Brazylię dopadła brutalna rzeczywistość. "Mamy tyle samo gwiazd, co Polska" [IKONA FUTBOLU 2020]

Pytanie, dlaczego brazylijski futbol nie produkuje już gwiazd, jest fundamentalne. I nie ma na nie łatwej odpowiedzi - nie ukrywa Tomas Rosolino, brazylijski dziennikarz goal.com. My postaraliśmy się ją znaleźć, jednak wnioski nie są pozytywne dla fanów Canarinhos.

Brazylia miała zaledwie jednego przedstawiciela wśród 30 nominowanych piłkarzy w Ikonie Futbolu. Neymar zajął ostatecznie 12. miejsce, a pełną klasyfikację można znaleźć pod tym adresem >>

Dla kibica piłka nożna i Brazylia wydawały się zawsze iść w parze. Każdy kojarzy hasła o pięknej grze ("Joga Bonito"), sambę tańczoną przez sportowców z Kraju Kawy czy emocje, jakie przez lata budzili w nas fenomenalni zawodnicy z kadry Canarinhos. Przeszłość była piękna, ale teraźniejszość budzi wątpliwości. Przygotowując listę nominowanych do plebiscytu Ikona Futbolu, zauważyliśmy, że Brazylia straciła przedstawicieli wśród pierwszoplanowych postaci świata futbolu. Wśród zawodników, którzy mogli zdobyć naszą nagrodę, jest tylko jeden Brazylijczyk, Neymar. A gdzie podziali się inni gwiazdorzy?

Zobacz wideo Co się dzieje z Barceloną? "Oczekiwałbym od Koemana trochę samokrytyki"

Co może zrobić sam Neymar?

Dla Brazylijczyków futbol był przez lata źródłem narodowej dumy. Sukcesy odnoszone na murawie pozwalały im zapominać o kraju pogrążonym w problemach. - Wszyscy mamy w głowach sen o wielkiej Brazylii. Ale w piłce, tak jak w polityce, życie marzeniami jest bez sensu. Lepiej skupić się na rzeczywistości, nawet jeśli jest tak czarna - przekonywał peruwiański pisarz Mario Vargas Llosa. Kraj Kawy dopadła brutalna rzeczywistość. Pod względem piłkarskim, Neymar jest jedynym źródłem narodowej dumy. Drugim idolem dla dzieci nie jest jego kolega z boiska, a znakomity surfer Gabriel Medina. A nazwisko trzeciego kandydata to policzek dla fanów Canarinhos – to Argentyńczyk, Leo Messi.

– Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, byśmy mieli tylko jedną gwiazdę – przyznaje Roselino. – W 1958 byli Pele i Garrincha. W 1962 zabrakło Pele, ale pojawili się Vava czy Amarildo. W 1970 do Pele dołączyli Jairzinho czy Rivellino. W 1994 roku mówiło się, że Brazylia to drużyna Romario, ale u jego boku biegali Dunga czy fenomenalny Bebeto, który był gwiazdą Deportivo, ówczesnego wicemistrza Hiszpanii. A w 2002 roku o losach drużyny decydował genialny tercet RRR - Ronaldo, Rivaldo i Ronaldinho. Teraz Neymar jest sam. W reprezentacji ma wokół siebie piłkarzy bardzo dobrych, ale nie gwiazdy. Uzupełnienia składu, ale nie graczy, którzy sami poprowadzą cię do triumfów – mówi dziennikarz.

– Tak naprawdę jedynym sposobem, by w Brazylii stać się supergwiazdą futbolu, jest zdobycie mistrzostwa świata z reprezentacją – mówi nam Paulo Jorge z brazylijskiego goal.com. – Spójrzmy na Casemiro. W Europie jest fenomenem, trzykrotnie zdobył z Realem Ligę Mistrzów i wymienia się go w gronie najlepszych pomocników na świecie. Ale nie można powiedzieć, by był idolem w naszym kraju. Fani Palmeiras kochają Gabriela Jesusa, Santosu Rodrygo Goesa, Flamengo Viniciusa Juniora, ale to szczególne przypadki, gdy młodzi chłopcy podbili serca kibiców i wyjechali do Europy. Inną sprawą jest jednak, że z roku na rok takich historii jest coraz mniej – dodaje Jorge. 

Joga bonito, tyle że w obronie

Paradoksalnie za kadencji Tite reprezentacja gra najlepiej od lat. Z 52 meczów wygrała aż 38, ledwie czterokrotnie przegrała, a jej bilans bramkowy to spektakularne 110:19. Na mundialu w Rosji zespół rozczarował, bo odpadł w ćwierćfinale z Belgią (1:2), ale w Ameryce Południowej nie ma sobie równych. Wygrał ubiegłoroczne Copa America i z kompletem zwycięstw prowadzi w kwalifikacjach do mistrzostw świata. – Tite to najlepszy selekcjoner reprezentacji od czasu Tele Santany, który prowadził Brazylię w latach 80. – twierdzi Roselino. Wrócił do tego, co przynosiło Canarinhos sukcesy, czyli... do defensywy. To dość paradoksalne, że kraj kojarzący się nam z pięknym futbolem wielkie triumfy święcił ostatnio wówczas, gdy opierał się na obronie. W 1958 roku aż do półfinału nie stracili gola. W 1970 roku grali defensywnie. W 2002 po boisku poza Rivaldo, Ronaldo i Ronaldinho biegało siedmiu graczy, którzy harowali w defensywie. Gdy masz z przodu geniuszów, łatwiej jest grać z kontry. Widzieliśmy to nawet na przykładzie Barcelony Luisa Enrique. Mając z przodu trio Neymar - Luis Suarez - Leo Messi lepiej jest atakować czterech obrońców rywala niż kreować okazje, gdy robisz to większą liczbą zawodników, ale przeciwnik broni się całą ekipą. – Tyle że z przodu gwarancję poziomu w naszej drużynie daje dziś tylko Neymar – rozkłada ręce Roselino.

- Dzisiaj produkujemy przede wszystkim piłkarzy wspierających gwiazdy - mówi Paulo Jorge z brazylijskiego goal.com. – Jeśli zapytasz kibica Corinthians o wspomnienia na temat Williana, będzie zachwycać się "10" w brazylijskim tylu. Piłkarzem kreatywnym, znakomitym technicznie, gwiazdą przez wielkie "G". W Szachtarze i Chelsea zrobili z niego skrzydłowego. Ale taki już niestety los Brazylijczyków. Staliśmy się eksporterami talentu do Europy, a za brakiem przebojowości naszych graczy stoją dwa fakty. Po pierwsze, trafiają oni do szatni, w której są tylko lub aż kolejnymi zawodnikami. Po drugie, zależy im na stabilizacji, przez co nie zawsze wybór najlepszy sportowo jest też tym podejmowanym przez sportowca – twierdzi żurnalista.

Sukces, który stał się problemem

Najnowsza historia jest pełna przykładów brazylijskich gwiazd, które nie odpaliły. Łatkę"nowego Ronaldinho" czy "nowego Ronaldo" przypinano Robinho, Alexandre Pato, Keirrisonowi, Ganso czy Adriano. Innym nie udało się w pełni wykorzystać potencjału. – To typowy przypadek problemu, jakim może stać się sukces – oceniał dla BBC Tim Vickery, brytyjski dziennikarz od 1994 roku żyjący w Brazylii. – Pewien proces doprowadza cię do sukcesu. Traktujesz go, jak coś, co ci się należy, a nie jako efekt pracy. W efekcie zapominasz, co doprowadziło cię do triumfów. I wracasz na start – przekonywał.

Warto zastanowić się, kim tak naprawdę jest dziś piłkarz z Brazylii. Dalej cieszą się oni olbrzymim zainteresowaniem świata (tylko w 2019 roku Brazylia wyeksportowała 300 zawodników), jednak mają problem z przebiciem się na szczyt. – Zbyt szybko wyjeżdżają – twierdzi Mazinho. – Kiedyś oddawaliśmy dwudziestolatków, teraz chłopaczek ma piętnaście lat i już liczymy kasę, jaką możemy za niego dostać. Nasi zawodnicy wyjeżdżają do Europy bez przygotowania, nie wiedzą, jaka będzie ich rola, a potem dziwimy się, że jest jak jest – narzeka były reprezentant kraju i ojciec Thiago i Rafinhii. 

