Jeszcze w piątek Niedźwiedź była załamana. Podczas oficjalnej ceremonii ważenia okazało się, że Polka nie zdołała zbić wagi. Ze łzami w oczach przepraszała na konferencji prasowej i obiecywała, że w sobotę da z siebie wszystko, żeby zmazać plamę (za problemy z wagą została na nią jedynie nałożona kara finansowa).
Po delikatnym obliczu Niedźwiedź, jakie obserwowaliśmy w piątek, w dniu walki nie było już śladu. Polka od początku starcia z Cunhą dominowała i konsekwentnie punktowała, zadając ciosy w parterze. Gdy w drugiej rundzie założyła rywalce dźwignię na staw łokciowy, wydawało się, że jest już po walce. Brazylijka nie dawała jednak za wygraną i wytrzymała do trzeciej rundy. W niej wyglądała już na wyczerpaną i po kolejnym obaleniu sędzia zakończył pojedynek na korzyść Niedźwiedź.
Dla polskiej zawodniczki to dziewiąte zwycięstwo na zawodowych ringach. Do tej pory nie odniosła jeszcze żadnej porażki i jest jednym z największych młodych talentów kobiecego MMA.
Łatwość, z jaką Niedźwiedź poradziła sobie z rywalką, mogła być dla niektórych zaskoczeniem, ale jak najbardziej pozytywnym. Cunha na jedenaście starć wygrała w karierze dziesięć, z czego cztery ostatnie kończyła nokautem już w pierwszej rundzie.
Łącznie podczas sobotniej gali kibice obejrzeli dziewięć walk, pięć w formule MMA i cztery w K-1. W najciekawszych pojedynkach Katarzyna Podsiadła pokonała Lucię Mudrochovą, a Martyna Czech okazała się lepsza od Laury Ciulkeviciute.