Środki dopingujące najczęściej dostarcza trener, ale jeśli mu czegoś akurat brakuje, nie ma problemu. Dzwonisz do apteki, pytasz, czy mają np. EPO. Nie zadają zbędnych pytań, nawet dostarczą do domu. 60 euro, strzykawki w komplecie. Nie musisz się z braniem kryć, bo wszyscy wokół wręcz zachęcają. I uspokajają: wpadki się nie bój. Zwłaszcza jeśli jesteś znany albo jeszcze nieznany, ale dobrze rokujący.
Czasem ktoś z ministerstwa sportu dzwoni do związku sportowego z pytaniem: a kto to u was wpadł na dopingu? Jeśli to jakiś przeciętniak, to wpadkę się ogłasza. Jeśli ktoś znany albo zdolny, da się wyciszyć. Nawet na poziomie międzynarodowym. To będzie wtedy kosztować fortunę, ale jest do zrobienia.
Najlepiej się oczywiście nie dać złapać. Dlatego trener na wszelki wypadek zawsze zapyta, czy masz jeszcze zapas czystego moczu w lodówce, jak radził. Jeśli nie masz, a wezwali cię na badanie, też nie trać spokoju. - Dostaniesz tam różowy formularz, prześlij mi numer formularza i zaśnij bez nerwów - miał mówić jednej z rosyjskich zawodniczek Siergiej Portugalow, szef komisji medycznej związku lekkoatletycznego. Portugalow przepracował kawał życia w sowieckim sporcie, jeszcze jako trener. Po rozpadzie ZSRR też się odnalazł w życiu. Dostarcza, rozpisuje plany brania, w sytuacjach awaryjnych wie, do kogo się zwrócić. Za swoje usługi chce działkę z premii zdobywanych przez sportowców. Na swoją działkę czeka też tuszujący na każdym innym szczeblu: w laboratorium antydopingowym, w międzynarodowej federacji. Tuszowanie tych zagranicznych wpadek to już ostateczność. Przed wyjazdem na zawody poza Rosję wszyscy są badani. Jeśli ktoś wpadnie, to po prostu nie jedzie. Nie jest dyskwalifikowany, po prostu odsunięty. Żeby uniknąć zagranicznych wpadek w testach podczas treningów, niektórzy wyjeżdżają na zgrupowania pod zmyślonym nazwiskiem.
Tak wygląda obraz rosyjskiego sportu wyczynowego uchwycony przez kamery niemieckiej ARD. Zespół Hajo Seppelta, najbardziej znanego niemieckiego dziennikarza zajmującego się dopingiem, przygotował godzinny reportaż "Jak Rosja produkuje mistrzów" pokazany wczoraj w niemieckiej telewizji publicznej. Przedstawiono w tym reportażu system, w którym łatwiej jest brać, niż nie brać. Kto nie bierze, ten frajer. Będzie z nim tylko kłopot. Była dyskobolka Jewgienia Pieczerina mówi w filmie: - 99 procent najlepszych rosyjskich sportowców jest dopingowanych. Systematycznie.
