Podczas 22. gali KSW odbyło się siedem walk. Trzy pierwsze zakończyły się bardzo szybko, w pierwszej rundzie. Najpierw Waluś pokonał Piliafasa, a następnie Moks załatwił Naruszczkę. Potem Karaoglu załatwił Strusa.
Finał kolejnej walki był niewesoły. Objawienie ostatniego roku, Czeczen Anzor Azhiev, potężnie znokautował Czecha Pavla Svobodę. Już po pierwszym ciosie jego rywal stracił nieprzytomność, ale Azhiev w szale bitewnym próbował dokończyć akcję i bił Czecha zdecydowanie za długo. Sędzia nie spieszył się z reakcją. Nieprzytomny Svoboda był znoszony z ringu na noszach, ale organizator gali zapewnił, że niedługo później Czech czuł się już dobrze.
W kolejnej walce zakrwawiony Thompson, z rozbitym nosem i łukiem brwiowym, niespodziewanie został dopuszczony przez sędziów do kontynuowania pierwszej rundy. I dotrwał do końca walki. Wygrał nawet ostatnią rundę, ale ostatecznie wyraźnie przegrał. Wyglądał jednak po walce na zawiedzionego.
Pierwsza ważna walka - złotego polskiego medalisty z Atlanty, Pawła Nastuli z weteranem Kevinem Asplundem - też zakończyła się w pierwszej rundzie. Debiutujący przed rodzimą publicznością Polak szybko obalił Amerykanina na ring. Rywal Nastuli - choć nie żółtodziób - wyglądał jak stworzony do porażki. Nastula znokautował go już w pierwszej rundzie, ale chyba wstydem byłoby dla niego, gdyby mu się to nie udało.
Zdecydowanie atrakcją wieczoru była trwająca pełne trzy rundy najważniejsza walka gali. Jan Błachowicz walczył z Goranem Reljiciem. Pierwsza runda mogła przynieść sporą niespodziankę fanom Polaka. Błachowicz był w opałach. Szybko stało się jasne, że Chorwat jest najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek przyszło walczyć Polakowi.
W drugiej rundzie Błachowicz był nieco przestraszony i obawiał się atakowania. Pod koniec przeprowadził jednak znakomitą akcję.
W finałowej rundzie Polak był już wyraźnie lepszy i stało się jasne, że obronił pas mistrza KSW w kategorii ciężkiej, choć trzeba było poczekać na - jednogłośny - werdykt sędziów.