Najlepszy transfer od 10 lat! Niedługo wszyscy będziemy w jego fanklubie [IKONA FUTBOLU 2020]

Jest liderem, którego Manchester United szukał od lat - przechodzą przez niego niemal wszystkie akcje, ma więcej goli i asyst niż rozegranych meczów, zakładał już opaskę kapitana, a legendy MU pytają gdzie byłby ten zespół, gdyby nie on? I zapisują się do jego fanklubu, w którym niedługo wszyscy będziemy.

Ikona Futbolu to plebiscyt Sport.pl, w którym wybieramy najlepszych: piłkarza, piłkarkę oraz trenera roku. O szczegółach przeczytasz tutaj >>

Za nim znakomity rok, być może przełomowy w karierze, bo wreszcie zaczął docierać do mas. Pod koniec stycznia przeszedł ze Sportingu do Manchesteru United, a już w grudniu wymieniamy go wśród najlepszych pomocników na świecie i gdyby rozszerzyć nasz plebiscyt "Ikona Futbolu 2020" o dodatkowe kategorie, w wielu byłby faworytem. Najlepszy transfer roku? W kolejnych czternastu ligowych meczach po jego przyjściu Manchester United był niepokonany. 26-letni Bruno Fernandes w 38 meczach strzelił 22 gole i przy czternastu asystował. W samej Premier League ma asyst jedenaście - więcej niż Jessie Lingard przez całą karierę i więcej niż jakikolwiek inny piłkarz w tym roku. W Premier League od początku robił to, co chciał. Gole, asysty, kluczowe podania. Trzynaście trafień w pierwszych dziesięciu meczach to w końcu historyczny rekord.

Zobacz wideo Wybieramy Ikonę Futbolu 2020 - plebiscyt Sport.pl

Ale to, co w Portugalczyku najpiękniejsze wymyka się liczbom. Statystyki nie lubią przecież piłkarzy drepczących, mądrze stojących, zmieniających grę bez zbędnego przyspieszania. Bo Fernandes większość swych najlepszych akcji wykonuje, truchtając. Dotyka piłki, wszystko dookoła przyspiesza, a on swoje - z nóżki na nóżkę. I co najlepsze - po takim seansie futbol nagle wydaje się prosty, a część akcji zdaje się możliwa do odtworzenia na "Orliku". W tym tkwi fenomen Fernandesa, że nawet najtrudniejsze zagrania wykonane jego nogami wydają się wręcz banalnie proste.

Bruno Fernandes, czyli lider na życzenie

Gdyby poprosić naszych respondentów o wybór piłkarza, który ma największy wpływ na swój zespół, to Fernandes zapewne też byłby w czołówce. Ostatni ligowy mecz z West Hamem United zaczął na ławce, a jego koledzy przez całą pierwszą połowę stworzyli trzy sytuacje bramkowe i przegrywali 0:1. Musiał wejść na boisko zaraz po przerwie: w kwadrans wykreował cztery okazje, asystował przy jednym z goli i pomógł z nawiązką odrobić stratę - Manchester wygrał 3:1. Najtrafniej podsumowali to kibice: "No Bruno, no party". A to, co rzuciło się w oczy w meczu z West Hamem, widać też w szerszej skali - z Portugalczykiem u boku reszta piłkarzy gra odważniej, pewniej, lepiej. Fernandes błyskawicznie został liderem zespołu: przejął wykonywanie rzutów karnych, zaczął stemplować większość akcji, gdy nie szło - brał grę na siebie, a jeśli czuł, że koledzy nie grają na odpowiednim poziomie, zwracał im uwagę. W końcu, gdy zabrakło Harry’ego Maguire’a, był kapitanem United.

