Ekstraklasa. Joan Carrillo - ogień i woda w jednym ciele. Oto nowy trener Wisły Kraków

Kiedy "cabrones" otrzymuje pozytywne znaczenie, a wiatr łagodzi obyczaje? W tym samym czasie, gdy chłodne taktyczne spojrzenie spotyka się z prawdziwą fascynacją kibicowską kulturą. Skomplikowane, prawda? Ale poświęćcie nam chwilę, no może dwie, a wszystko zrozumiecie. Oto Joan Carrillo, nowy trener Wisły Kraków.
Joan Carrillo Joan Carrillo hajduk.hr

Wszystko po to, żeby lepiej zrozumieć ludzi

Porozmawiasz z nim na każdy temat. Zabierze cię w kulinarną podróż dookoła basenu Morza Śródziemnego, opowie o wpływie warunków atmosferycznych na charakter człowieka. - Stare, kamienne miasteczka znajdujące się nad morzem są zawsze do siebie podobne. Tak samo, jak ludzie w nich mieszkający. Ciepło, temperamentność i pełnia życia - my, południowcy, nie bez przyczyny jesteśmy do siebie tacy podobni - snuje swoją opowieść Carrillo w rozmowie z dziennikarzami portalu "Slobodna Dalmacija".

Jeszcze chwila i przejdzie do rozważań na temat różnych typów wiatrów. Tramontana przynosi chłód, ale zapowiada rozpogodzenie. Jugo zachowuje się zupełnie odwrotnie. - Znamy je też w Katalonii, ale chyba aż tak mocno nie oddziałują. Jesteśmy za bardzo zdyscyplinowani - śmieje się ze swojego żartu trener.

Zdążył poznać Chorwację już tak dobrze, żeby znaleźć zależność między klimatem a zachowaniem ludzi. Wygląda, że jest w stanie odszukać trafne odniesienia do życia we wszystkim, co go otacza.

Także w jedzeniu. Zapytany na tym samym portalu o chorwacką kuchnię bez wahania wymienia krostatę i ledeni vjetar (charakterystyczne ciasta). Chwilę zatrzymuje się przy tym drugim deserze, sprawdzając, czy dobrze wypowiedział oba słowa. Wszystko po to, żeby lepiej zrozumieć ludzi, z którymi pracuje i przełożyć to na grunt piłkarski.

Inżynier taktyki

Jeśli ktoś poszukiwałby synonimu do jego nazwiska, to z pomocą przychodzi słowo "praca". Carrillo wierzy w codzienny rozwój, chociaż w obszernym wywiadzie dla portalu telesport.telegram.hr (niedługo po tym, jak objął posadę szkoleniowca Hajduka) pojawiło się u niego kilka wariantów wymowy słowa "improve". Według redaktorów nie miało to najmniejszego wpływu na swobodne rozumienie trenera, z którym rozmowa w pewnym momencie zamieniła się w. monolog.

- Jest zaskakująco otwarty. Ma miękki, śródziemnomorski akcent i strasznie żywo gestykuluje. Wypowiada się dość głośno, jest pełen pasji i energii, ale nie narzuca się. Można odnieść wrażenie, że jest całkowicie pewny swoich przekonań - wyjaśniają.

Carrillo poświęca mnóstwo uwagi kwestiom taktycznym, ale robi to na swój własny, niepowtarzalny sposób. Według niego definicją futbolu jest kontrola. - Kiedy masz piłkę przy nodze, jesteś jej właścicielem, to ty decydujesz, co z nią zrobisz i kiedy - tłumaczy. I wyciąga dłoń: - Rozkłada się to na cztery poziomy: techniczny, fizyczny, taktyczny i mentalny. Gra sama w sobie składa się z dwóch części: jedną jest praca, drugą - szczęście. Dzięki temu pierwszemu istnieje szansa połączenia wszystkich czterech segmentów. A mi chodzi głównie o progres. Dzień w dzień, w każdym aspekcie - poważnieje.

Joan Carrillo Joan Carrillo hajduk.hr

"Na jeden kontakt, na jeden kontakt!"

Carillo w rozmowie z telesport.telegram.hr bardzo dokładnie wyjaśnił główne założenia swojego planu, ale nie zamierzał na tym poprzestać. Zresztą, żeby nie być gołosłownym, wystarczy wspomnieć jego pierwszą konferencję i następujący po niej trening. Kiedy nie zawracał sobie głowy prezentacją, tylko praktycznie od razu poszedł do drużyny. "Na jeden kontakt, na jeden kontakt!" - dało się usłyszeć z jego instrukcji.

