Norbert Rokita, dyrektor mityngu, zapewniał na wczorajszej konferencji prasowej w Warszawie, że przygotowania do zawodów są dopięte na ostatni guzik. - Nie boję się, że nie przyjdą ludzie. Po przebudowie trybuny stadionu Olimpii zmieszczą 7 tys. widzów. Uważam, że gorzej będzie, jeśli niektórych chętnych do oglądania zawodów odprawimy z kwitkiem - podkreśla Rokita.
Kibice lekkoatletyki ostrzą już sobie zęby na pojedynek świeżo upieczonego rekordzisty Polski na 400 m ppł. Marka Plawgi z byłym rekordzistą, mistrzem Europy, Pawłem Januszewskim. - Nie boimy się ścigać razem - odpowiadają zgodnie. - Właściwie do tej pory rywalizowaliśmy tylko dwa razy, kiedy nasze "życiówki" bardzo się różniły. Po raz pierwszy pościgamy się, biegając na podobnym poziomie.
Plawgo w swoim pierwszym tegorocznym starcie poprawił o 0,01 s rekord Polski Januszewskiego, a rekord życiowy - o ponad 1 s. - Mnie cieszy to, że mam dobrego rywala. Lubię z nim razem trenować. Ale kiedyś to on przyjeżdżał na moje treningi na zgrupowania centralne. Teraz pewnie jego trener będzie chciał dyktować warunki - mówi 29-letni Januszewski.
Januszewski chwali Plawgę, jego podejście do zawodów, które jest lepsze niż do treningów: - Ma tendencje, żeby się spóźnić na trening, coś odpuścić, ale na zawodach to potwór. Prawdę mówiąc, nie widzę możliwości, byśmy jak 400-metrowcy mogli przygotowywać się zawsze razem. Między nami jest za dużo różnicy, choćby przepaść wiekowa.
- Ja też uważam, że nie mogę cały czas ćwiczyć z Pawłem. Teraz pościgamy się kilka razy. Pierwszy raz w Poznaniu. Ale ja szykuję się najbardziej na pojedynek z nim w finale mistrzostw świata w Edmonton - mówi Plawgo.