Rod Laver - najwybitniejszy tenisista mijającego wieku

Rod Laver to jedyny tenisista, który dwa razy wygrywał Wielkiego Szlema. Czy w XXI wieku ktoś zdoła powtórzyć jego osiągnięcie?

Rod Laver - najwybitniejszy tenisista mijającego wieku

Rod Laver to jedyny tenisista, który dwa razy wygrywał Wielkiego Szlema. Czy w XXI wieku ktoś zdoła powtórzyć jego osiągnięcie?

Wimbledon przeżywał chwile nostalgii. W środku turnieju na korcie centralnym spotkali się mistrzowie singla i debla z minionych lat. Ustawili się w trzech rzędach. 58 dawnych zwycięzców Wimbledonu. W samym środku fotografii, między Nealem Fraserem i Royem Emersonem, stanął Rod Laver. Gdy mówi się o największych graczach stulecia, zawsze pojawia się jego nazwisko. Na Wimbledonie triumfował cztery razy.

- Od samego początku rywalizacji był zawsze Laver - powiedział kiedyś Sampras. Miał 13 lat, gdy jego tenisowy opiekun, doktor Fischer pokazał mu film na taśmie super 8. - Taki musisz być - zawyrokował Fischer. Na filmie były zarejestrowane uderzenia Roda Lavera, największego z wielkich. Australijczyk wygrał w latach 60. 47 turniejów i przy tym wszystkim uchodził za bardzo opanowanego, powściągliwego człowieka. Nie pokazywał emocji, nie dyskutował, wygrywał i odjeżdżał. - Jakikolwiek gracz, który nigdy nie zmienia wyrazu twarzy, jest najgroźniejszy - twierdził Fischer. Sampras miał być jak Laver, tylko lepszy.

Oglądał zatem po treningach filmy. - Podobał mi się sposób gry Lavera. On nie miał słabych punktów, opanował każde uderzenie i potrafił wygrywać na każdej nawierzchni - wspomina Sampras.

W istocie Laver uosabiał agresywny styl gry na całym korcie, który Fischer pragnął przenieść na swojego utalentowanego wychowanka. Nadto, co równie ważne, "reprezentował złoty standard dżentelmeńskich zasad" ("Ace"), który Fischer również wpajał w Samprasa.

- Zawsze patrzyłem na starsze pokolenie graczy, jak Laver czy Rosewall - mówił Amerykanin po triumfie w 1990 roku. - Podziwiam te czasy. Sądzę, że niektórzy zawodowcy w moim wieku zapomnieli już o tych nazwiskach. A to były indywidualności z klasą. Chciałbym także zaliczać się do tej kategorii.

Zanim Sampras zdominował ostatnią dekadę na kortach, zdobył 13 tytułów wielkoszlemowych, sześć razy kończył sezon na pierwszym miejscu w rankingu, wielu specjalistów uznawało Lavera za największego gracza w kronikach tenisa. Dwa razy zdobył Wielkiego Szlema, czyli w tym samym roku wygrywał mistrzostwa Francji, Anglii, USA i Australii. Don Budge zdobył Wielkiego Szlema raz, w 1938 roku. Gdy pierwszy raz Australijczyk dokonał tej sztuki jako amator w 1961 roku, na korcie brakowało kilku rywali z listy zawodowców. Gdy powtórzył sukces w 1969 roku, a więc już w erze open, nikt nie kwestionował jego supremacji. Tyle że porównując to z dzisiejszymi wymogami tenisa, wtedy Wielkie Szlemy rozstrzygano praktycznie na dwóch nawierzchniach - cegle i trawie.

Laver pochodzi z miasteczka Rockhampton w Queenslandzie. Jego ojciec miał ambicję zrobienia tenisistów ze swoich trzech synów. - Któregoś dnia któryś z was pojedzie na Wimbledon - mówił senior rodu. - Sądziłem, że będzie to mój starszy brat Trevor - wspomina Rod. - On jeden dobrze wyglądał w tamtym czasie. Ja byłem bardzo mały i drobny.

Gdy chłopcami zajął się Charlie Hollis, szybko dostrzegł, że właśnie Rod ma szanse być najlepszy. - Miał sokoli wzrok - wspominał Hollis. Wierzyłem, że zostanie mistrzem.

Laver jeździł na juniorskie turnieje, setki mil od domu. Trenował codziennie od rana, wstając o piątej rano i jeżdżąc na rowerze blisko 10 km do miejskich kortów, po południu - po szkole i wieczorem z ojcem, gdy skończył prace domowe.

Twardo trenował z Hollisem, który wpajał mu tenisową historię i dobre maniery. Opowiadał Laverowi o wielkich graczach, jak Budge i Crawford, powtarzał, że jako mistrz ma przynieść dumę ludziom, których reprezentuje. Z Rockhampton, Queenslandu, Australii.

Gdy miał czternaście lat, już jako czołowy junior stanu trafił do tenisowej kliniki w Brisbane prowadzonej przez sławnego Harry'ego Hopmana. Ten, gdy zobaczył chudego, kościstego kandydata na mistrza, nazwał go sarkastycznie "Rocket" - Rakieta. Z czasem przezwisko nabrało innego znaczenia, które sygnalizowało respekt, absolutnie pozytywny, etykietkę dla kogoś bardzo wyjątkowego.

Zresztą mimo stosunkowo niskiego wzrostu (174 cm) Laver miał i przewagi do tenisa; grubość lewego przedramienia jak u boksera wagi ciężkiej Rocky'ego Marciana, nadgarstek zaś większy niż u innego mistrza ringu Floyda Pattersona.

Gdy miał 15 lat, odnosił już takie sukcesy, że poważnie zaczął myśleć o tenisowej karierze. Opuścił szkołę, przeniósł się do Brisbane, podjął pracę w firmie Dunlopa.

W 1959 roku po raz pierwszy zagrał w finale Wimbledonu, uległ w finale Peruwiańczykowi Aleksowi Olmedo.

W 1962 po raz pierwszy zdobył Wielkiego Szlema. Krótko po tym przeszedł na zawodowstwo i nie mógł bronić tytułów. Najlepsi grali wtedy już jako profi; Lew Hoad, Ken Rosewall, Pancho Gonzales, Butch Buchholz, Andres Gimeno. Laver podpisał kontrakt wart 110 tys. dolarów, który przewidywał grę w 150 miastach w ciągu 250 dni. Z czasem zaczął wygrywać i wśród zawodowców, ale brakowało mu gry w prestiżowych turniejach. - Pamiętam, jak w 1963 poproszono mnie, abym zwrócił klubowy krawat, bo przeszedłem na zawodowstwo - wspominał. Na ten czas unieważniono jego członkostwo w All England Club. W 1968 zawodowcy i amatorzy mogli już grać razem, turnieje zyskały status open. W 1969 roku Laver pokonał w finale Wimbledonu Tony'ego Roche'a. - Zrobiłem dumny rundę wokół kortu i wreszcie odzyskałem mój krawat.

Podczas Australian Open w tym samym roku zagrał w półfinale chyba najdłuższy mecz w karierze - 90 gemów. Pokonał Roche'a, a potem Gimeno. To był rok, gdy zdobył Wielki Szlem open.

Każdy gracz czuł przed nim respekt. "Nie tylko przez jego artystyczny tenis, mieszankę elegancji i fantazji, związaną z nigdy nie gasnącym życzeniem zwycięstwa" - pisał 20 lat temu "Tennis Magazin". "Dużą część swoich osiągnięć zawdzięczał niezwykłej wierze w siebie. Potrafił, bardzo rozumnie, znajdować wyjście z najbardziej beznadziejnych sytuacji na korcie". - Zawsze wiedziałem, że można rezultat gry odwrócić w ciągu niecałych pięciu minut. Przychodzi taka chwila jak tajemnicza liczba albo czas w trakcie meczu. Do tego momentu nic nie można robić. Przegrywam 1:5 i nagle jest już 5:5 - opowiadał. Duch walki i stoicki spokój pomagały mu w krytycznych momentach. Przez 23 lata oficjalnej kariery tylko raz podszedł do sędziego i spytał: - Jest pan pewien swego orzeczenia?

Na długo pozostanie w pamięci jego finał WTC w Dallas z Rosewallem. Ten mecz, który kończył się po trzech godzinach tie-breakiem, zebrał 23-mln widownię przed telewizorami. Laver wygrał dogrywkę 5:3.

Gracz niepowtarzalny. "Tennis Magazin" przypomina takie zdarzenie: "W połowie lat 70. Laver podpisał umowę z producentem rakiet aluminiowych. Były to marne rakiety. Podczas jednego tylko treningu Australijczyk zużywał i cztery sztuki. Gdy zgłaszał uwagi u producenta, powiedziano mu, że to dlatego, iż uderza piłki inaczej niż jakikolwiek gracz na świecie. Na szczęście znalazł w końcu użyteczną ramę i pilnował jej niczym diamentu.

Potem powrócił do starej, drewnianej rakiety. - Z tą metalową więcej straciłem pieniędzy, niż zarobiłem na kontraktach - stwierdził. W 1971 roku został pierwszym tenisowym milionerem. Suma jego nagród przekroczyła milion w ciągu roku.

Dwa lata temu podczas nagrywania telewizyjnego programu o sportowcach stulecia doznał wylewu krwi do mózgu. Długi czas leżał częściowo sparaliżowany w szpitalu. Nie mógł mówić. Lekarze zapowiadali, że powrót do zdrowia będzie trwał miesiącami.

Znów pojawia się przy okazji tenisowych turniejów. Opowiada, że tenis to nie wrestling, rodzice chcą w klubach oglądać, jak ich dzieci rosną i cieszą się sportem. Nigdy nie myślał o swoim miejscu w historii tenisa, choć jest szczęśliwy ze swoich dokonań. - Nie chciałem być uznawany za najlepszego gracza na świecie. Zawsze po prostu grałem, jak tylko najlepiej potrafiłem, i cieszyłem się z tego.

Nie bardzo widzi gracza, który powtórzy w ciągu roku jego wyczyny. Ma na koncie 11 wielkoszlemowych turniejów. Sampras wygrał 13. Ale po wygranym turnieju, gdy dzwoni do doktora Fischera, słyszy pytanie: - Ale dlaczego do dzisiaj nie wygrałeś French Open?

Gracze stulecia (według miesięcznika "Tennis Match"):

lecia: 1. Rod Laver 2. Pete Sampras 3. Bjoern Borg. 4. Bill Tilden 5. Jimmy Connors 6. John McEnroe 7. Ken Rosewall 8. Ivan Lendl 9. Don Budge 10. Roy Emerson 11. Pancho Gonzalez 12. Bobby Riggs 13. Jack Crawford 14. Fred Perry 15. Jack Kramer 16. John Newcombe 17. Tony Trabert 18. Guillermo Vilas 19. Ellsworth Vines 20. Mats Wilander 21. Ilie Nastase 22. Boris Becker 23. Stefan Edberg 24. Arthur Ashe 25. Stan Smith 26. Lew Hoad 27. Rene Lacoste 28. Jean Borotra 29. Henri Cochet 30. Frank Parker.

Wojciech Nowosielski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.