym dla ciebie czasie od ludzi wokół doświadczasz  raczej życzliwości czy pretensji… 

Różnie bywa, nie będę się tu użalał. Dam tylko dwa przykłady. Od jednego z naszych sponsorów czas temu dostałem w użyczenie samochód. Jak ktoś mówi, że Okniński ma nową brykę, to niech wie, że to nie jest moje auto. Właściwie, to powinienem powiedzieć… nie było. Sponsor jak się dowiedział, ze jestem chory samochód zabrał i wystawił fakturę za użytkowanie. Z drugiej jednak strony odwiedził mnie ostatnio były trener Joanny Jędrzejczyk z olsztyńskiego Arrachionu – Paweł Derlacz. Nie przyjechał po pieniądze, które też jeszcze mam nierozliczone z jego zawodnikami, tylko z pytaniem jak mi pomóc. Zrobiło mi się bardzo miło. Zresztą z tej pomocy skorzystałem.

Mirosław OknińskiMirosław Okniński Mirosław Okniński

Jak sam napisałeś na profilu PLMMA na Facebooku, miewałeś różne kłopoty i do tej pory wychodziłeś z nich obronną ręką...

 Może pomagało mi szczęście, może optymizm i pogoda ducha. Zresztą jak teraz ktoś na mnie patrzy, to w sumie z zewnątrz nie zobaczy oznak choroby. No może poza włosami. Tak to dalej staram się pożartować, uśmiechać, może niektórych to nawet denerwuje. Mam silny organizm. Po pierwszej chemii, straszyli mnie, że trudno może mi być przejść po prostej linii do sąsiedniego pokoju, a po odłączeniu od urządzeń wszedłem na 4. piętro. Oczywiście z każdą chemią będzie gorzej. Przez to że jestem masywny dostaję większe dawki leków. Walą we mnie i w te ustrojstwo na grubo. Dlatego jeszcze raz mówię wszystkim: Dajcie mi chwilę! Wyzdrowieję, wrócę na matę, zajmę się PLMMA, wszystko się wyprostuje. Tylko teraz do mnie nie strzelajcie!

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.