Wszystko dlatego, że jego zdaniem intensywność jest jednym z najważniejszych elementów nowoczesnego futbolu. Nie formacje, które uznaje za umowne i drugorzędne. - Owszem, po wyjściu na murawę jest określony kształt, ale jak tylko sędzia zagwiżdże po raz pierwszy. wszystko się zmienia - zwraca uwagę.

Carrillo ponad umownym ustawieniem drużyny stawia to, jak organizowana jest linia odbioru - jak zespół broni w odpowiednich fazach meczu, a jak atakuje. Nie zarzuca swoich piłkarzy milionem informacji, a wypunktowuje im 3-4 rzeczy, których mają się trzymać.

I pressing. Jemu też poświęca mnóstwo uwagi. - Zawodnicy mają myśleć, kiedy nie mają piłki. Nie są wtedy wyłączeni z gry, nie mają biernie czekać aż do nich wróci. Mobilność otwiera możliwości, moi piłkarze muszą myśleć o przesunięciach. To najważniejsza część tego wszystkiego, z czym się mierzę, kiedy buduję jakiś system - mówi.

A na potwierdzenie swoich słów zabiera jednemu z redaktorów zeszyt, ołówek i... zaczyna rysować.


telesport.telegram.hr

Skakanie w szatni

Hiszpański "El Confidencial" zdradził również sztuczkę, której Carrillo miał się nauczyć pod okiem Paco Floresa. Pewnego dnia, jeszcze trenując Videoton, Katalończyk zauważył, że jego podopieczni w ogóle nie strzelają przed 20. minutą.

Znalazł wówczas zaskakujące rozwiązanie problemu. Dostrzegł, że nie chodzi o samo strzelanie, a przede wszystkim o zgranie: - Pomyślałem, że trochę zmienię rozgrzewkę i dodam do niej to, co Paco robił w Espanyolu B. Zaczynaliśmy mecze na dużej intensywności dzięki skakaniu w szatni. Wszyscy mieli podskakiwać w tym samym czasie, a sygnałem informującym, że cała drużyna wykazuje równe zaangażowanie było jedno kliknięcie. Równy czas skoku - wyjaśniał.

Samopoznanie

Ale żeby nikt nie pomyślał: nowy szkoleniowiec Wisły nie wyssał umiejętności analitycznych z mlekiem matki. Czerpał garściami od doświadczonych trenerów, z którymi miał przyjemność współpracować. - Nie ma idealnego szkoleniowca. Paco Flores nauczył mnie dokładności. Clement pokazał, co można zdziałać samym zapewnianiem piłkarzy, że mogą wszystko osiągnąć. Ernesto Valverde podkreślał rolę odpoczynku - zobaczyłem, ile znaczy wolność na boisku - mówi.

I wymienia dalej: - Mauricio Pochettino jest profesjonalistą, nie przestaje myśleć o piłce. Zawsze miał plan awaryjny - na teraźniejszość i na przyszłość. Paulo Sousa udowadniał, że odpowiedzialność musi być podzielona.

Carrillo przyznał, że nie tylko zdobył odpowiednią, rzeczywistą wiedzę, ale poznał też siebie. Zapamiętał, że nie istnieje uniwersalne rozwiązanie - każda drużyna, w każdym kraju potrzebuje indywidualnego podejścia: - Mogę zaszczepić filozofię, ale muszę ją dopasować do mentalności.

Słów potwierdzających jego postawę nie trzeba szukać daleko. Carrillo wyrobił sobie niezłą opinię czy to na Węgrzech, czy już w Chorwacji. Jeszcze zanim objął posadę trenera Hajduka, pojawiło się mnóstwo artykułów, które miały na celu w jakiś sposób przybliżyć jego sylwetkę - wszak niewielu o nim słyszało.

Chorwacka "Sportarena" zebrała kilka opinii piłkarzy, którzy w jakiś sposób mieli do czynienia z katalońskim szkoleniowcem. Najwięcej można wyczytać z wypowiedzi Dinko Treboticia. - Nie był nigdy szczególnie surowy, ale jakoś nie było problemów z dyscypliną. Był autorytetem. Wszyscy go słuchali i szanowali - powiedział zawodnik, wskazując także na analityczny charakter trenera.

O krok dalej poszedł hiszpański "El Confidencial"...


Screen

Trener został porównany do Mourinho ze względu na swoją potężną drobiazgowość i cierpliwość. Carrillo do każdego zadania ma bowiem podchodzić z równym zaangażowaniem i chęcią zgłębienia całego tematu. "Nie różnię się od innych trenerów. Rozwijam się, coś tam udaje się osiągnąć, a zawsze na końcu są te wielkie cele. Tak jak Mourinho chciał podbijać ligę. Wszyscy mamy marzenia". W swojej podróży po różnych klubach Katalończyk nigdy nie zapominał, żeby zwracać uwagę nawet na te elementy, które pozornie nie oddziałują na jego treningi.

