Szymon Kołecki: Nie ma co ukrywać, że pieniądze w MMA są duże i można na tym zarobić. Nie znam człowieka, który, jeśli dają mu zarobić, odrzucałby taką możliwość. Ale pieniądze nie są ważniejsze od marzeń, a te miałem już 10 lat temu. Chciałem spróbować sił w MMA. W tym roku skończyłem 35 lat, zakończyłem pracę w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów i stwierdziłem, że to ostatni moment, żeby spróbować.
- To, czym się teraz zajmę, nie będzie miało wpływu na moją dotychczasową karierę sportową. Tamten etap zamknąłem, co miałem zdobyć - zdobyłem. Bez względu na to, co będę robił - stał na głowie, walczył w MMA, czy zostanę astronautą - nie wpłynie na moją historię w podnoszeniu ciężarów. To zupełnie nowy rozdział w życiu i mam nadzieję, że też zaprezentuję się dobrze. Pytanie, co taki komentujący ma na myśli mówiąc o "prawdziwym sportowcu" - przecież nie każdy musi wygrywać igrzyska olimpijskie, aby nim być. Dla mnie prawdziwy sportowiec oznacza profesjonalizm, zaangażowanie, determinację, sportowy tryb życia, walkę o marzenia i realizację celów, które sobie założyliśmy. Nie trzeba od razu być mistrzem świata. Przecież ja w MMA nigdy mistrzem nie będę. Ale mam cele i marzenia i z podobną determinacją, zaangażowaniem i profesjonalizmem, jakie prezentowałem w ciężarach, będę dążył do ich realizacji.
- Nie. Nigdy. Trening jest trudny, wymagający, spotykam się z zawodnikami z najwyższej półki. Nie mam ustalonych sparingów, po prostu trener dobiera mi wtedy różnych przeciwników, żeby można było przećwiczyć różne elementy. Na razie wygląda to tak, że nie mam do tych ludzi startu i gdybyśmy mieli walczyć, to praktycznie z każdym bym przegrał, ale tego się można było spodziewać. Zaplanowałem sobie czas, żeby potrenować i się podciągnąć. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek dorównam im umiejętnościami, ale robię wszystko, żeby zmniejszać dystans.
- W ogóle się nie spodziewałem, że Marcin będzie na konferencji i nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co będzie, jeśli taka sytuacja wyniknie. To dla mnie nowość. Ale mam niebagatelne doświadczenie w obrażaniu mnie, 3,5 roku byłem prezesem związku. Obrażano mnie wtedy i na mój temat powiedziano chyba wszystko, co było możliwe. Chyba nigdy żaden człowiek nie przywyknie do docinków i bezuczuciowego ich traktowania, ale praktyka na stanowisku prezesa dała mi bardzo dużo. A Marcin, cóż taki już jest. Nic do niego nie mam, nie przeszkadza mi ani on, ani jego sposób bycia. Życzę mu powodzenia i mam nadzieję, że nasze drogi nie będą się krzyżować.
- Wiesz, Trybson nie ma doświadczenia pracy w związku sportowym. Reaguje impulsywnie, stanowczo. Być może dojdzie do walki Marcina z Trybsonem? Byłoby ciekawie.
- Musiałyby paść takie rzeczy, których jeszcze o sobie nie słyszałem, a naprawdę trudno jest o takie. Nawet wyobraźnia Marcinia może tu nie wystarczyć. Zakładam, że takich nie będzie i robię wszystko, by ich nie było. Nie jestem w MMA, żeby wyzywać ludzi, przeszkadzać komukolwiek. Chcę się rozwijać, stoczyć trzy walki, na które podpisałem kontakt, wygrać je. Wtedy będę miał rok doświadczenia w MMA i będę mógł się zastanowić, co dalej.
- Życie mnie nauczyło, że wszystkie założenia są do skorygowania. W 2008 roku poszedłem na drobny zabieg kolana, po sześciu tygodniach miałem wrócić do sportu, a skończyło się na 9 operacjach i końcu kariery. Spytałem lekarza, co się stało, i usłyszałem: "Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi". Tu też może stać się wszystko. Mogę zrezygnować już po tych trzech zakontraktowanych walkach, może mi ktoś nawet na treningu wybić MMA z głowy.
- Nie, już w 2015 roku przekazałem prezydium zarządu informację, że w wyborach w 2016 roku nie będę kandydował. Moja kadencja miała upłynąć 1 grudnia 2016, ze względu na aferę odszedłem nieco wcześniej, 19 sierpnia. Treningi w MMA rozpocząłem około 20 października więc to raczej nie zmieniło moich planów.
- Nie, jestem prezesem KS Ciechan Szymon Kołecki i z ciężarami zawsze będę związany. Nigdy się na nie nie obraziłem. Odszedłem ze związku na własną prośbę, choć namawiali mnie na kandydowanie na kolejną kadencję. Część środowiska nie chce ze mną współpracować, bo obwiniam ich o te afery, które wstrząsnęły ciężarami. Zdania nie zmienię - wszyscy powinni wytykać ich palcami i z tymi ludźmi nie będę współpracować. Ale poza tym jestem otwarty.
- Albo dostanę w łeb za mocno.
- To mało prawdopodobne: nie mam cierpliwości, żyłki trenerskiej. Może się to zmieni z wiekiem, ale nie czuję takiej pasji. Zresztą wymagałbym od zawodników co najmniej tyle, ile wymagałem od siebie. A ja naprawdę dużo się poświęcałem i wiem, że nie każdego na to stać. Chyba za szybko bym się zdenerwował, że nie wszyscy chcą tego samego, co ja.
Niepokonana mistrzyni świata będzie bronić pasa na gali w Dallas. CZYTAJ WIĘCEJ >>
Jeszcze nigdy nie było takiego zainteresowania biletami! CZYTAJ WIĘCEJ >>