Roland Garros - Hewitt w drugiej rundzie

W drugim dniu międzynarodowych mistrzostw Francji w tenisie rozstawiony z numerem 6 Amerykanin Andy Roddick przegrał z Ormianinem Sargisem Sargsianem.

Czy to nie dziwne, że lider światowego rankingu, zwycięzca dziewiętnastu turniejów, w tym dwóch wielkoszlemowych, nie jest faworytem imprezy, w której uczestniczy? Dziwne, a jednak możliwe. Chodzi o Australijczyka Lleytona Hewitta, który zgodnie z procedurą rozstawiony został w Paryżu z numerem pierwszym, ale mało kto daje mu tu szanse na sukces.

Hiszpan Albert Costa, ubiegłoroczny zwycięzca, twierdzi, że Hewitt ma za mało siły, żeby wytrzymać dwutygodniową rywalizację na kortach ziemnych. Stać go najwyżej na dwa-trzy dobre mecze. ,,Hewitt powinien zapomnieć o Paryżu,, - rzekł stanowczo Costa kilka dni temu. Podobny pogląd wygłosił Francuz Arnaud Clement, który przed dwoma tygodniami w Hamburgu rozegrał z Hewittem trwający trzy i pół godziny pojedynek. ,,Przyciśnięty do muru Lleyton nie potrafi się zdobyć na nic wielkiego,, - powiedział francuski tenisista, który, co ciekawe, w tym morderczym meczu w Niemczech poniósł porażkę.

Pierwszy występ Hewitta w Paryżu niewiele wniósł do dyskusji, bo rywalem Australijczyka był średni gracz amerykański, Brian Vahaly. O przypieraniu do muru faworyta nie mogło więc być mowy, a chwilowe kłopoty Lleytona w trzecim secie wynikały bardziej z dekoncentracji niż z braku siły. Dopóki Australijczyk przebijał piłkę z cierpliwością godną rodowitego barcelończyka, wszystko szło po jego myśli. Kiedy tylko jednak zapominał, że gra na ziemi, i ponosiła go fantazja, natychmiast tracił punkty.

Kolejni rywale Hewitta na pewno skuteczniej niż Brian Vahaly zweryfikują opinie Alberta Costy i Arnauda Clementa. Sam Australijczyk powiada, że wielkoszlemowy turniej na kortach ziemnych to dla niego największe wyzwanie. ,,A ja uwielbiam wyzwania,, - dodaje. Skoro tak, to powinien być zadowolony z czekających nań przeciwników. W drugiej rundzie zmierzy się z walczącym w każdym meczu jak o życie Rosjaninem Nikołajem Dawydenką. Jeśli sobie poradzi, czeka go bój z Hiszpanem Tommym Robredo, a jeszcze później - z Brazylijczykiem Gustavo Kuertenem lub Argentyńczykiem Gastonem Gaudio. Wygląda to na drogę przez mękę, ale w Paryżu nie ma łatwych szlaków prowadzących do zwycięstwa, a przynajmniej takich, na których nie czyhaliby jacyś gracze z Hiszpanii lub Ameryki Południowej.

Albert Costa, który tak źle wróży Hewittowi, sam ledwo uniknął stryczka. W pojedynku ze stuprocentowym debiutantem, Argentyńczykiem Sergio Roitmanem, który w dodatku wpisany został na listę uczestników w ostatniej chwili jako tzw. lucky looser, przegrał dwa pierwsze sety. W trzecim secie było już 4:1 dla outsidera, gdy Hiszpan ocknął się wreszcie z letargu i zaczął grać w miarę poprawnie. Rok temu Costa też miał nie najlepszy początek, a potem się okazało, że są to najszczęśliwsze dwa tygodnie w jego karierze.

Amerykanin Michael Chang wszystkie swoje wyprawy do Paryża uważa za szczęśliwe. Było ich w sumie szesnaście, w tym jedna - w 1989 roku - zwycięska. Chang miał wtedy 17 lat i 3 miesiące i wciąż pozostaje najmłodszym triumfatorem na Roland Garros. We wtorek Amerykanin żegnał się z paryskim turniejem. Przegrał gładko z Francuzem Fabrice'em Santoro, ale w tym akurat przypadku ważniejsze było to, co wydarzyło się po meczu. Amerykanin dostał od organizatorów pamiątkowy sztych i wygłosił nostalgiczne przemówienie. Wielka szkoda, że na paryskich kortach nie będzie już Changa.

