To był hit niedzielnej serii meczów NFL. Mierzyły się dwa najlepsze w ubiegłym sezonie drużyny American Conference. W styczniu lepsi byli Patriots (dzięki zwycięstwu w Baltimore awansowali do Super Bowl), w niedzielę triumfowali Ravens 31:30. Mecz był niezwykle emocjonujący. Gospodarze wygrali w Baltimore dzięki udanemu field-goalowi, wykonanemu przez Justina Tuckera już po upłynięciu czasu gry.
Na pewno największy udział w zwycięstwie drużyny miał quarterback Joe Flacco (28 udanych z 39 podań, 382 zdobyte jardy, trzy podania na przyłożenie i jeden przechwyt rywali), ale to Smith - z powodu znakomitej gry, pomimo tragedii, jaką przeżył - był bohaterem spotkania.
- Do czwartej rano nie wiedziałem, czy chcę grać. Spałem tylko godzinę. Nie wiedziałem, jak to wszystko przeżyję emocjonalnie - mówił Smith po meczu. O pierwszej w nocy opuścił hotel, w którym przebywał zespół Ravens, by dołączyć do rodziny. Jego 19-letni brat zginął w wypadku motocyklowym. Do zespołu Smith wrócił już na stadionie.
- Kiedy Torrey powiedział, że chce grać decyzja zapadła. Zasłużył na to, aby dostać taką okazję - powiedział po meczu John Harbaugh trener Ravens.
Spotkanie poprzedziła minuta ciszy, kamery pokazywały Smitha ocierającego policzki. Po pierwszym przyłożeniu, które zdobył pokazał placem w niebo i klęknął na jedno kolano, pochylając głowę. W sumie zdobył dwa przyłożenia i 127 jardów - to świetne osiągnięcia statystyczne, jeśli chodzi o skrzydłowych w futbolu amerykańskim.