Oxford wygrał z Cambridge w wyścigu wioślarskim na Tamizie

Ósemka Oxford pokonała Cambridge w najbardziej zaciętym wyścigu od 1829 roku, kiedy po raz pierwszy rozegrano regaty.

Kiedy o 16.30 sto jardów w górę rzeki od mostu Putney ruszyły dwie łodzie, na dwóch brzegach Tamizy i w 14 knajpkach wzdłuż 4,34-milowej trasy do Mortlake było 250 tys. ludzi. Co roku przyjeżdżają z centralnego Londynu, przedmieść w Fulham, Hammersmith, aby zobaczyć 17-minutowy wyścig!

Z Putney do Hammersmith

Londyńczycy robią to od 1836 roku, kiedy po raz pierwszy meta The Boat Race była w Mortlake. Zakładają kalosze, woskowane kurtki przeciwdeszczowe i ustawiają się w najciekawszych miejscach, takich jak Surrey Bend, czyli zakręt Surrey za mostem w Hammersmith. Z lewego, wysokiego brzegu Tamizy widać stamtąd kawał rzeki, z tarasów i górnych pięter pubów The Blue Anchor lub The Rutland można zobaczyć, jak łódki manewrują, próbując zepchnąć jedna drugą na większy nurt. Widać, jak płyną po delikatnym łuku niedaleko Mile Post, popiersia Stevena Fairbairnsa, wioślarza z lat 80. XIX wieku, koło stadionu Fulham, po łuku, który faworyzuje osadę płynącą po prawej stronie - w tym przypadku Oxford - podobno o trzy czwarte długości. Dlatego ważne jest losowanie torów - jego zwycięzcy wybierają tzw. Surrey Station, czyli lewy tor. Jeśli załoga wybiera prawy tor, oznacza to desperacki atak od razu na starcie - ta osada będzie chciała wyjść na prowadzenie, zanim obie dotrą do Surrey Bend, tam przeciąć tor przeciwników i zboczyć blisko prawego brzegu. Tak właśnie było rok temu, kiedy zaryzykował Cambridge i przegrał. Tym razem Oxford płynący po prawej miał nieznaczną przewagę w tym miejscu.

Na zakręcie w Surrey

Obie łódki, zbliżając się do mostu Hammersmith, kierują się w lewo, ścinają zakręt Surrey możliwie najbliżej prawego brzegu rzeki, unikając najmocniejszego nurtu i jednocześnie wykorzystując zbliżającą się falę przypływu. Maksymalna przychodzi o 17.30, czyli półtorej godziny po starcie. Wcześniej całe dnie zostały przepracowane z hydrologami nad mapą, na motorówkach i osadach, aby znaleźć najlepszy kurs. To wszystko nie jest łatwe - obie załogi wiedzą, że najlepiej jest ściąć zakręt, ale która dopłynie pierwsza do krytycznego miejsca? Ta, która jest z tyłu, nie tylko musi popłynąć mniej korzystnym kursem lub wręcz być zepchnięta w kierunku silnego prądu, ale też wiosłować pod falę, pod kilwater prowadzącej łodzi.

To już półmetek wyścigu. Tu dochodzi do pierwszych kryzysów. Wyglądało na to, że dopadł on załogę Oxfordu, która straciła prowadzenie.

Oczywiście przed drugim pomiarem czasu, w Chiswick Steps, nikt z brzegu nie dostrzeże, co się dzieje w mózgach i mięśniach wioślarzy, ale w tym miejscu jest bardzo ciężko.

Widoki na most Chiswick

Za Surrey Bend nurt zacieśnia wysepka Chiswick Eyot. Rzeka przyspiesza i trzeba końskiego zdrowia, aby się przełamać, zwalczyć nie tylko słabość własną, ale też być lepszym od przeciwników, pamiętając, że jeszcze kawał do mety. Tu można wszystko zyskać, wszystko stracić. I w tym miejscu Oxford odzyskał siły. Wyprzedził Cambridge i zaskakująco łatwo zdobył kilka metrów przewagi. Jeszcze 300 jardów i sternicy już widzą kładkę dla pieszych i kolejowy most w Barnes, krzyczą do wyczerpanej załogi, że go widać. Do tego zwykle wieje przeciwny, południowo-zachodni wiatr, odpowiedzialny za zatonięcie ósemki Cambridge w 1978 roku. Okrzyki sterników słychać na brzegu. Barnes Bridge to miejsce, gdzie zaczynają się finisze. W całej historii wyścigu tylko dwukrotnie udało się wygrać załodze, która przegrywała pod mostem w Barnes, ostatni raz 50 lat temu. Pierwsza była pod Barnes Bridge łódź Oxfordu. W tym miejscu trzeba pokazać, że jest się mężczyzną, nie pęknąć, gdyż jest się członkiem załogi. "Gdyby to był skiff, czyli jedynka - myślą zapewne desperacko wioślarze - już bym przestał wiosłować. Ale w załodze muszę płynąć dalej".

Walczyć dalej, a więc wiosłować na całego, gdy wydaje się, że nie ma już rezerw, wydobyć to, czego organizm broni najbardziej. Poważnie - trzeba poruszyć siły, które organizm zachowuje sobie na niezwykłe okazje, na czarną godzinę. Bo czarna godzina dla organizmu właśnie nadeszła. Mija 16. minuta wyścigu, jest łuk za mostem w Barnes i pojawia się Chiswick Bridge. Tuż przed nim jest meta. Zdarzało się często, że na tym łuku toczy się walka do końca, ale jeszcze nigdy nie było walki tak zaciętej. W 1980 roku Oxford wygrał o dziobnicę, podobnie w 1952. I teraz Cambridge, wykorzystując przewagę w zasięgu ramion i przewagę siły, zaczął odrabiać straty, kiedy wydawało się, że wyścig jest rozstrzygnięty. Na drogowym moście i w pubie The Ship tłumy wiwatowały, ale wioślarze tego nie widzieli i nie słyszeli. Gdyby meta była sto jardów dalej, Cambridge wygrałby z pewnością. Obie łodzie niemal równo przecięły linię mety. Wioślarze, kompletnie wyczerpani, leżąc na plecach w łodziach, czekali na ogłoszenie wyniku. Dopiero po minucie lub dwóch oxfordczycy podnieśli w górę ramiona. Znacznie dłużej dochodzili do siebie ich przeciwnicy. A potem bawili się długo na oficjalnym balu U Woody'ego w Notting Hill.

Cytat

90 proc. osad z pierwszego wyścigu w 1829 roku zostało potem dygnitarzami kościelnymi. Teraz 90 proc. zostaje bankowcami

Ważne daty

1829

pierwszy wyścig uniwersyteckich załóg Oxfordu i Cambridge, w Henley-on-Thames

1845

pierwszy wyścig na obecnej trasie z Putney do Mortlake

1915-1919

I wojna, żadnych wyścigów

1927

pierwsza transmisja BBC wyścigu

1952

zwycięstwo Oxfordu o dziobnicę podczas burzy

1987

bojkot zarządzony przez najlepszych amerykańskich wioślarzy oburzonych decyzją prezydenta ekipy Oxfordu Anglika Donalda Macdonalda, który sam siebie wpisał na listę, wyrzucając z niej Amerykanina

1998

zwycięstwo Cambridge - najwyższej i najcięższej osady w historii w rekordowym czasie 16 min 19 s

2000

z 12 Brytyjczyków, którzy na igrzyskach w Sydney zdobyli złoty medal, pięciu wcześniej wiosłowało w wyścigu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.