Wisła Kraków - Cracovia 1:1 Wisła Kraków - Cracovia 1:1 MICHAŁ ŁEPECKI

Vamos Cabrones

Carrillo zakochał się w Hajduku niemalże od pierwszego wejrzenia. I w mieście, i w klubie. Jego fascynacja była jak najbardziej prawdziwa. - Już w drodze z lotniska doświadczyłem, czym jest Split. Pamiętam, że byłem pod wrażeniem ścian budynków i murów, które nosiły na sobie ślady futbolu. Herb Hajduka - wspominał w wywiadzie dla portalu "Slobodna Dalmacija".

Szkoleniowiec podkreślał, że owszem, piłka nożna w Hiszpanii jest czymś ogromnym, ale w Barcelonie nie uświadczysz takich obrazków. Ponoć od razu po zameldowaniu się w hotelu zadzwonił do swojej żony i pełny entuzjazmu oświadczył, że musi to zobaczyć na własne oczy. "Całe miasto żyje Hajdukiem".

Kataloński trener od zawsze odnosił się z ogromnym szacunkiem do kibiców. Jeszcze w większym stopniu, gdy przejął stery w Splicie i przekonał się, że klub nie jest w najlepszej sytuacji finansowej, wyniki bywają różne, a kibice zawsze stoją za nim murem. - Są z niego dumni. Drużyna nigdy nie jest sama, a to oznacza dodatkowe przygotowanie mentalne do meczów. W każdym zespole kibice pragną zwycięstw, oczywiście, ale są przy tym inteligentni. Nie oszukasz ich, widzą naprawdę dużo. To bardzo ważne - podkreślał w wywiadzie dla telesport.telegram.hr.

Carrillo był pod wrażeniem, że niezależnie od tego, gdzie grają jego piłkarze, będą mieć wsparcie. Wpływy były wzajemne. Nie tylko Katalończyk wyrażał prawdziwą fascynację kibicowską kulturą, a. sami kibice znaleźli inspirację w ojczystym języku trenera.

Podopieczni Carrillo byli motywowani przez najzagorzalszych entuzjastów Hajduka okrzykami ?Vamos Cabrones!, które na tyle przylgnęły do drużyny, że pojawiały się w szatni i na portalach kibicowskich jako wezwanie do wzmożonego wysiłku. W końcu głos zabrał sam szkoleniowiec. - Słowo cabron ma wiele znaczeń, ale w regionie, z którego pochodzę jest używane do określenia mądrej, inteligentnej i bardzo uzdolnionej osoby. Cabron to urodzony lider, zwycięzca. To jest właśnie to, czego szukam u swoich piłkarzy - wskazywał.

Trener znalazł w głowie bardzo sprytne wytłumaczenie słowa, które w rzeczywistości oznacza "skur***a". Klub i kibice dostosowali je do własnych potrzeb i nadali mu humorystyczny wydźwięk.

Przyjazna atmosfera nie trwała jednak szczególnie długo, a punktem kulminacyjnym była porażka Hajduka 2:3 z Rudes, ostatnią drużyną w lidze. Już nawet nie chodziło o sam wynik, a okoliczności jakie do niego doprowadziły. Zawodnicy Carrillo do końca pierwszej połowy prowadzili 2:0, ale po przerwie wszystko się posypało: pojawiły się dziwne decyzje personalne, masowo marnowane sytuacje, na boisku wylądowały race, a przeciwnik potrzebował nieco ponad dwudziestu minut, żeby wyjść na prowadzenie.

Po meczu rozpętało się prawdziwe piekło. Kibice żądali oddania koszulek, wykrzykiwali, że piłkarze nie są godni reprezentowania tej drużyny. Z trybun poleciały różne przedmioty - zapalniczka trafiła Frana Tudora, obrońcę.

Carrillo po meczu nie schował głowy w piasek i nie uciekał odpowiedzialności. W rozmowie z 24sata.hr przyznał, że szuka przebaczenia u kibiców za to, co stało się z zespołem. Nie zdążył. Pożegnał się z posadą trenera, chociaż sam wierzył, że jeszcze jest w stanie wyciągnąć drużynę z kryzysu. Mimo wszystko do zderzenia dwóch żywiołów nie doszło wraz z chwilą, gdy na murawie wylądowały race - ta walka rozgrywała się już wcześniej w samym  Carrillo. Szkoleniowcu, który z jednej strony reprezentuje analityczny chłód, a z drugiej ogromną temperamentność.

Więcej o:
Copyright © Agora SA