Po pierwszym dniu Fernandesa w Manchesterze, pracownicy klubu wiedzieli już, z kim mają do czynienia. Zazwyczaj, gdy do United przychodzi nowy zawodnik, pierwszego dnia podpisuje kontrakt, ma sesję zdjęciową, zwiedza ośrodek treningowy. Fernandes uwinął się z tymi wszystkimi formalnościami i po południu wyciągnął Michaela Carricka i Martyna Perte’a, asystentów trenera Ole Gunnara Solskjaera, na indywidualny trening. A już dwa dni później zagrał 90 minut przeciwko Wolverhampton. Zawodnika z takim charakterem United potrzebowali - w przeszłości charakter tego zespołu definiowali Eric Cantona, Paul Scholes, Ryan Giggs, Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Robin van Persie. Później brakowało mu  osobowości. Dlatego kibice United, oczekując na transfer Fernandesa ze Sportingu, piali z zachwytu, czytając kolejne publikacje portugalskich mediów o charakterze pomocnika i jego etyce pracy.

Brytyjscy dziennikarze, odwiedzający znajomych, byłych trenerów i agentów piłkarza, nasłuchali się nie o jego znakomitej technice, a właśnie o inteligencji, dojrzałości, podejściu do zawodu i życia w ogóle: że mając 17 lat wyjechał z rodzinnego domu, by rozwijać się we Włoszech i już po roku biegle mówił w ich języku, że półtoragodzinna drzemka w ciągu dnia to dla niego świętość, że lubi czytać o sobie negatywne komentarze i wykorzystywać je jako paliwo do jeszcze lepszej gry, że analizuje wszystkie swoje mecze zaraz po ostatnim gwizdku, nawet jeśli tego dnia zagrał źle. A właściwie - zwłaszcza wtedy, choćby miał nie spać do trzeciej nad ranem. Twierdzi po prostu, że piłka nożna jest powtarzalna i sytuacji boiskowych, ruchów przeciwnika, zachowań kolegów można się nauczyć i reagować na nie automatycznie. 

Niemal w pojedynkę wyciągnął Sporting - swój poprzedni klub - z kryzysu, radząc sobie z presją kibiców. Internet obiegło jego zachowanie po czerwonej kartce w meczu z Boavistą - kopał ze złości w drzwi szatni i nie przestraszył się nawet dwa razy większego od siebie ochroniarza. Gdy ten zwrócił mu uwagę, zaczął jeszcze głośniej przeklinać: "Pier... się! Zapłacę za te drzwi!". Pewnie, że mało to chwalebne, ale dla kibiców United, którzy już dość mieli zawodników dobrze znoszących porażki - bezcenne. W dodatku kilka dni po tamtym meczu do mediów dotarło nagranie z szatni Sportingu, na którym Fernandes krzyczy do innych zawodników: "Są tu ludzie, którzy nie mają odpowiedniego nastawienia. Jeśli nie chcecie tu być, spieprzajcie!". - Zawsze do niego musi należeć ostatnie słowo. Jest szczery, otwarcie mówi o swoich uczuciach - opisywał Bruna jego starszy brat Ricardo.

Razem zaczynali grać w piłkę, mimo że Bruno był pięć lat młodszy. Dołączał do brata i jego przyjaciół, pchał się na boisko, chociaż Ricardo niezbyt chętnie go tam widział. - Wszyscy byli ode mnie więksi, ale grałem na tyle dobrze, że sobie z nimi radziłem. Jak trzeba było komuś przepuścić piłkę między nogami, to ją przepuszczałem. I jak to na boisku: później koledzy wyśmiewali tego okiwanego, że mały go zawstydził. No więc wściekał się i chciał mnie skopać. Brat bał się takich sytuacji - wspominał Fernandes w "UTD Podcast".

Legendy Manchesteru United zakochały się w Fernandesie

Tak już ma, że nawet grając w prostą karciankę z trzyletnią córką, na końcu wygrywa. - Wiem, jak to jest, że czasami trzeba dać dziecku zwyciężyć, ale w tej partii moja córeczka popełniła błąd. Zapytałem, czy na pewno chce zagrać w ten sposób. Spojrzała raz jeszcze, ale zrobiła to samo. Musiałem to wykorzystać. Moja żona popatrzyła na mnie z politowaniem i powiedziała, że nic się nie zmieniam - opowiadał Bruno. - Cała rodzina tak ma. Gdy gramy w tę grę przy świątecznym stole, każdy chce wygrać: moi wujkowie, moi kuzyni, wszyscy. W dodatku, żeby wygrać oszukują, więc od dziecka wiedziałem, że muszę być czujny. Dorastasz z takimi osobami i to na ciebie wpływa - mówił w podcaście.

