To piłkarz z XXII wieku! "Czasy post-post-tiki-takityczne". Messi zachwycony [IKONA FUTBOLU 2020]

Lucas Ocampos w karierze ciągle miał pod górę. Nazywano go "Frankensteinem", bo kluby, do których trafiał, przechodziły przez najgorsze momenty w historii. Podążał szlakiem wytyczonym przez wielu argentyńskich piłkarzy, w których widziano geniuszy futbolu, a którzy po odbiciu się od europejskiego futbolu z podkulonym ogonem wracali do ojczyzny. Na szczęście, Ocampos odnalazł inną drogę i udowadnia, że jest kimś więcej, niż południowoamerykańską wersją Jamesa Milnera.

Ikona Futbolu to plebiscyt Sport.pl, w którym wybieramy najlepszych: piłkarza, piłkarkę oraz trenera roku. O szczegółach przeczytasz tutaj >>

Gigantyczny talent pokazywał od dziecka, ale od początku miał pod górkę.

Debiutował w najgorszym River Plate w historii. Jako 18-latek trafił do AS Monaco, z którego został odstrzelony, bo był słabszy od sprowadzanych hurtowo gwiazd. Później, zmieniając klub trzykrotnie w ciągu dwóch lat, zdawał się wchodzić do dobrze znanego argentyńskim piłkarzom labiryntu złych decyzji i pecha. Jak pisano w „El Mundo”, był nierównym piłkarzem w rozkroku między dwoma światami – cudów i okładek oraz pustych trybun, niekończących się rund wstępnych europejskich pucharów oraz widma rychłego powrotu do Argentyny i popadnięcia w przeciętność. Na szczęście, Lucas Ocampos odnalazł się na tej pierwszej drodze. I dziś jest w miejscu, w którym widziano go dekadę temu. A wszystko dzięki meczowi, który jego zespół przegrał 1:4.

Zobacz wideo Wybieramy Ikonę Futbolu 2020 - plebiscyt Sport.pl

Kolejny cud „Midasa” z Sewilli

– W grze Lucasa zakochałem się 7 maja 2017 r. – wspominał z precyzją Monchi, dyrektor sportowy Sevilli, wówczas pracujący w Romie. Tego dnia jego zespół wygrał, ale grający wówczas dla Milanu Argentyńczyk zaimponował Hiszpanowi na tyle, że ten chciał z miejsca kupować go do klubu z Wiecznego Miasta. Wówczas skrzydłowy okazał się za drogi. Ale gdy dwa lata później pojawiła się okazja, by sprowadzić go na Ramon Sanchez Pizjuan, to dyrektor nazywany „Midasem” nie wahał się chwili. Wyłożył 15 mln euro na skrzydłowego, który nigdy nie strzelił więcej niż 10 goli w sezonie i którego nazywano południowoamerykańską wersją Jamesa Milnera – zawodnika dobrego we wszystkim, ale w niczym niebędącego wybitnym.

Dziś widzimy, jak bardzo się pomylono.

Ocampos jest w Sewilli od nieco ponad roku. Był jej najlepszym piłkarzem i najlepszym strzelcem, nie grając na pozycji środkowego napastnika. Był też jej najlepszym awaryjnym bramkarzem, gdy został bohaterem meczu z Eibarem (1:0), w którym najpierw strzelił gola, a w doliczonym czasie gry, po kontuzji Tomaša Vaclika, zatrzymał strzał golkipera Basków Marko Dmitrovicia. Argentyńczyk zdobywał bramki w kluczowych momentach sezonu, w tym w ćwierćfinale Ligi Europy z Wolverhampton (1:0) czy przegranym Superpucharze Europy z Bayernem (1:2 po dogrywce). Był jednym z transferów roku w Europie, gwarantując znakomity stosunek ceny do jakości i prowadząc Andaluzyjczyków do najlepszego sezonu od lat, zakończonego na czwartej pozycji w LaLiga i zwycięstwem w Lidze Europy. A do tego przebił się do reprezentacji. W debiucie z Niemcami (2:2) strzelił gola, w kolejnym spotkaniu z Ekwadorem (6:1) uczynił to samo. – Wejście Lucasa do drużyny było fenomenalną wiadomością dla kadry – powiedział sam Leo Messi

Weteran chciał go zabić

Jeszcze kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić, by Ocampos mógł kiedykolwiek usłyszeć takie słowa z ust geniusza z Barcelony. Kariera 26-letniego Argentyńczyka to ciągła droga pod górę i wychodzenie z kryzysu. Debiutował w najgorszym w historii River Plate, tuż po pierwszym (i jak do tej pory ostatnim) spadku Los Millonarios do II ligi. Szansę debiutu dostał tylko dlatego, że klub był w głębokim kryzysie finansowym i sprzedawał gwiazdy, by przetrwać. Szansę dał mu starszy o 21 lat Matias Almeyda, który trenerem został bezpośrednio po zakończeniu kariery i któremu piłkarz o twarzy dziecka szybko zdążył zajść za skórę. 

– W Argentynie w środku tygodnia juniorzy grają zwykle mecz z pierwszym zespołem – opowiadał Ocampos w „El Pais”. – Każdy dzieciak w naszym kraju chce zwrócić na siebie uwagę. Ja nie byłem inny. Po chwili gry założyłem siatkę Matiasowi. „Zabiję cię, jeżeli zrobisz to jeszcze raz”, zagroził mi. Ale ja, na przekór, ponownie puściłem mu piłkę między nogami. Po chwili tak we mnie wjechał, że wyleciałem dwa metry nad ziemię. Ale warto było, bo zaimponowałem Almeydzie, który rok później został trenerem pierwszego zespołu – tłumaczył skrzydłowy.