Brazylijczyk, Polak czy Holender? Bez większej różnicy

I choć niektórzy zrzucają winę na chciwość agentów, to w dużej mierze populizm. Wyjazd z Brazylii daje zawodnikowi szansę ustawienia rodziny na trzy pokolenia do przodu. Mało któremu dzieciakowi łatwo jest odrzucić szansę na zostanie milionerem. Tym bardziej, że futbol dla chłopaków z faweli, jak i dla ich "opiekunów", jest szansą na wyrwanie się z biedy. – Ciągle mam w głowie cierpienia, które przeżywałem w akademii. Samotność, strach o przyszłość, telefony do ojca z błaganiem o powrót do domu... Ale miałem też cel. Mówiłem sobie, że kiedyś będę ojcem, że kiedyś zostanę głową rodziny i że muszę podążać za marzeniami, bo to da mi szansę na lepsze życie – przekonywał Renan Lodi po transferze do Atletico, a w jego ślady chciałoby pójść wielu innych zawodników.

– Młodzi wyjeżdżają do Europy nie po to, by błyszczeć, ale by dokończyć proces rozwoju – mówi Junior. – Nawet Vinicius przekonywał, że więcej nauczył się w Realu niż we Flamengo. Neymar w Brazylii stał się ukształtowanym piłkarzem. Pojawił się w 2009 roku, wszedł na topowy poziom w 2010, a w 2012 był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w kraju. Z takim bagażem pojechał do LaLiga i nie bez powodu szybko dał oczekiwany poziom, gdy inni, jak Arthur Melo, Vinicius, Lucas Paqueta czy Bruno Guimaraes mieli początkowe problemy – uważa dziennikarz.

Roselino zgadza się z jego opinią i zwraca uwagę, że przedwczesne wyjazdy zawodników odbijają się na całej lidze, która traci na jakości. – Magia brazylijskiego talentu pozostała, co widać po tym, za jakie pieniądze do Realu odchodzili np. Vinicius czy Rodrygo, ale wydając 45 mln euro, oczekujesz gwiazdy gotowej od razu strzelać 20-25 goli. A dostajesz piłkarza, którego wciąż musisz oszlifować i przygotować do gry na topowym poziomie. Problemy na początku karier w Europie są dla naszych graczy normą. Spójrzmy np. na Neymara. Wyjechał w wieku 21 lat, będąc piłkarzem przerastającym ligę o trzy poziomy. I choć od początku radził sobie dobrze, to jednak potrzebował wzmocnić się fizycznie. A spójrzmy na resztę, np. na Richarlisona, Philippe Coutinho czy Gabriela Jesusa. Wszyscy szybko wyjechali do Europy i przeżywali szok, bo poziom gry w Brazylii tak spadł, że pierwsze poważne zderzenie z rzeczywistością masz dopiero w LaLiga czy w Premier League. Kiedyś dłużej utrzymywaliśmy zawodników w kraju, dzięki czemu wyjeżdżali dojrzalsi, gotowi na czekające ich wyzwania. Teraz potrzebują czasu na ustabilizowanie swojej pozycji i są szlifowani w Europie, przez co przypominają bardziej zawodników z Polski, Holandii, Belgii czy innego europejskiego kraju, niż z Brazylii – opisuje dziennikarz, który na koniec dzieli się z nami smutną refleksją.

"Młodzi fani futbolu widzieli tyle gwiazd z Brazylii, co z Polski czy Mali"

– Przykro mi, że tracimy poczucie narodowej dumy – przyznaje autor piszący dla goal.com. – Mam 30 lat, ale widziałem wielu fenomenalnych brazylijskich piłkarzy - Ronaldo, Romario, Ronaldinho, Kakę, Rivaldo... W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów Neymar dotarł do finału Ligi Mistrzów, co dla młodszych ludzi było wielkim wydarzeniem. Nie są oni przyzwyczajeni do oglądania sukcesów brazylijskich piłkarzy, co dla mnie było normą. Tracimy poczucie czasu. Żyjemy przeszłością i na najbliższych mundialach, najlepiej już w 2022 roku, musimy odnieść sukces, by dać ludziom nadzieję. Bo smutna prawda jest taka, że fani futbolu urodzeni po 2002 roku widzieli tyle samo brazylijskich supergwiazd futbolu, co Egipcjanie (Mohammed Salah), Polacy (Robert Lewandowski) czy Senegalczycy (Sadio Mane) – kończy Roselino.

Więcej o:
Copyright © Agora SA