Wyścigi konne. Oaks zostaje we Wrocławiu. A w Warszawie...

Prestiżowa gonitwa trzyletnich klaczy pełnej krwi angielskiej, tzw. Oaks, drugi rok z rzędu odbędzie się we wrocławskich Partynicach. Tor Służewiec, o którym mówiło się, że planuje przejąć organizację imprezy, zrezygnował z tego pomysłu, ale i tak w tym samym czasie spróbuje zaaranżować własny wyścig

Ostateczna decyzja co do tego, kto w tym roku podejmie się organizacji Oaks, ma zapaść we wtorek, podczas obrad Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.

- Rada bardzo dobrze oceniła ostatnią edycję Oaks w Partynicach - powiedział Sport.pl Włodzimierz Bąkowski, zastępca przewodniczącego rady PKWK i przedstawiciel Totalizatora Sportowego, głównego zarządcy Toru Służewiec. - Gonitwa przyciągnęła 12 tys. widzów, organizacyjnie także wypadła bardzo korzystnie. Dlatego najpewniej i w tym roku Wrocław zorganizuje wyścig. We wtorek po zebraniu wydamy w tej sprawie oficjalny komunikat - dodał.

Oaks, jedna z najbardziej prestiżowych gonitw w kalendarzu wyścigów konnych w Polsce, mająca większą tradycję niż słynne Derby, w zeszłym roku po raz pierwszy gościła w Partynicach, na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych. Dotychczas wyścig rozgrywany był w Warszawie, ale miał słabą frekwencję, na tor w dniu wyścigu przychodziła garstka widzów.

Decyzja o przeniesieniu gonitwy do Wrocławia zapadła zdecydowaną większością głosów Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, najwyższej władzy wyścigowej w kraju. Partynice, które w ostatnich latach przeszły pozytywną przemianę, miały za zadanie dać imprezie drugie życie.

I dały. Okazało się, że przeniesienie Oaks z Warszawy do stolicy Dolnego Śląska było strzałem w dziesiątkę. Podczas gonitwy trybunach zasiadło 12 tys. widzów, a sam wyścig miał międzynarodową obsadę - po wrocławskim torze ścigały się konie m.in. z Warszawy, Czech i Niemiec.

Z tym większym zaskoczeniem przyjęto pomysł, by Oaks ponownie wrócił do Warszawy. Z taką inicjatywą wyszedł dyrektor Totalizatora Sportowego Włodzimierz Bąkowski, który zaproponował nawet, by jednocześnie odbyły się dwa konkurujące ze sobą wyścigi - i w Warszawie, i we Wrocławiu.

Jerzy Sawka, nowy dyrektor toru we Wrocławiu, nie krył oburzenia takim rozwiązaniem: - Dyrektor Bąkowski zaproponował, żebyśmy zrobili Oaks u siebie, a on zrobi u siebie. To idiotyczny pomysł, szkodzący polskim wyścigom - powiedział. - Wiadomo, że Warszawa ma większy potencjał i nas pokona. Gdybyśmy nawalili z organizacją tej gonitwy, to siedziałbym cicho. Ale to my daliśmy jej drugie życie - dodał.

Okazuje się jednak, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. W czwartek rada nie zdecydowała się wydać jednoznacznej opinii, na zebraniu zabrakło bowiem reprezentującego Wrocław Roberta Świątka. - Rzeczywiście, Wrocław wypadł dobrze organizacyjnie, ale już jeśli chodzi o atrakcyjność wyścigu dla graczy, wyglądało to nie najlepiej. Tak samo, jeśli chodzi o sponsorów. Tamtejsi działacze muszą zagwarantować, że zrobią w tej kwestii postęp. To chcemy od nich usłyszeć - powiedział Bąkowski i dodał, że we wtorek rada Polskiego Klubu Wyścigów Konnych wyda w tej kwestii oficjalny komunikat. - My mamy swoje pomysły, a Wrocław swoje. We wtorek spróbujemy znaleźć w tej sprawie kompromis - skończył.

Najpiękniejsze tory wyścigowe świata [WYŚCIGI KONNE]

Czy byłeś kiedyś na wyścigach?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.