Bogusław Magler: Wyjaśnijmy jedną kwestię. Denis jest zadeklarowanym przeciwnikiem samowolek, zawsze takie zachowania doprowadzały go do szału. Krzysiek Wielicki [kierownik wyprawy] zrobił z jego wyjścia jakąś nieprawdopodobną sprawę. Denis pewnie poszedł po swoje rzeczy i teraz schodzi.
- Od początku było jasne, że pogoda na to nie pozwoli. Nawet tak mocny himalaista jak Urubko nie jest w stanie wejść na szczyt przy tak fatalnych warunkach. Nie róbmy z niego szaleńca. Nigdy Krzyśkowi Wielickiemu nie wykręciłby takiego numeru, że w pojedynkę będzie chciał rozpoczynać atak szczytowy, do tego nie bierze radia oraz ignoruje wszystkich dookoła.
- W moim odczuciu było to jego samotne pożegnanie z górą. Przy okazji zabrał sprzęt z obozu trzeciego [7200 m], w którym spędził dwie noce razem z Adamem Bieleckim. Taki sprzęt - po pierwsze jest bardzo drogi, po drugie bardzo nieelegancko zostawiać go komuś innemu na głowie.
Dosłownie przed chwilą dostałem informację, że Denis był widziany na 7950 m, czyli na wysokości obozu czwartego. W poniedziałek rzeczywiście było okno pogodowe, więc mógł tam dotrzeć, ale niewykluczone, że to jakiś "fake". Muszę to jeszcze potwierdzić. Jeśli to jednak prawda i Denis zdołał wynieść namiot i założył "czwórkę", to znaczy, że dalsza akcja mogłaby nabrać innego kształtu. Oby nie było tak, że dla niego wyprawa właśnie dobiegła końca i szykuje się do domu. Bardzo chciałbym się mylić.
- Takie mam przeczucie, że chce jechać do domu. Jeżeli będę miał możliwość kontaktu z Denisem, to postaram się go przekonać, żeby tego nie robił. Nie skreślajmy go. Mieliśmy zaufanie do Denisa, kiedy jechał na akcję ratunkową na Nangę Parbat, więc bądźmy konsekwentni. Tak naprawdę nie zrobił nic, co mogłoby to zaufanie podważyć. To że sobie wyszedł do góry bez telefonu, nic nie oznacza. Być może miał słabszy dzień. Przecież każdy z nas też przeżywa podobne chwile. Robienie z tego wielkiej sprawy, niemalże o charakterze narodowym, odbieram jako nieporozumienie. Powinno się to załatwiać w zaciszu bazowym, a nie za pośrednictwem mediów.
- Nie znałem tej wypowiedzi. Widziałem za to "setkę", w której Krzysiek mówił, że nawet dobrze się stało, bo to może zdopinguje innych do większego działania na górze. W 1980 roku gdy Wielicki z Leszkiem Cichym wchodzili na Everest, podobny ruch wykonał kierownik wyprawy Andrzej Zawada. Razem z Ryszardem Szafirskim wyszli, markując atak szczytowy. Chociaż było wiadomo, że są w starszym wieku i nie mieliby sił wejść na wierzchołek, ale to spowodowało, że inni się zmotywowali, poszli za nimi i w konsekwencji zrealizowali cel. Znam historię tych wypraw dosyć dobrze i wiem, że tego typu przełomy potrafią często wpływać mobilizująco, a nie destruktywnie. Jedno jest pewne. Od siedzenia w bazie i picia kawy nic się nie urodzi. Denis zachowałby się nie fair, gdyby pojechał do domu. A jeżeli ciśnie w górę, to nawet z radiem czy bez radia robi to, po co tam przyjechał i za co ma płacone. Umówmy się, dla niego wyjście do obozu trzeciego [7200 m], to nie jest wielki wyczyn. To tak, jakby pan wyskoczył po bułki do sklepu.
- Dlatego żeby wejść zimą na K2, trzeba odbyć kilka noclegów bardzo wysoko. Spędzanie dwóch miesięcy w bazie kompletnie nic nie daje. Daje za to wchodzenie do góry, spanie w wysokich obozach, schodzenie i zdobywanie aklimatyzacji. Powiem więcej: ktoś kto nie zaliczy noclegu na 7900 m, po prostu na K2 zimą nie wejdzie. Nie ma innej opcji.
Weźmy przykład Tomasza Mackiewicza, który takiego noclegu przed atakiem szczytowym na Nanga Parbat nie zaliczył i dlatego zginął. Takie są zasady, bardzo sztywne, których trzeba przestrzegać. Musi być nocleg na 7500 m, żeby można było myśleć o wejściu beztlenowym na jakikolwiek ośmiotysięcznik, i to nawet latem.
- Wiele będzie zależało od tego jak po zejściu, przyjmie go kierownictwo i grupa. Jeśli będą robili z tego aferę i zaczną zaogniać konflikt, to pokłócą się i nic z tego nie będzie. Mam nadzieję, że Denis nie będzie tak konsekwentny i jednak zostanie z nimi do końca wyprawy.
- Kiedy czytam te krytyczne komentarze, to jest mi bardzo smutno. Denis Urubko ma polski paszport nie od wczoraj, a co najmniej od trzech lat. Gdyby miał być nielojalny dla Polaków, to już by dawno to zrobił i ich opuścił. Miał na to mnóstwo czasu. Na koniec chcę powiedzieć jedno. Denis nie wspina się z sierpem i młotem, tylko z polskim orzełkiem na piersi. Szkoda, że ludzie o tym zapominają.
Rozmawiał Damian Bąbol
W historii alpinizmu tylko trzy razy próbowano wejść zimą na drugi najwyższy szczyt świata, z czego dwie wyprawy organizowane były przez Polaków. Najwyższa osiągnięta wysokość to 7650 m n.p.m. Dokonali tego w 2003 r. Marcin Kaczkan, Denis Urubko i Piotr Morawski.
RAFAŁ FRONIA
RAFAŁ FRONIA
RAFAŁ FRONIA
RAFAŁ FRONIA