French Open. Hewitt awansował

Rozstawiony z numerem 1 Australijczyk Lleyton Hewitt awansował do trzeciej rundy, pokonując w czwartek Rosjanina Nikołaja Dawydienkę. Zwycięstwa odnieśli też inni faworyci: Hiszpanie Juan Carlos Ferrero i Albert Costa oraz Brazylijczyk Gustavo Kuerten.

Tenisistów, którzy od czterech dni walczą o sławę i pieniądze na kortach imienia Rolanda Garrosa, cechuje rozmaite podejście do wykonywanego zawodu. Oczywiście, większość z nich poza tenisem świata nie widzi, są stuprocentowymi zawodowcami, którzy nie zaniedbają żadnego szczegółu mogącego ich przybliżyć do osiągnięcia dwóch wspomnianych celów. Nie brak jednak przykładów znacznie swobodniejszego podejścia do machania rakietą. Ten nurt konsekwentnie reprezentuje od lat Marokańczyk Hicham Arazi.

Hicham to niespełniona nadzieja światowego tenisa. Bywały dni, a niekiedy nawet tygodnie, że grał jak natchniony. Częściej jednak odpadał już w pierwszych rundach, czym się zresztą specjalnie nie przejmował, bo dzięki temu miał więcej czasu na swoje przyjemności. Wśród nich na pierwszym miejscu stawiał sporty wodne. Na drugim szybką jazdę na motocyklu. To był program dzienny Araziego. O programie nocnym Marokańczyka krążyły legendy. Nie zaprzeczał, że wracał do hotelu o piątej nad ranem, spał kilka godzin, po czym wychodził na kort i wygrywał.

Hicham mobilizował się zawsze przed Roland Garros. Z nadejściem wiosny zaczynał intensywniej trenować, biegał dla poprawienia wytrzymałości, kładł się spać wcześnie i odżywiał dietetycznie. Dzięki temu dwukrotnie awansował w Paryżu do ćwierćfinału. Wszyscy tu pamiętają jego zwycięski mecz z Chilijczykiem Marcelo Riosem, podczas którego obaj wznieśli się na wyżyny tenisowej wirtuozerii.

W tym roku Hicham Arazi znów wiosną sporządniał. Krążyły słuchy, że trenował jak nigdy wcześniej. Tym razem jednak niewiele mu to pomogło - wywalczył awans do drugiej rundy i nic więcej. Tu bowiem czekał na niego trzykrotny zwycięzca z Roland Garros Brazylijczyk Gustavo Kuerten. Marokańczyk podczas trwającego godzinę i 22 minuty meczu zdobył zaledwie dwa gemy. Grał słabo, tak jakby ostatniej nocy wrócił do dawnych przyzwyczajeń.

Honor graczy z pogranicza zawodowstwa i amatorstwa uratował Francuz Nicolas Coutelot. Ten 26-letni tenisista narzekał w reportażu telewizyjnym, że za mało zarabia na korcie, by opłacić czesne za studia. Rozmowa z Coutelotem była filmowana w małym mieszkanku, którego wygląd kłócił się zdecydowanie z wyobrażeniami o luksusach, w jakie opływają zawodowi tenisiści. Można się było spodziewać, że sympatyczny Francuz będzie wychodził ze skóry, żeby wygrać z Argentyńczykiem Davidem Nalbandianem, bo różnica w premiach między drugą a trzecią rundą wynosi kilka tysięcy euro.

Coutelot rzeczywiście walczył z wielką determinacją. Wygrał dwa pierwsze sety, dwa następne przegrał, by w piątym, decydującym, znów zerwać się do boju. Odniósł w końcu upragnione zwycięstwo, a z pieniędzy, które zarobił, starczy na pewno nie tylko na czesne, ale i wyposażenie dwupokojowego mieszkania.

Wyrażana powszechnie niepewność co do możliwości rozstawionego w Paryżu z numerem 1 Lleytona Hewitta nieco stopniała po jego drugim meczu. Australijczyk tym razem trafił na wymagającego rywala Rosjanina Nikołaja Dawydienkę, który ma znakomity sezon, wygrał dwa turnieje i wyraźnie awansował w światowym rankingu. Dawydienko nie znalazł jednak sposobu na Hewitta, którego czeka teraz pojedynek z Hiszpanem Tommym Robredo.

Wyniki. Druga runda mężczyzn

L. Hewitt (Australia, 1) - N. Dawidienko (Rosja) 6:3, 4:6, 6:3, 7:6, (7-5); J-C. Ferrero (Hiszpania, 3) - N. Massu (Chile) 6:2, 3:0 krecz Massu; S. Schalken (Holandia, 12) - F. Santoro (Francja) 6:1, 6:3, 6:4; G. Kuerten (Brazylia, 15) - H. Arazi (Maroko) 6:1, 6:0, 6:1; F. Gonzalez (Chile, 19) - A. Portas (Hiszpania) 6:3, 4:6, 6:4, 6:2; I. Ljubicic (Chorwacja) - J. Blake (USA, 24) 6:3, 4:6, 7:6, (7-2), 6:4; T. Robredo (Hiszpania, 28) - J. Bjorkman (Szwecja) 7:6, (7-2), 6:3, 6:4; J. Nieminen (Finlandia, 30) - J. Varlet (Francja) 1:6, 1:6, 7:6, (7-4), 6:2, 6:4; A. Clement (Francja, 32) - L. Burgsmuller (Niemcy) 6:3, 6:3, 6:3; N. Coutelot (Francja) - D. Nalbandian (Argentyna, 8) 6:3, 6:3, 4:6, 2:6, 6:1; V. Hanescu (Rumunia) - S. Sargsian (Armenia) 6:3, 7:5, 3:6, 6:2.

Kobiety:

K. Clijsters (Belgia, 2) - M. Weingartner (Niemcy) 6:2, 6:2; V. Williams (USA, 3) - E. Dominikovic (Australia) 6:3, 4:6, 6:2; L. Davenport (USA, 6) - I. Tuljaganowa (Uzbekistan) 7:5, 6:1; J. Capriati (USA, 7) - M. Bartoli (Francja) 6:3, 6:0; T. Pisnik (Słowenia) - J. Dokic (Serbia i Czarnogóra, 10) 4:6, 6:3, 6:2; M. Malejewa (Bułgaria, 15) - J. Kulikowskaja (Rosja) 6:3, 6:2; R. Grande (Włochy) - J. Bowina (Rosja, 20) 7:5, 6:3; C. Martinez (Hiszpania, 24) - E. Gagliardi (Szwajcaria) 7:5, 6:2; N. Dechy (Francja, 25) - G-L. Garcia (Hiszpania) 6:3, 6:4; P. Suarez (Argentyna, 30) - C. Morariu (USA) 6:1 6:1; M. Irvin (USA) - K. Srebotnik (Słowenia) 6:4, 7:5; M. Sanchez Lorenzo (Hiszpania) - M. Matevzić (Słowenia) 6:2, 5:7, 6:3.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.