W przeciwieństwie do Changa wróci tu na pewno poszukać rewanżu ich rodak Andy Roddick, pokonany przez Ormianina Sargisa Sargsiana. Amerykanin przekonał się nie po raz pierwszy, że serwis, po którym piłka mknie z szybkością ponad 200 km na godzinę, na korcie ziemnym załatwia niewiele. Ale Roddick ma dopiero 20 lat i może wracać do Paryża wielokrotnie. Nawet tyle razy, ile grał tu Chang.

Wyniki pierwszej rundy mężczyzn:

L. Hewitt (Australia, 1) - B. Vahaly (USA) 6:4, 6:1, 6:7 (6-8), 6:3;

D. Nalbandian (Argentyna, 8) - A. Montanes (Hiszpania) 6:4, 6:3, 3:6, 7:5;

N. Massu (Chile) - M. Norman (Szwecja) 6:4, 6:1, 6:3;

T. Martin (USA) - J. Acasuso (Argentyna) 4:6, 6:3, 6:4, 6:2;

R. Stepanek (Czechy) - W. Arthurs (Australia) 6:1, 4:6, 6:1, 7:6 (7-2);

T. Henman (W. Brytania, 25) - W. Wołczkow (Białoruś) 6:2, 6:3, 6:1;

N. Coutelot (Francja) - D. Sanguinetti (Włochy) 6:3, 6:3, 6:4;

T. Robredo (Hiszpania, 28) - G. Lapentti (Ekwador) 3:6, 7:6 (7-3), 3:6, 3:1 krecz Lapenttiego

A. Clément (Francja, 32) - T. Enqvist (Szwecja) 6:3, 6:4, 6:2;

J. Bjorkman (Szwecja) - M. Mirnyj (Bułgaria) 6:1, 6:2, 6:4;

G. Gaudio (Argentyna, 21) - P.-H. Mathieu (Francja) 7:5, 6:3, 6:3;

O. Mutis (Francja) - J. Golmard (Francja) 6:2, 6:7 (5-7), 6:2, 6:3;

A. Costa (Hiszpania, 9) - S. Roitman (Argentyna) 6:7 (3-7), 2:6, 7:5, 6:2, 6:2;

J. C. Ferrero (Hiszpania, 3) - M. Kratochvil (Szwajcaria) 7:5, 7:5, 6:4;

L. Burgsmuller (Niemcy) - M. Fish (USA) 7:6 (7-3), 6:2, 4:6, 6:1;

N. Dawidienko (Rosja) - G. Rusedski (W. Brytania) 6:3, 7:5, 6:2;

F. Gonzalez (Chile, 19) - J.-M. Gambill (USA) 6:0, 6:2, 6:3;

H. Arazi (Maroko) - R. Sluiter (Holandia) 6:2, 7:6 (7-3), 2:6, 6:0;

A. Portas (Hiszpania) - T. Ascione (Francja) 3:6, 6:2, 6:4, 6:4;

J. Nieminen (Finlandia, 30) - N. Escudé (Francja) 7:6 (7-3), 6:7 (4-7), 6:3, 6:1;

F. Mantilla (Hiszpania, 20) - L. Hyung-taik (Korea) 7:6 (7-3), 6:4, 7:6 (7-4);

S. Sargsian (Armenia) - A. Roddick (USA, 6) 6:7, (3-7), 6:1, 6:2, 6:4;

F. Santoro (Francja) - M. Chang (USA) 7:5, 6:1, 6:1;

S. Schalken (Holandia, 12) - S. Draper (Australia) 6:2, 6:4, 3:6, 6-4.

J. Varlet (Francja) - K. Carlsen (Dania) 6:1, 4:6, 6:3, 7:6 (7-5);

F. Browne (Argentyna) - O. Rochus (Belgia) 4:6, 2:6, 6:1, 6:1, 6:3;

G. Kuerten (Brazylia) - M. Rosset (Szwajcaria) 6:2, 6:7 (3-7), 6:3, 7:6 (7-3);

S. Grosjean (Francja, 14) - A. Voinea (Rumunia) 6:4, 7:6 (7-3), 3:6, 6:3;

F. Squillari (Argentyna) - A. Calleri (Argentyna, 18) 7:5, 7:6 (7-2), 6:3;

N. Lapentti (Ekwador) - R. Gasquet (Francja) 6:3, 7:6 (7-4), 3:0, krecz Gasqueta;

V. Hanescu (Rumunia) - M. Llodra (Francja) 6:4, 6:3, 6:2.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.