Solskajer tłumaczył, że skauci odrobili lekcje i prześwietlili Fernandesa na wylot. Nie byli więc zdziwieni, gdy w październiku, w przerwie meczu z Tottenhamem, Portugalczyk skrytykował kolegów z zespołu i samego Solskjaera w podobny sposób, jak czynił to w Sportingu. "Oskarżył ich o plamienie koszulki Manchesteru United i źle dobraną taktykę" - donosili dziennikarze „The Mirror”. United przegrali tamten mecz 1:6. W klubie się na niego nie obrazili, wręcz przeciwnie. Starsi pracownicy przypomnieli sobie zachowanie Paula Ince’a, którzy lata temu zachowywał się niemal bliźniaczo.

Silas, ostatni trener Bruno Fernandesa w Sportingu, powtarza, że to urodzony ekstrawertyk. - Nie wiem, dlaczego kibicom wydaje się, że jest nieśmiały. To nieprawda. Bardzo szybko nawiązuje kontrakt, lubi rozmawiać. A dogada się niemal z każdym, bo mówi po portugalsku, włosku, hiszpańsku, angielsku i trochę po francusku. Jest miły, uprzejmy. Tylko po meczu, jeśli z czymś nie zgadza, powie o tym w ostry i zdecydowany sposób - opowiadał "The Athletic".

Manchester United od pierwszego dnia ma w nim lidera, jakiego potrzebował. Podkreśla to Rio Ferdinand, zgadzają się Paul Scholes i Gary Neville: - Wniósł do zespołu powiew świeżości. Wywiera wpływ na innych piłkarzy. Ma coś z Rooneya i Cantony. To najlepszy transfer od dziesięciu lat. Gdzie byłby ten zespół, gdyby nie on? - mówią legendy United. A szefowie już pracują nad nową umową, która podwoiłaby jego obecne zarobki do 200 tys. funtów tygodniowo.

Fanklub Fernandesa wciąż się powiększa, ostatnio dołączyli do niego Nani, Dymitar Berbatow, Micah Richards i Juan Mata. Niedługo będą w nim niemal wszyscy kochający i rozumiejący futbol.

Kto powinien zostać Ikoną Futbolu 2020 w kategorii piłkarz?
Alejandro Gomez (Atalanta)
0%
Josip Ilicić (Atalanta)
0%
Robert Lewandowski (Bayern)
78%
Thomas Mueller (Bayern)
0%
Thiago Alcantara (Bayern/Liverpool)
0%
Alphonso Davies (Bayern)
0%
Joshua Kimmich (Bayern)
0%
Manuel Neuer (Bayern)
1%
Serge Gnabry (Bayern)
0%
Leon Goretzka (Bayern)
0%
Lionel Messi (Barcelona)
4%
Erling Haaland (Borussia Dortmund)
3%
Lautaro Martinez (Inter)
0%
Cristiano Ronaldo (Juventus)
4%
Paulo Dybala (Juventus)
0%
Ciro Immobile (Lazio)
0%
Virgil van Dijk (Liverpool)
0%
Mohamed Salah (Liverpool)
0%
Sadio Mane (Liverpool)
0%
Trent Alexander-Arnold (Liverpool)
0%
Kevin De Bruyne (Manchester City)
0%
Raheem Sterling (Manchester City)
0%
Zlatan Ibrahimović (Milan)
4%
Bruno Fernandes (Manchester United)
1%
Neymar (Paris Saint-Germain)
0%
Kylian Mbappe (Paris Saint-Germain)
1%
Karim Benzema (Real Madryt)
0%
Sergio Ramos (Real Madryt)
2%
Thibaut Courtois (Real Madryt)
0%
Lucas Ocampos (Sevilla)
2%
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.