MMA. Soszyński przed UFC 122

Prezentujemy Wam bardzo obszerny wywiad z urodzonym w Polsce Krzysztofem Soszyńskim (24-11-1), który już dziś zmierzy się z Chorwatem Goranem Reljicem (8-2) na gali UFC 122 w Niemczech. Krzysiek opowiada między innymi o tym jak ciężko mu było po przyjeździe do Kanady oraz jak wiele nauczył się od legendy MMA, Randy'ego Couture'a (19-10)

- Jeśli miałbyś wystąpić na igrzyskach olimpijskich, to jaki kraj byś reprezentował? USA, Kanadę, czy Polskę?

Krzysztof Soszyński: Dobre pytanie. Na pewno nie reprezentowałbym Stanów Zjednoczony, gdyż w tym kraju tylko trenuję. Natomiast inaczej się sprawa ma z tymi pozostałymi państwami. To w Kanadzie zacząłem się wszystkiego uczyć, a w Polsce się urodziłem i mieszkałem tam ponad 10 lat. To byłaby niewątpliwie trudna decyzja.

- A gdybyś musiał wybierać pomiędzy Polską i Kanadą?

KS : Szczerze mówiąc, to wybrałbym Kanadę, ponieważ tutaj zacząłem się uczyć tego sportu, tutaj też mam swoją bazę treningową, a dodatkowo to właśnie w tym kraju miałem swoich pierwszych trenerów, jakimi byli między innymi Joe Doerksen i Rodrigo Munduruca. Gdybym natomiast rozpoczął trenowanie na przykład piłki nożnej w Polsce, a przeprowadziłbym się gdzieś indziej, to wybrałbym oczywiście pierwszą opcję, czyli kraj, w którym stawiałbym pierwsze kroki jako sportowiec.

- Znakomita odpowiedź. A powiedz nam czym się w USA różni praca i trenowanie od tego jak to wygląda w Kanadzie?

KS : Przez ostatnie dwa lata żyjąc w USA i latając co jakiś czas do Kanady chciałbym powiedzieć, że w Stanach masz więcej możliwości. Szczególnie pod względem miejsc pracy i tego jak szybko możesz zarobić, ale to nie zmienia faktu, że tęsknię za Kanadą i tam chciałbym żyć.

- Kiedy przyjechałeś do Kanady, to nie miałeś żadnych przyjaciół i nie znałeś języka. Przyznaj się, ile razy biłeś się z kolegami?

KS : Nigdy prawie nie walczyłem, bo byłem małym i grubym chłopakiem , który swoje emocje wyładowywał na treningach. Więc jeśli ktoś o mnie źle mówił, albo wprost mnie wyzywał, że na przykład chodzę dwa dni w tej samej koszulce, to zawsze reagowałem w taki, a nie inny sposób i ludzie się ze mnie śmiali. Gdy miałem 11-13 lat uwziął się na mnie taki chłopak, który regularnie mnie w szkole bił. Nie znałem języka, moi rodzice nie byli zamożni, więc noszenie tych samych ubrań przez dwa dni traktowałem jako normalną sprawę.

- Wychowywałeś się przez pierwsze dziesięć lat swojego życia w Polsce, więc chciałbym spytać czy znasz jej historię? Kojarzysz Smoka Wawelskiego, Tadeusza Kościuszko lub zamordowanego księdza Popiełuszko? Są jakieś opowieści, po których miałeś chęć trenowania MMA?

KS : Tak! Zawodnikiem MMA zostałem przypadkiem i to o czym słyszałem na lekcjach w Polsce dodatkowo mnie motywowało. Gdy stoczyłem swoją pierwszą walkę to stwierdziłem, że to nie dla mnie i porzucę ten sport, ponieważ takie elementy jak krew, kopanie i szarpanie za włosy są bardzo brutalne. Osobiście nigdy się z nikim nie biłem na ulicy, lecz gdy miałem 25 lat postanowiłem spróbować swoich sił w zapasach. No i poznałem Bada Newsa Browna, który pokazał mi takie elementy jak na przykład "kimura". Zacząłem trenować z nim jiu-jitsu, a następnie zapytano mnie czy nie chciałbym stoczyć pojedynku na zasadach mieszanych sztuk walki. Zgodziłem się. No i tak jak mówiłem, nic nie wskazywało na to, że zostanę fighterem. Jak widać jednak taki los. Po siedmiu latach walczę w UFC i bardzo mnie to cieszy. Jeśli chodzi o historie związane z Polską, to bardzo w pamięć zapadł mi Smok Wawelski. Byłem w Polsce wiele razy i zawsze zwiedzałem zamki... to niesamowite.

- Znamy Cię jako pracowitego zawodnika. Mógłbyś coś o tym opowiedzieć?

