18. gala Fight Exclusive Night organizowana tym razem w Koszalinie przyniosła kibicom sporo emocji. Połowa walk z karty wstępnej kończyły się efektownymi duszeniami. Popisywali się nimi Tomasz Stasiak, Adrian Błeszyński i Filip Tomczak.
Karta główna zaczęła się pojedynkiem najcięższych zawodników. Marcin Sianos z Mateuszem Łazowskim za długo nie powalczył. Już w pierwszej rundzie zasypał rywala serią ciosów. W kategorii do 70 kg. Sędziowie zadecydowali o 5. wygranej w karierze Mateusza Rębeckiego. Zawodnik Berserkers Szczecin był aktywniejszy w parterze, do którego kilka razy sprowadził Ukraińca Dmitrija Golbaeva. Fani MMA oklaskiwali natomiast jego kopnięcie obrotowe i efektowny ground and pound. Sędziowie nie mieli trudnego zadania.
W jedynej walce w formule K-1 Wygrał Artur Bizewski, arbitrzy zapewne docenili jego celne ciosy słane na twarz i korpus Mateusza Duczmala.
Wyrównanym pojedynkiem było starcie w kat. 66 kg. Aleksander Georgas na punkty wcale nie ustępował Bartłomiejowi Koperze. Kopera, który przegrał swój ostatni pojedynek na gali FEN 16, w MMA był niepokonany od 2014. Walkę w Koszalinie rozegrał znakomicie. W drugiej rundzie wykorzystał zawahanie rywala przy jednym z ataków i sprowadził go do parteru, szybko zapinając duszenie trójkątne zza pleców.
Bardzo dobrą reklamą MMA była też walka w kat. średniej doświadczonego Marcina Naruszczki z młodszym o 8 lat Andrzejem Grzebykiem. Kibice MMA zastanawiali się jak zaprezentuje się ten pierwszy po rozstaniu z dotychczasowym trenerem i szefem PLMMA Mirosławem Oknińskim. Ostatnie dwie walki w tej organizacji 34-latek przegrał.
Zawodnik z Tarnowa walczył bez kompleksów, mocno obijał nogę i twarz ciągle idącego do przodu Naruszczki. To był pojedynek na wyniszczenie. Doświadczonemu zawodnikowi nie przeszkadzały dochodzące do jego twarzy ciosy. Swoje też wyprowadzał. W trzeciej rundzie obalił i zdominował Grzebyka. Nie starczyło to jednak, by wygrać. Naruszczka mimo dobrej walki, przegrał trzeci pojedynek z rzędu.
Sporo emocji dała też walka wieczoru. W kategorii 66 kg zmierzyli się Daguir Imavov z Francji i Kamil Łebkowski. Trenujący w Paryżu rywal znany jest już polskiej publiczności. W marcu tego roku zwyciężył przed czasem nad Bartłomiejem Koperą.
W walce z Łebkowskim też prezentował się dobrze. Co prawda wyrównaną pierwszą rundę obaleniem zakończył Polak, ale druga faza walki to już dominacja fightera pochodzącego z Kaukazu. To trafiał kolanem, to sprowadzał naszego zawodnika do parteru.
Łebkowski wrócił do gry w trzeciej odsłonie. Wydawało się, że kontrolował pojedynek, obalił rywala i zasypał go ciosami, pod koniec rundy losy rywalizacji się jednak odwróciły. Sędziowie nie mieli wątpliwości i zmagania w oktagonie punktowali na korzyść Imavova. Łebkowski doznał zatem szóstej porażki w karierze. Rywal wygrał 11. starcie.