Rosja używa hakerów jako narzędzia walki ze wszystkimi, którzy w jakikolwiek sposób jej zaszkodzili albo mogą zaszkodzić. Nie tylko w sporcie. Zaczęło się w 2007 roku od cyberataku na Estonię w odwecie za chęć zdemontowania pomnika radzieckiego żołnierza. W lipcu rosyjscy hakerzy wykradli e-maile Hillary Clinton, w sierpniu próbowali włamać się na serwery Trybunału Arbitrażowego w Lozannie, Agencji Antydopingowej (WADA) i MKOl, które zajmowały się aferą dopingową w Rosji.
Hakerom z grupy Fancy Bears udało się sforsować zabezpieczenia WADA i dostać się do skrzynki pocztowej agencji. Znaleźli tam m.in. dokumenty, z których wynika, że w uzasadnionych medycznie przypadkach agencja zgadzała się na przyjmowanie leków z grupy sterydów przez siostry Williams czy też lekarstw z grupy psychostymulantów przez gimnastyczkę Simonę Biles. Hakerzy zapowiedzieli, że to dopiero początek "demaskowania, że WADA i komisja medyczna MKOl są skorumpowane i zakłamane".
I w czwartek wieczorem na stronie internetowej Fancy Bears pojawiły się nazwiska kolejnych 25 sportowców, m.in. brytyjskich kolarzy Bradleya Wigginsa i Chrisa Froome'a, Niemca Roberta Hartinga, Czeszki Petry Kvitovej, a także Madaj. Z opublikowanego dokumentu wynika, że mistrzyni olimpijska w wioślarstwie w maju 2014 roku przez kilka dni przyjmowała lek o nazwie Mannitol (grupa diuretyków).
- Na jednym z treningów piłka uderzyła mnie w oko. Myślałam, że wypłynęło. Okazało się, że miałam wylew wewnętrzny. Nic nie widziałam i prawie tydzień leżałam w szpitalu. Lekarze podali mi w kroplówce lek, który nazywa się Mannitol. To środek obniżający ciśnienie śródczaszkowe i śródgałkowe. Dzięki temu mogłam odzyskać wzrok i powstrzymać, a potem wyleczyć wylew. Sytuacja została zgłoszona do związku i do Światowej Agencji Antydopingowej. Dokument, który opublikowali hakerzy, jest właśnie tego potwierdzeniem - powiedziała Madaj w rozmowie z PAP.
Wioślarkę z Bydgoszczy zbulwersowało to, że kilka polskich mediów poinformowało, że przyjmowała doping. - Moi znajomi co najmniej cztery razy w radiu słyszeli, jak jestem oczerniana, więc domagam się, by teraz co najmniej cztery razy zostało to na antenie sprostowane. Jeżeli tak się nie stanie, podejmę inne kroki - mówiła.
Atak Fancy Bears spokojniej przyjął Froome, który oświadczył, że faktycznie w ciągu dziewięciu lat kariery dwukrotnie wystąpił do WADA o zgodę (i otrzymał ją) na branie leków, w których składzie są substancje z listy zakazanych dla sportowców.
Olivier Niggli, dyrektor generalny WADA, stwierdził, że hakerskie ataki są zemstą za raporty Richarda Pounda i Richarda McLarena, z których wynika, że rosyjskie władze stoją za stworzeniem systemu tuszowania dopingu. Wezwał Rosję do powstrzymania przestępców. Jeszcze w czwartek Witalij Mutko kategorycznie zaprzeczał, jakoby hakerzy pochodzili z Rosji. Dzień później stwierdził, że jeśli WADA poprosi o pomoc, zwróci się do odpowiednich organów w kraju. Podobnie wypowiedział się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Cytowany przez portal r-sport rosyjski ekspert od cyberprzestępczości wątpi jednak, by udało się ustalić dane hakerów. M.in. dlatego, że WADA musiałaby udostępnić śledczym wszystkie swoje dane, także tajne. - A przede wszystkim muszą przedstawić dowody, że atak nastąpił z Rosji. Na razie to są tylko przypuszczenia - zakończył.
Fancy Bears zapowiadają, że nie zamierzają poprzestać. "Będziemy informować świat o dopingu w elitarnych sportach. Bądźcie gotowi na nowe przecieki" - napisali. W świetle historii Madaj zapowiedzi są fałszem, a to, co zrobili dotąd, jest dodatkowo również krzywdzące.