W Korei i Japonii Niemcy trafili do grupy z trzema outsiderami. Już w pierwszym meczu pokonali Arabię Saudyjską 8:0, a Miroslav Klose zdobył hat-tricka strzelając wszystkie gole głową. Reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów wygrała grupę z siedmioma punktami na koncie. Z drugiego miejsca wyszła Irlandia m.in. dzięki remisowi z Niemcami po bramce Robbiego Keane'a w doliczonym czasie gry. Arabia Saudyjska nie z zerowym dorobkiem punktowym i bilansem bramkowym 0:12 zajęła ostatnie miejsce w grupie.
Ta grupa była jedną z najsłabszych w historii mundiali. Japończycy, jako gospodarze turnieju, losowani byli z pierwszego koszyka, a wśród rywali nie mieli liczących się o najwyższe cele reprezentacji. Japonia wygrała grupę z siedmioma punktami na koncie. Drugie miejsce w ostatnim meczu zapewnili sobie Belgowie, którzy po dwóch kolejkach mieli tylko 2 punkty. W decydującym spotkaniu pokonali Rosję 3:2. Sborna zakończyła z rozgrywki na trzecim miejscu, a Tunezja z jednym oczkiem na koncie była czwarta.
Po losowaniu grup na mundial w 2006 roku w Niemczech Polacy byli stawiani, obok gospodarzy, jako faworyt do wyjścia z grupy. Kadra Janasa jeszcze przed mistrzostwami wygrała mecz towarzyski z Ekwadorem 3:0. Pierwszy mecz na mundialu szybko jednak zweryfikował formę naszych piłkarzy, którzy przegrali właśnie z Ekwadorem 0:2. W drugim meczu turnieju Polacy przez 90 minut nie dali wbić sobie bramki, w czym ogromną zasługę miał Artur Boruc. Niestety w doliczonym czasie gry Oliver Neuville zdobył gola i pozbawił biało-czerwonych szans na awans. W meczu o honor z Kostaryką bohaterem został Bartosz Bosacki, który zdobył dwa gole, a Polska wygrała 2:1. Awans do 1/8 finału wywalczyły reprezentacje Niemiec i Ekwadoru.
Cztery lata później w Niemczech reprezentacja Hiszpanii spacerkiem przeszła rundę grupową. Na początek pokonali 4:0 debiutującą na mundialu Ukrainę. Podopiecznym Ołeha Błochina udało się jednak awansować z drugiego miejsca po zwycięstwach z pozostałymi rywalami. Hiszpanie wyszli z pierwszego miejsca z kompletem punktów. Arabia Saudyjska i Tunezja zakończyły udział w mistrzostwach świata z jednym punktem.
Reprezentacja Nowej Zelandii w 2010 roku była o krok od sprawienia największej niespodzianki na mundialu w ostatnim dwudziestoleciu. Po trzech remisach All Whites zajęli trzecie miejsce w grupie. Największą kompromitacją tego turnieju były występy Włochów. Kadra Marcello Lippiego zdołała zdobyć tylko 2 punkty po remisach z Nową Zelandią i Paragwajem. W składzie Italii grali tacy zawodnicy jak Buffon, Chiellini, Cannavaro, De Rossi czy Pirlo. Mimo to, Włosi zajęli ostatnie miejsce w grupie. Awans do kolejnej fazy wywalczyły drużyny Paragwaju i Słowacji.
Francuzi i Szwajcarzy byli murowanymi faworytami do wyjścia z tej grupy. Reprezentacje Ekwadoru i Hondurasu miały być dostarczycielami punktów. Helweci w pierwszym meczu z Ekwadorem wygrali rzutem na taśmę, strzelając gola na 2:1 w doliczonym czasie gry. Schody zaczęły się, gdy w drugiej kolejce przegrali 2:5 z Francuzami. W ostatnim spotkaniu z Hondurasem bohaterem został Xherdan Shaqiri, który ustrzelił hat-tricka i tym samym dał awans swojej kadrze z drugiej pozycji. Reprezentacja Trójkolorowych do pogromu na Szwajcarią dorzuciła zwycięstwo z Hondurasem i remis z Ekwadorem i z pierwszego miejsca awansowała do 1/8 finału.
Argentyńczycy - przyszli wicemistrzowie mundialu w Brazylii - trafili na bardzo przeciętnych przeciwników. Jak się później okazało ci przeciętniacy napsuli bardzo sporo krwi Messiemu i kolegom. Co prawda Albicelestes z kompletem punktów awansowali z pierwszego miejsca, ale łatwo nie było. Wygrali kolejno z Bośnią 2:1, Iranem 1:0 (gol Messiego w 90. minucie) i Nigerią 3:2. Z drugiego miejsca z czterema punktami wyszła właśnie Nigeria. Trzecie miejsce z jednym zwycięstwem zajęła Bośnia, a Iran z punkcikiem zajął ostatnią pozycję.