Dorota Borowska uchodziła za jedną z największych polskich faworytek do olimpijskiego medalu w kajakarstwie. W Tokio od podium dzieliło ją raptem 0,08 s. W czerwcu tego roku udowodniła, że jest obecnie w doskonałej formie. W węgierskim Segedynie wywalczyła złoto mistrzostw Europy w rywalizacji kanadyjkowych jedynek na 200 m. Niestety w poniedziałek okazało się, że na igrzyska raczej nie pojedzie. Wszystko przez dopingową wpadkę.
Tuż przed ogłoszeniem polskiej kadry olimpijskiej okazało się, że w próbce naszej reprezentantki z końcówki czerwca wykryto niedozwoloną substancję, co skutkowało tymczasowym zawieszeniem. - Dorota Borowska, decyzją Międzynarodowej Federacji Kajakowej, została zawieszona. Ma jednak prawo odwołać się i zażądać przebadania próbki B - przekazał w oświadczeniu Polski Związek Kajakowy.
Do tej pory nie było jednak wiadomo, jaką niedozwoloną substancję miała zażyć Borowska. Oficjalny komunikat w tej sprawie wystosowała Międzynarodowa Agencja Testowa (ITA). - ITA informuje, że próbka pobrana podczas ukierunkowanego badania przed Igrzyskami Olimpijskimi Paryż 2024 w dniu 27 czerwca 2024 r. od Doroty Borowskiej dała niekorzystny wynik analityczny dla substancji zabronionej: "metabolit klostebol" - czytamy.
Klostebol znajduje się na liście zabronionych substancji przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) z tego roku. Jest to steryd anaboliczny androgenny, będący pochodną naturalnego hormonu testosteronu. Sportowcy stosują go w celu zwiększenia wydolności. Czynią to jednak bardzo rzadko, gdyż jego działanie jest stosunkowo słabe.
Choć Borowskiej przysługuje możliwość przebadania próbki B, kajakarka ma nikłe szanse na występ na igrzyskach. Jak wyjaśnia ITA: "w okresie tymczasowego zawieszenia zawodnik nie może startować w żadnych zawodach na szczeblu krajowym lub międzynarodowym ani w żadnych innych do czasu rozstrzygnięcia sprawy". - Sprawa jest bardzo poważna, a jej timing jest zły, dlatego że zostało niewiele czasu, żeby to wszystko wyjaśniać. Procedury niestety trochę trwają. A presja czasu jest tutaj olbrzymia - wytłumaczył szef POLADA Michał Rynkowski.
Sama zawodniczka nie przyznaje się do winy i zamierza ubiegać się o badanie próbki B. - Nigdy, przenigdy świadomie nie zażyłam żadnej niedozwolonej substancji. Jestem tak przewrażliwiona na tym punkcie, że jest to wręcz niemożliwe - skomentowała sprawę dla portalu sportowy-poznan.pl.