Przed Pucharem Davisa - szukanie nieobliczalnego

- Nie oszukujmy się, nie jesteśmy faworytami - mówi Wojciech Andrzejewski, szef wyszkolenia Polskiego Związku Tenisowego przed meczem w Pucharze Davisa z Izraelem, który w weekend zostanie rozegrany w Bytomiu

Przed Pucharem Davisa - szukanie nieobliczalnego

- Nie oszukujmy się, nie jesteśmy faworytami - mówi Wojciech Andrzejewski, szef wyszkolenia Polskiego Związku Tenisowego przed meczem w Pucharze Davisa z Izraelem, który w weekend zostanie rozegrany w Bytomiu

Stawką jest awans w rozgrywkach II grupy strefy Euro-afrykańskiej. Zwycięzca zmierzy się z Jugosławią lub RPA.

Najbardziej znaną postacią w drużynie Izraela jest Harel Levy, który w ubiegłym sezonie grał w finale turnieju Masters Series w Toronto. Zajmuje 68. miejsce w Champions Race i 50. w technicznym rankingu ATP. Na pytanie, czy ludzie w Izraelu interesują się tenisem, odpowiadał podczas internetowego czatu ATP: - Nie bardzo, mam nadzieję, że zmieni się to, kiedy ja będę grał jeszcze lepiej.

W tym sezonie Levy pokonał w Scottsdale Australijczyka Andre Ilie i Anglika Tima Henmana. Jego marzeniem jest zwycięstwo w finale US Open nad Pete'em Samprasem. Gra dobrze na kortach ziemnych, ale jak przystało na zawodowca, dobrze radzi sobie też na kortach twardych, w ubiegłym roku zakwalifikował się do gry na trawie Wimbledonu.

Zawodowcem jest od 1995 roku. Jego ojciec mówi, że wychowanie tenisisty w kraju, gdzie nie ma wielkich turniejów i dzikich kart, to był "piętnastoletni projekt i wielka rodzinna inwestycja". Dopiero kilka miesięcy temu Levy skończył trzyletnią służbę wojskowa, ale miał wyrozumiałych dowódców i przez pół każdego roku mógł bez przeszkód podróżować po turniejach.

Oprócz Harela Levy w składzie Izraela znaleźli się: Noam Okun, Noam Behr i Amir Hadad zajmujący w rankingu ATP wyższe miejsce niż polscy tenisiści . Ekipa gości dotarła do Bytomia w poniedziałek. Przedstawiciele izraelskich służb specjalnych zapowiedzieli, że nie życzą sobie, by ujawniać miejsce zakwaterowania lub inne szczegóły pobytu. - Zabronili nawet wywieszania tabliczki z nazwą ich kraju na drzwiach szatni - mówią pracownicy bytomskiego klubu. Kapitanem zespołu jest Amos Mansdorf, znany tenisista, który grał jeszcze pod koniec lat 80.

Kapitan polskiego zespołu Lech Bieńkowski wybierał skład z sześciu graczy, którzy trenowali na kortach Górnika Bytom i grali ze sobą eliminacje, ich nazwiska to: Bartłomiej Dąbrowski, Łukasz Kubot, Filip Anioła, Krzysztof Kwinta, Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg.

- Jak wygrać mecz? Trzeba szukać tego, co nieobliczalne. Moim zdaniem należy postawić na młodego zawodnika, który bez obciążenia psychicznego, na luzie, zagra z Levy'm. W tym tkwi szansa na niespodziankę - mówi Wojciech Andrzejewski, szef wyszkolenia PZT.

Trzy razy jak dotąd spotykali się tenisiści obu krajów. W 1950 i w 1967 w Warszawie triumfowali Polacy, w tamtych zespołach grali, m.in. Władysław Skonecki, Józef Piątek, Wiesław Gąsiorek, Mieczysław Rybarczyk i Tadeusz Nowicki. W 1984 roku w Jerozolimie zwyciężyli tenisiści Izraela, w polskiej drużynie grali wówczas: Wojciech Fibak, Wojciech Kowalski i Waldemar Rogowski.

Liczba meczu

442

Tyle miejsc dzieli w rankingu najlepszego polskiego tenisistę od najlepszego izraelskiego. Łukasz Kubot jest 492., Harel Levy zajmuje 50. pozycję

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.