KS: Według mnie to dzięki temu, jak byłem wychowywany. Mój ojciec również dalej dużo pracuje, a warto wspomnieć, że sześć miesięcy temu miał poważną operację i później jeszcze zawał serca. Pamiętam jak ciężko pracował w Hucie Katowice, a następnie w Kanadzie na dwa etat tylko po to, by zapewnić nam jakiś byt. Kiedy poszedłem do szkoły było mi ciężko bo nie znałem języka i trudno było mi się uczyć. Nadrabiałem to na zajęciach wychowania fizycznego, gdzie zawsze i we wszystkim byłem dobry. Nawet gdy skończyłem szkołę średnią pracowałem fizycznie, budowałem linie kolejowe i remontowałem dachy.

- Znaczna część Twoich dochodów pochodzi od sponsorów. Czy wspiera Cię jakaś polska firma?

KS : Nie wspiera mnie żadna polonijna firma, ale miałem takie gościnne występy dla polskiej społeczności. Dla mnie nie mają wielkiej wartości pieniądze, ponieważ gdyby nie kibice, to nie zaszedłbym tak daleko. Lubię się szczególnie spotykać z dziećmi, którym rozdaje autografy, robię sobie z nimi zdjęcia i tak dalej. W moim mieście mam wielu przyjaciół, którzy bardzo mnie dopingują. Gdy moje walki lecą na Pay Per View oni idą do klubu i tam się emocjonują moimi występami. Również dostaję wiele wiadomości od Polaków na całym świecie, którzy mi przede wszystkim gratulują i życzą dalszych sukcesów.

- Czy uważasz, że Polacy mogą w jakiś sposób pomagać swoim sportowcom, aby odnieśli sukces?

KS : Polskie społeczeństwo jest niesamowite. Kiedy walczy Pudzianowski to wszyscy go bardzo wspierają i tak też jest ze mną, Tomaszem Adamkiem i innymi. To naprawdę pomaga.

- A jakich polskich tradycji chcesz uczyć swojego syna?

KS : Przede wszystkim przywiozę go kiedyś do Polski i pokażę mu gdzie dorastałem i gdzie się wychowywałem. Chcę mu uświadomić, że nie miałem tego co on, czyli telefonu, konsoli Play Station. Musiałem sobie szukać innych sposobów rozrywki. Chcę również opowiedzieć mu jak to się stało, że pochodzę z takiego kraju, opiszę mu ważne bitwy oraz na pewno pokażę mu Auschwitz.

- W ostatnich siedmiu latach stałeś się bardzo popularny i ludzie Cię znają. Tak jak u innych jest problem taki, że Amerykanie nie umieją wypowiedzieć polskiego nazwiska, tak u Ciebie jest im trudno nie pomylić się w imieniu. Nie zmieniłeś go na Cris, czy tak bardzo jesteś przywiązany do korzeni?

KS : Kiedy przybyłem do Kanady, nikt nie potrafił dobrze wymówić mojego imienia i nazwiska, więc podczas uczęszczania do szkoły postanowiłem zmienić na Chris, ale zaraz po skończeniu edukacji wróciłem do Krzysztofa. Jestem dumny, że rodzice mnie tak nazwali i gdy poznałem swoją żonę, to od razu powiedziałem jej, że nigdy nie zmienię imienia.

- A co chciałbyś powiedzieć o swojej karierze?

KS : Na pewno ciężko pracowałem aby tyle osiągnąć. Mało jest takich ludzi, którzy w wieku 25. lat decydują się na uprawianie danego sporty, a już 5 lat później odnoszą w nim sukces. Jestem dumny z tego, że w wieku 25 lat nauczyłem się wszystkiego od zera. Moi znajomi, tacy jak Brock Lesnar czy Dan Henderson mieli łatwo, ponieważ wcześniej przez długi czas trenowali wrestling.

- Wspomniałeś o Danie Hendersonie, który osiągnął olimpijski poziom i został mistrzem świata. Czy to Cię motywuje?

KS : Jestem szczęśliwy ze swojej przebytej drogi. Tak jak wspomniałem, zaczynałem trenować pod okiem Joe'a Doerksena, który był jednym z najbardziej popularnych zawodników MMA w Kanadzie. Następnie spotkałem jednego z najlepszych trenerów, a mianowicie Shawna Tompkinsa, przez którego poznałem Basa Ruttena. Z nim mieszkałem i trenowałem przez trzy lata. Następnie trenowałem z Randy Coutere'em, od którego bardzo dużo się nauczyłem. To niesamowite

- W jaki sposób radzisz sobie z porażką?

