Sylwetka rosyjskiego tenisisty Marata Safina

Jeśli on nadal będzie grał na tym poziomie, to przez wiele lat może zajmować pierwsze miejsce w rankingu - mówi o Safinie Amerykanin Pete Sampras

Sylwetka rosyjskiego tenisisty Marata Safina

Jeśli on nadal będzie grał na tym poziomie, to przez wiele lat może zajmować pierwsze miejsce w rankingu - mówi o Safinie Amerykanin Pete Sampras

- Jeśli on nadal będzie grał na tym poziomie, to przez wiele lat może zajmować pierwsze miejsce w rankingu - mówi o Safinie Amerykanin Pete SamprasKort przypominał bokserski ring, gdzie zmierzyło się dwóch bokserów wagi superciężkiej - pisał francuski dziennik "l'Equipe" po niedzielnym finale turnieju Masters series w Paryżu, gdzie Rosjanin Marat Safin pokonał Australijczyka Marka Philippoussisa. Była nawet, jak na ringu, krew, gdy Safin tak niefortunnie upadł na korcie, że zranił się w twarz własną rakietą. "Trzeba oddać co należne rosyjskiemu tenisiście, który udowadnia, że wejście w XXI wiek oznacza zdjęcie białych rękawiczek i przekształcenie tenisa w rodzaj bojowej sztuki - komentował dalej "l'Equipe". "To było starcie gigantów, które sprawiedliwie mógł rozstrzygnąć tylko tie-break" - dodał "Le Figaro". Safin, który wygrał w tym roku siedem turniejów, w tym dwa masters series i wielkoszlemowe, zebrał już moc komplementów. "Tenis milenijny" - oceniał jego występ w Nowym Jorku komentator amerykańskiej sieci CBS. - Jeśli on nadal będzie grał na tym poziomie, to przez wiele lat może zajmować pierwsze miejsce w rankingu - orzekł Amerykanin Pete Sampras. - Przypomina mi Beckera z jego wielką ambicją. Ma wszystko, czego potrzebuje tenisista: głowę, grę i osobowość - oceniał Ion Tiriac. - Byle teraz znaleźli się koło niego odpowiedni ludzie.- On pokazuje na korcie emocje i ma fantastyczny uśmiech. Tenis zyskał niezwykłą osobowość - mówi o Safinie John McEnroe. W wyrażaniu emocji Amerykanin znalazł więc godnego spadkobiercę. Do niedawna liczono rozwalone przez Safina w złości rakiety, jego bilans za zeszły rok to 48 sztuk. Ale potem zaczęto też liczyć sukcesy. Transformacja z rozhukanego, dojrzewającego młodzieńca na mistrza zaczęła się na wiosnę tego roku.- Rozmawiałem z moim coachem Andriejem Czesnokowem, to było przed turniejem w Barcelonie. Gdy do mnie mówił, myślałem, że wiem, o co chodzi. Ale gdy zaczynałem mecz, wychodziło na to, że jednak nic nie rozumiem. Masz walczyć, tylko walczyć - powtarzał. A ile ja przegrałem meczów 0-6 w drugim secie... - Nigdy nie stałem na korcie pięć godzin i nie trenowałem z Safinem, nigdy nie uczyłem go, jak grać w tenisa - wspomina na łamach magazynu "Tennis" Czesnokow, zawodowiec jeszcze w latach 80., gdy istniał Związek Radziecki. - Starałem się tylko ukierunkować jego myślenie. Przekazywałem mu całe moje doświadczenie zawodnika, a on to połykał, tak jak ktoś wygłodzony, kto rzuca się na jedzenie. Nie rozmawiałem z nim o wynikach, tylko o tym, że ma być fighterem, tak jak Connors czy Muster. Właściwie Safin walczył zawsze. Gdy miał 14 lat, jego ojciec, prezes klubu w Moskwie, i matka, Rausa Islanova, pierwszy trener, załatwili mu wyjazd do Hiszpanii, do szkoły tenisowej. Był to moment przełomowy w jego karierze. - Byłem zmęczony walką z matką, która trenowała mnie od szóstego roku życia. Walczyłem i z ojcem. On kiedyś grał w piłkę nożną i wciąż się kłócił z innymi piłkarzami. Gdy ma się takiego ojca, z reguły jest się równie porywczym.Grając w Walencji na wolnych, ziemnych kortach Safin opanował znakomicie oburęczny bekhend i morderczy forhend, co uzupełniał silnym serwisem. - Serwuje z podobną łatwością, balansem ciała i elastycznością co Sampras - powiedział Patrick McEnroe. Jego brat John dodawał: - Zręczność, z jaką się porusza na korcie i uderza piłkę, pozwala mu zachować dużo energii. Gra z głębi kortu kończące piłki, jakby się tylko rozgrzewał. Jak wielcy tenisiści, którzy czasem sprawiali wrażenie, że wszystko robią zbyt lekko.Na ostatni turniej US Open Safin nie jechał jako faworyt, choć miał już na koncie zwycięstwo na twardych kortach w Toronto i finał w Indianapolis. Ale już po jego pierwszym meczu "New York Post" prorokował: Być może kiedyś wygra wielkiego szlema.

I tak się stało. Finałowy mecz US Open z Samprasem rozstrzygnął w 98 minut. - Nie mogę powiedzieć, że Safin jest jak Sampras sprzed kilku lat, ale pierwszy raz Pete grał z kimś, kto jeszcze lepiej biega i mocniej odbija.- Mam uczucie upokorzenia - opowiadał po meczu Sampras. - To spotkanie przypomina mi inny mecz, gdy miałem 19 lat i przejechałem niczym walec parowy po Agassim. Teraz przejechano po mnie.Tydzień po US Open i zwycięstwie w Pucharze Prezydenta w Taszkiencie Safin objął prowadzenie w Champions Race. Po triumfie w Paryżu przewodzi też w tak zwanej Entry List, opracowywanej na bazie klasycznego rankingu ATP, gdzie dodaje się wyniki z ostatnich 52 tygodni. Odebrał też Johnowi McEnroe tytuł najmłodszego tenisisty, który kiedykolwiek objął pierwsze miejsce w rankingu. McEnroe, gdy tego dokonał w marcu 1980 roku, miał 21 lat i 15 dni. Safin ma 20 lat i 10 miesięcy.I korzysta z uroków życia. - Dlaczego mam potem sobie wyrzucać: Jołki-połki, miałeś 20 lat i byłeś idiotą, bo nie pozwalałeś sobie na wiele! Gdy będę miał 50 lat, nie w głowie mi będą już dyskoteki i wesołe towarzystwo. Staram się brać to, co w młodości jest potrzebne. I czasu mi starcza, żeby chodzić na tańce i do kina , uczyć się języków - hiszpańskiego i angielskiego, czytać książki . Po paryskim turnieju pojechał np. wraz z Kafielnikowem do Moskwy, na mecz Spartaka z Arsenalem.- Taki jesteś przystępny, z wszystkimi się fotografujesz, wszystkim dajesz wywiady i rozdajesz autografy. Po prostu dusza człowiek. Nie masz tego nieraz dość? - pytał w wywiadzie reporter rosyjskiego tygodnika "Argumenty i Fakty".- Czasem już mięśnie żuchwy bolą, na turnieju w Moskwie faktycznie już się wszystko nawarstwiło, rozdawałem 300 autografów w dzień. No, ale nie mogę odmówić ludziom, którzy do mnie podchodzą, przyjeżdżają Bóg wie skąd. Oni są przecież moimi gośćmi.

no

Copyright © Agora SA