Doping. Kabaddi - najbardziej naszprycowany sport świata?

Kabaddi sport, o którym mało kto - poza Indiami i Pakistanem - słyszał może poszczycić się niespotykanym ?osiągnięciem?. Podczas ostatniego Pucharu Świata w Pendżabie na dopingu złapano 53 zawodników!

Kabaddi to połączenie berka z zapasami. Na niewielkim boisku (10 na 12,5 m) rywalizują dwie drużyny. Na przemian zawodnik jednej wkracza na połowę przeciwnika i usiłuje dotknąć rywala, a potem w 30 sekund wrócić na swoje pole gry. Jeśli mu się uda, zdobywa punkt, jeśli rywale go zatrzymają (wtedy dochodzi do krótkiej zapaśniczej walki), to oni punktują.

53 dopingowiczów jest "imponującym" wynikiem, jeśli przypomnimy, że podczas ostatnich mistrzostw świata w lekkoatletyce tylko dwie z 468 zebranych próbek dały wynik pozytywny, a w igrzyskach olimpijskich w Vancouver z niemal dwóch tysięcy przebadanych wpadła tylko Kornelia Marek.

W Pendżabie przebadano 220 zawodników i doping wykryto u prawie co czwartego. W turnieju startowało 14 ekip męskich i cztery kobiece. Australia musiała wycofać się z rywalizacji, bo po kontrolach dopingowych straciła tylu zawodników, że nie mogła wystawić pełnego składu (na boisku występuje siedmiu zawodników). Zespół USA, który wygrał pięć meczów w grupie i zagwarantował sobie miejsce w półfinałach, został zdyskwalifikowany, bo czterech jego zawodników zostało przyłapanych na dopingu, a czterech innych odmówiło poddania się badaniu. Po usunięciu z turnieju Amerykanie oświadczyli, że zostali ukarani w wyniku spisku, bo organizatorzy chcieli, aby w finale walczyły drużyny Indii i Pakistanu. Wśród przyłapanych byli też reprezentanci: Kanady, Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii, Australii, Norwegii, Niemiec, Argentyny, Indii i Pakistanu. Z biorących udział w turnieju tylko drużyny Nepalu i Afganistanu wolne były od sztucznego wspomagania. Co ciekawe żaden z przyłapanych nie zażądał przebadania próbki B. Doping brali więc najpewniej świadomie.

Dlaczego tak egzotyczny sport przesiąkł dopingiem? Ponoć winne są pieniądze - twierdzą fachowcy. Choć dla nas kabaddi wygląda dziwnie, jest pasją mieszkańców Azji Południowej (Indii, Pakistanu i Bangladeszu) i emigrantów z tego regionu (to głównie z nich składały się europejskie i amerykańskie ekipy na Puchar Świata). Niezależnie od różnicy religijnych i politycznych to druga obok krykieta gra, która ich łączy. W wielu miejscach na świecie lokalne społeczności organizują turnieje i ligi, w których można zdobyć kilkanaście tysięcy funtów lub dolarów. Hindusi, którzy wygrali tegoroczny Puchar Świata, dostali w nagrodę 400 tys. dola. Ich finałowi rywale, Kanadyjczycy - połowę mniej.

A że kabaddi wymaga od zawodników przygotowania kondycyjnego, siły i szybkości, stąd pokusa, aby sięgnąć po zakazane wspomaganie. Przykład ostatniego Pucharu Świata pokazuje, jak bardzo doping rozpanoszył się na zapleczu wielkiego sportu. Tam, gdzie kosztem milionów dolarów przeprowadza się wnikliwe i częste kontrole, coraz mniej jest przypadków niedozwolonego wspomagania, a tam gdzie badań prawie nie ma - wśród półzawodowców i tzw. amatorów - skala zjawiska jest zatrważająca.

Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.