KS : Niektórzy z moich przyjaciół płaczą, są całkowicie załamani i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Ze mną jest trochę inaczej. Wiem, że nie należę do najlepszych w tej dyscyplinie, wiem też, że nieważne jak ciężko pracuję, mogę nigdy nie być najlepszym w tym sporcie, ale tak długo kiedy będę mógł walczyć, będę dawał z siebie wszystko w każdym starciu. Bez względu na wynik walki, wrócę do domu i będę z niego zadowolony. Moją ostatnią walkę przegrałem, jednak nie rozpaczałem z tego powodu. Nadal marzę o Stephanie Bonnarze i ostatnim pojedynku, ale wiem, że dałem z siebie wszystko w tej walce i wiem, że jeśli dalej będę ciężko trenował, wszystko będzie dobrze

- W którą stronę chcesz pokierować swoją karierę - w kierunku stania się zabawnym fighterem, czy może skoncentrować się na zostaniu mistrzem świata?

KS : Myślę, że każdy kto rozpocznie przygodę z tym sportem, marzy potem o zostaniu mistrzem świata. Oczywiście chciałbym być jednym z najlepszych zawodników, ale jeśli tak się nie stanie, chcę być rozpoznawany jako jeden z tych facetów, których widząc nazwisko na karcie walk jesteś podekscytowany. Jedziesz i chcesz go oglądać. Chcę być znany jako zawodnik, który daje z siebie 100% wysiłku i niezależnie od tego czy wygrywa, czy przegrywa, potrafi pokazać dobrą walkę. Myślę, że będzie się działo w mojej następnej walce przeciwko Goranowi Reljic.

- Uważasz, że MMA bardziej sprzyja doznawaniu urazów niż inne sporty?

KS : Tak jak w każdym sporcie mogą wystąpić urazy. To normalne, że gdy istnieje fizyczny kontakt pomiędzy dwoma zawodnikami, wówczas nie trudno o kontuzję. Uważam jednak, że o wiele więcej obrażeń doznaje się podczas treningu niż podczas samej walki, ponieważ codziennie jesteśmy na siłowni, codziennie toczymy sparingi. W większości innych sportów, czy to piłka nożna, czy koszykówka, możesz trenować bardzo delikatnie, ale my musimy iść na całość, zwłaszcza w ostatnich dniach przed walką.

- Ostatnio lekarze z BC zabiegali o zakazie MMA w całym kraju. Co sądzisz o tym? Jakie miało by to mieć znaczenie w twoim życiu sportowym?

KS : Mylę, że ci lekarze nie mają pojęcia o tym sporcie. Czy oni studiowali walki? Czy badali zawodników? Myślę, że powinni zwrócić się do komisji zaangażowanych w Mixed Martial Arts i uzyskać od nich informacje na ten temat. Bo jeżeli zawodnik chce się sprawdzić co roku, jeśli nie dwa lub trzy razy, musi przejść tomografię komputerową, rezonans magnetyczny, badania krwi, oczu oraz stanu psychicznego przed i po walce. Jeśli wykryją iż zrobisz sobie krzywdę, jest wystarczająco dużo czasu aby się wyleczyć i wrócić do sportu. Jadnak jeżeli zakazy wejdą w życie, będzie do bani. Marzeniem moim i mojej żony jest otwarcie siłowni MMA, gdzie nawet jeśli nie będę mógł walczyć, znowu będę w stanie przekazać komuś swoja wiedzę.

- W takiej sytuacji czy myślisz, że nadal będą odbywać się nielegalne walki?

KS : To są wydarzenia, które nie sprzyjają temu sportowi. Organizują je ludzie, którzy nie dbają o sport, ale o to aby mieć trochę więcej pieniędzy w kieszeni. To boli zawodników. Zdarzają się sytuacje, gdzie zawodnik nie wiedząc, że ma zapalenie wątroby, walczy przeciwko innemu. Odbywa się to wszystko bez personelu medycznego i kiedy zawodnik nabawi się podczas takiego pokazu poważnej kontuzji, nie ma się do kogo zwrócić po pomoc. Jest to główny problem i jeśli pozbędziemy się tego rodzaju pokazów, uważam że ten sport będzie o wiele bardziej uznawany.

- A chcesz coś powiedzieć polskim fanom na koniec?

KS : Nie mogę się doczekać odwiedzenia Polski. Moja żona i ja postanowiliśmy po około dwóch tygodniach po walce udać się do Polski, odwiedzić rodzinę w Krakowie i Stalowej Woli. Nie mogę się doczekać spotkania z wieloma polskimi fanami MMA. Ci którzy przyjadą do Niemiec na UFC 122, spodziewać się mogą wojny między mną i Goranem. To będzie zabawa. Jestem naprawdę podekscytowany, że mogę wziąć udział w tym show.

Wszystko o MMA i nie tylko znajdziesz na sporty-walki.org ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA