Karolina Kowalkiewicz, zawodniczka UFC: Całym serduchem jestem za Aśką! Mam nadzieję, że to wygra. To, co się działo w Nowym Jorku, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Aśka jest polską fajterką. Ja zawsze wspieram naszych zawodników. Mam nadzieję, że po raz kolejny obroni tytuł. To będzie dla niej jednak ciężka walka. Moja kobieca intuicja podpowiada mi, że może to się źle skończyć. Nie będę jednak gdybać.
- To bardzo dobra zawodniczka. Jest niezwykle agresywna, ma mocną stójkę, super zapasy i fajny parter. Jest też bardzo doświadczona, ma ponad 20 walk. To będzie ciężka przeprawa dla Aśki.
- Nie wiem jak wyglądał u niej cały proces. U kobiet bywa z tym różnie. Czasami po prostu zatrzymujemy wodę i zbijanie wagi jest ciężkie. To jednak nie powinno mieć większego znaczenia jeśli ona teraz dobrze się nawodni, solidnie zje i rozsądnie zregeneruje.
- Na ten moment tylko 3,5 kg, a do walki są jeszcze 3 tygodnie. Asia zatem rzeczywiście sporo ścinała...
- Na szczęście mogłam tu przylecieć z moim trenerem, więc cały czas jestem w treningu. Nie zrobiłam go tylko jak byłam dzień w podróży. W sumie to nawet dobrze mi to zrobiło, bo miałam trudny okres treningowy. W ten jeden dzień powiedzmy, że mogłam się zregenerować. Teraz mam już dwa treningi dziennie. Myślę, że to latanie nie będzie miało wpływu na mój obóz przygotowawczy.
- Cały lot oglądałam filmy i się odmóżdżałam. Gadelhi na nich nie było.
- Na razie tylko o Gadelhi. Musze to starcie wygrać, dalsze decyzję będę podejmowała po walce. Nie ukrywam, że jak wygram to ponownie będę chciała zawalczyć o pas, bo... należy mi się to. Na razie jednak nie będę tu spekulować i przewidywać przyszłości. Powiem, że marzy mi się walka w Polsce i to właśnie o pas.
- Zabrakło kilku moich uderzeń, bym tę walkę skończyła. Nie ma co do tego wracać i co o tym myśleć. Skupiam się na tym, co tu i teraz, a teraz przede mną jest Claudia.
W Dallas rozmawiał Kacper Sosnowski