- A jak to mamy robić? To jest nasz system, w Rosji to działa tylko z apteką - mówi Maria Sawinowa. Ją nagrano ukrytą kamerą. Opowiada o tym, co brała. Zachwala oksandrolon, bo się szybko wypłukuje. A jeśli się nie wypłucze, to jej trener Władymir Kazarin na szczęście współpracuje z Aleksiejem Mielnikowem, który wszystko zatuszuje. Do tego mąż Sawinowej ma koneksje w laboratorium antydopingowym. Sawinowa jest aktualną mistrzynią olimpijską w biegu na 800 metrów. Mielnikow jest szefem wyszkolenia w związku lekkoatletycznym. A trener Kazarin, sfilmowany, gdy podaje oksandrolon, prowadził też Julię Stiepanową, z domu Rusanową. To ona, przyłapana na dopingu, jest jedną z informatorek Hajo Seppelta. Ona zapewne nagrywała Sawinową i trenera. Mąż Stiepanowej Witalij to były pracownik Rusada, rosyjskiej agencji antydopingowej. System kontroli w Rosji Witalij nazywa farsą. A szefa laboratorium antydopingowego w Moskwie (jedynego w Rosji z atestem Światowej Agencji Antydopingowej WADA) Grigorija Rodczenkowa oskarża o fałszowanie wyników testów i handel środkami dopingującymi. Rodczenkow został w 2011 r. aresztowany pod zarzutem rozprowadzania tych środków, ale śledztwo umorzono po 16 miesiącach. Mniej szczęścia miała siostra Rodczenkowa, Marina, była lekkoatletka, którą skazano za nielegalny handel lekami
Tak wygląda światek rosyjskiej lekkiej atletyki. Ale z rozrzuconych w reportażu tropów wynika, że nie lepiej jest w pływaniu, kolarstwie, biatlonie czy biegach narciarskich. - Sport jest tutaj pod pełną kontrolą władz. A Władimir Putin, jak żaden inny współczesny przywódca, zrozumiał, jak należy uprawiać politykę poprzez sport. Były igrzyska w Soczi, będzie mundial w 2018 roku - same sukcesy. Starają się tam ukryć ciemną stronę, ale to wszystko jest jak beczka prochu. W końcu wybuchnie - mówi Seppelt, który nad tym filmem pracował od marca. - Możemy się domyślać, że w innych krajach też różne rzeczy się dzieją. Ale w Rosji to jest system. Tam sportowcy stają się już nie tyle sprawcami, co ofiarami dopingu, jak w sowieckich czasach - podsumowuje Seppelt. - Oni faszerują młode dziewczyny tym wszystkim. Jak jedna wpadnie, to biorą następną - tłumaczy Stiepanowa.
Oprócz Stiepanowej, która razem z mężem wyjechała już z Rosji, najcenniejszym informatorem Seppelta jest Lilia Szobuchowa. Gwiazda maratonu (trzy razy wygrywała w Chicago, raz w Londynie) opowiada przed kamerą, że przez lata unikała dyskwalifikacji mimo ciągłego dopingu we krwi. Płaciła za to haracz - za dopuszczenie do igrzysk w Londynie, mimo dyskwalifikującego wyniku testu, zapłaciła, jak szacuje, 450 tys. euro. W gotówce, w trzech ratach. W tuszowaniu miał jej pomóc szef rosyjskiej lekkoatletyki i skarbnik Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) Walentin Bałachniczew. Gdy mimo haraczu Szobuchową zawieszono, jej mąż dostał zwrot części pieniędzy. 300 tysięcy euro. Przelała mu je firma Black Tiding, z Singapuru. Przedstawiciel tej firmy nie chciał wyjaśnić ARD, o co mogło chodzić. Bałachniczew odmówił rozmowy. Seppelt dotarł do korespondencji między nim a Gabrielem Dolle, który do niedawna zajmował się w IAAF walką z dopingiem, ale w tym roku nieoczekiwanie odszedł z federacji. Według informacji "L'Equipe" sprawą Szobuchowej zajmie się komisja etyki IAAF.
Stanowczą reakcję zapowiada też WADA. Nie ma wyjścia, musi po tym reportażu jakoś przywrócić wiarę w wydawanie co roku milionów euro na walkę z dopingiem. Przekonać, że nie wszystkie rządy tak jak rosyjski jedną ręką płacą składkę na WADA, a drugą ośmieszają jej działanie i korzystają z każdej luki. Zwłaszcza że chodzi o kraj, który przed rokiem organizował lekkoatletyczne mistrzostwa świata, w tym roku zimowe igrzyska, w przyszłym organizuje pływackie MŚ w Kazaniu, a potem zaprosi jeszcze na piłkarski mundial.
Sex sells? Kto w sporcie stosuje to marketingowe hasło? Przykłady