Biathlon z armatą 125 mm

21-kilometrowa trasa, potem sprint i wyścig na dochodzenie, trzy punkty strzelnicze i karne rundy za nietrafienie w cel - tak, to biathlon. Tyle że tym razem czołgowy. Pod Moskwą trwają pierwsze mistrzostwa świata.

Zanim padła w poniedziałek pierwsza komenda: "Do maszyn!", minister obrony Rosji Siergiej Szojgu z dumą mówił: - Chciałbym ogłosić, że 1 sierpnia zarejestrowaliśmy nową międzynarodową organizację o nazwie Federacja Biathlonu Czołgowego.

To właśnie jemu przypisuje się pomysł, by zorganizować zawody czołgistów na wzór "normalnego" biathlonu. - Mogę powiedzieć bez przesady, że otwieramy nowy rozdział w wojskowej współpracy międzynarodowej - podkreślał Szojgu, który za punkt honoru wziął sobie odbudowę potęgi rosyjskiej armii.

Niedługo potem pomalowane w jednolite kolory czołgi T-72B - eksportowa wersja zaprojektowanej jeszcze w latach 70. XX w. i stale unowocześnianej maszyny - mknęły po torze w centrum szkoleniowym w Alabinie. Łatwo rozpoznać poszczególne reprezentacje, nawet z daleka - Kazachowie wylosowali np. kolor niebieski, Rosjanie zielony, nad każdym czołgiem dodatkowo powiewa narodowa flaga.

Rozpędzające się do blisko 50 km na godz. T-72B przez pierwsze trzy dni miały do pokonania 21-kilometrową trasę (trzy pętle po siedem kilometrów) z różnymi przeszkodami, takimi jak strome podjazdy czy kanały z wodą, oraz z trzema punktami strzelniczymi.

Najpierw trzeba było wypalić ze 125-milimetrowej armaty do imitacji czołgu, potem z karabinu przeciwlotniczego, jaki maszyny mają w standardzie na wyposażeniu, do imitacji śmigłowca, wreszcie z karabinu maszynowego do imitacji stanowiska granatnika. Cele położone są w odległości od 900 m do 2,2 km. Za każde pudło załoga karana była dodatkową przejażdżką po 500-metrowej trasie.

Żartów nie ma, bo gospodarze traktują zawody bardzo poważnie. Imprezę, która potrwa do 16 sierpnia, niektóre kanały telewizyjne transmitują na żywo, sporo piszą o niej gazety. I podbijają dumę Rosjan, bo ich zespół jest faworytem mistrzostw - już pierwszy dzień zakończył jako lider ze sporą przewagą czasową nad rywalami, z których najgroźniejsi wydają się Kazachowie. A to tylko wstęp do dalszych emocji, bo od piątku trwać będzie sprint na trasie 3 km, potem rozegrany zostanie wyścig na dochodzenie.

Rosjanie wygrali pierwsze w historii zawody biathlonu czołgowego w sierpniu 2013 r., również rozegrane w Alabinie, ale tam za rywali mieli tylko załogi z Armenii, Białorusi i Kazachstanu. Nie obyło się wówczas bez typowo rosyjskich problemów - zanim rozpoczęła się rywalizacja, trzech oficerów ukradło siedem ton paliwa i sprzedało je na boku.

Mistrzostwa to już inny poziom - gdyby nie agresja na Ukrainę i międzynarodowe restrykcje, które spadły z tego powodu na Rosję, pod Moskwę zjechałoby pewnie ponad 40 reprezentacji. Nawet Amerykanie ponoć przyjęli w zeszłym roku zaproszenie, osobiście wysłane przez ministra Szojgu, mieli się też zjawić m.in. Czesi, Grecy, Włosi, no i Ukraińcy.

Przyjechało jednak tylko 12 zespołów, niektóre z daleka - jest Angola, Wenezuela, Indie, Kuwejt, Mongolia. Są też Serbowie i Chińczycy - ci ostatni jako jedyni przywieźli własne czołgi typu 96A, będące nowocześniejszym odpowiednikiem rosyjskich T-72B. Tych ostatnich gospodarze przygotowali 60 i zaprosili zagranicznych uczestników mistrzostw na sześciotygodniowy obóz przygotowawczy, by mogli do woli poćwiczyć sobie na tych maszynach.

Reprezentacje krajów podzielono na trzy grupy, a sama oprawa zawodów jest niczego sobie. Na trasie są tysiące widzów, którzy rywalizację mogą obserwować także na wielkich telebimach, jest też profesjonalne centrum prasowe mogące pomieścić 500 dziennikarzy, z klimatyzacją i zapasowym generatorem prądu, gdyby wysiadła sieć elektryczna. Nagrody to puchary i - jak lakonicznie poinformowali organizatorzy - terenowe samochody rosyjskiej produkcji.

Przygotowania do mistrzostw rosyjski MON raportował na bieżąco. Pod koniec lipca wiceminister Arkadij Bachin zapewniał: - Jesteśmy gotowi na tę wielką i unikalną imprezę.

Szef chińskiego teamu już po rozpoczęciu rywalizacji chwalił gospodarzy za doskonałą atmosferę i warunki stworzone "sportowcom". Podobnie jak Serbowie, choć ci ostatni mieli po pierwszym dniu nietęgie miny, bo wypadli bardzo słabo. - Zjadła nas trema. Teraz musimy nadrabiać stracony czas - mówił tabloidowi "Moskowskij Komsomolec" jeden z członków serbskiej ekipy.

Biathlon czołgowy może nie być ostatnim słowem Rosjan w rozwoju nowych dyscyplin sportu. Jak informowała już rok temu internetowa gazeta "RBK", w rosyjskiej armii odbywają się sporadycznie zawody lotniczego darta, w których do tarczy strzelają rakietami i z działek pokładowych piloci samolotów szturmowych, myśliwców i śmigłowców.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.