Wydawało się, że Mariusz Pudzianowski (
MMA 3-2) po połowie pierwszej rundy znokautuje kolosa Jamesa Tomphsona (MMA 16-14). Kilka ciosów prosto w szczękę nie przewróciło Brytyjczyka, który po przetrzymaniu nawałnicy skutecznie obalił i obił w parterze Pudziana, a w drugiej rundzie zapiął trójkąt rękoma i poddał polskiego strongmana.
Pudzianowski już po walce przeprosił polskich kibiców. W wywiadzie przyznaje, że w pierwszej rundzie zabrakło mu jednego ciosu. - On już odpływał. Ale w pewnym momencie skończyło mi się paliwo, ręce opadły. Wcześniej bez problemu wytrzymywałem ciężkie i długi sparingi. Ale trening to nie
walka. Stres i ogromne poczucie odpowiedzialności zrobiły swoje -
relacjonuje polski siłacz.
Pudzianowski zdementował także plotki, jakoby po walce musiał jechać do szpitala. Zadeklarował także, że nie podda się i po dwóch tygodniach odpoczynku wróci do treningów.