Frankenstein z miasta gwiazd futbolu

Lucas szybko, w wieku 16 lat, spełnił marzenie o debiucie w River Plate, choć pewnie nie tak sobie to wyobrażał. Był to dziwny zespół. Z jednej strony byli tam np. David Trezeguet czy Fernando Cavenaghi, z drugiej były utalentowani nastolatkowie - Ramiro Funes Mori czy właśnie Ocampos, który po roku musiał odchodzić, bo klubu nie było stać na odrzucenie 18 mln euro, jakie proponowało Monaco. Piłkarz z Quilmes (to miasto dało nam też np. braci Milito czy Sergio Agüero) znowu trafił do klubu w kryzysie. Ekipa z Księstwa grała w Ligue 2. „Lucas, tak jak Wiktor Frankenstein, specjalizuje się w przywracaniu życia trupom” – pisali dziennikarze „El Mundo”. 

Monaco, tak jak River, awansowało, a Ocampos był ważnym piłkarzem drużyny, tak samo jak i w zakończonym wicemistrzostwem Francji sezonie 2013/14. Ale potem zaczął się kryzys. Argentyńczyk nie był w stanie wygrać rywalizacji z gwiazdami, które sprowadzał Dmitrij Rybołowlew, zaliczył spadek form. I rozpoczął tułaczkę po Europie. Ściągnął go będący w kryzysie Olympique Marsylia, aby po dwóch latach wypożyczyć do Genoi. Ale już pół roku później Ocampos był graczem Milanu, gdzie też szło mu średnio. 

Wydawało się, że nieuchronny jest moment, w którym Argentyńczyk zostanie odesłany na peryferia wielkiego futbolu, ale wtedy los się do niego uśmiechnął. Francuzi chcieli sprowadzić do klubu nowych skrzydłowych, ale zdecydowali się jednak ściągnąć stopera i środkowego napastnika, co dało Ocamposowi kolejną szansę. Tym razem ją wykorzystał. W OM pokazywał przebłyski talentu, który rozbłysł na dobre po przenosinach na Ramon Sanchez Pizjuan. 

Zapłać za kawę i podziękuj

– W ostatnich dwóch latach zacząłem wykorzystywać to, co przez lata próbowali wpoić mi trenerzy. To odmieniło moją karierę – przyznaje Ocampos, który przeszedł przemianę z nieefektywnego i niechcianego skrzydłowego do zawodnika z XXII wieku. – Chciałem robić zwody, sztuczki, ośmieszać rywali i grać technicznie, jak na Argentyńczyka przystało. Już w Monaco z głowy wybić mi to chciał Claudio Ranieri, ale w wieku 18 lat trudno jest słuchać tego, co mówią inni. Kiedy zdałem sobie sprawę, że on, tak jak i inni trenerzy, mieli rację, zdecydowanie się rozwinąłem – mówi 26-latek.

 – Kiedyś Lucas przyszedł do mnie i powiedział, że musi grać jako dziewiątka, bo tak twierdzą jego ojciec i agent – wspomina trener Oscar Garre. – Zapytałem Lucasa, kim jest jego ojciec? „Budowlańcem” - odpowiedział. Zasugerowałem mu, by tata poświęcił się równemu układaniu cegieł, a młodemu piłkarzowi powiedziałem, by liczył kasę, a sam chciałem tylko móc skupić na pracy. I się nie pomyliłem! Mam nadzieję, że kiedyś Ocampos do mnie przyjdzie, zapłaci za kawę i powie, że miałem racje – uśmiechał się trener, który swego czasu prowadził reprezentację Argentyny do lat 17.

Piłkarz z XXII wieku

Przebłyski piłkarza, którego w „El Mundo” nazywają Ocamposa piłkarzem z czasów „post-post-tiki-takicznych”, widzieliśmy już w Marsylii. Tam uważano go za skrzydłowego, którego - jakkolwiek to nie zabrzmi - głównym atutem była praca w obronie. Lucas miał niespożyte siły, często wracał się do obrony i był idealnym wyrobnikiem. W Sevilli wyrósł na gwiazdę. Julen Lopetegui stworzył drużynę grającą w wyjątkowo niehiszpańskim stylu - szybko, bezpośrednio, fizycznie. Wszechstronny wychowanek River (umie grać na obu skrzydłach i jako wahadłowy) pasuje do tego idealnie. Jest wysoki (188 cm wzrostu) i świetnie zbudowany fizycznie, imponuje muskulaturą. Na plecach ma wytatuowanego Chrystusa na krzyżu. – Nie jestem ekstremistą, a katolikiem. Wierzę w Jezusa i Matkę Boską – przyznaje piłkarz, który lubi słuchać o religii i w szatni Sewilli często rozmawia z bramkarzem Bono, muzułmaninem.

Ocampos gra bez zawahania, pokazując, że mówi prawdę, deklarując, że boi się wyłącznie pająków. Ma styl oparty nie na technice, a na szybkości, ciągłym nękaniu rywala. Mało kto tak dobrze wykorzystuje wolne przestrzenie pozostawione przez rywala. Jest fenomenalny w pressingu. Sevilla potrzebowała dokładnie takiego zawodnika jak Ocampos, a i Ocampos potrzebował Sevilli, by wejść na najwyższy poziom. Andaluzyjczycy zapłacili za niego 15 mln euro, dziś mogą otrzymać przynajmniej czterokrotnie więcej. Na liście zainteresowanych są m.in. Real czy Bayern. Wyżej aspirować się nie da. 

Kto powinien zostać Ikoną Futbolu 2020 w kategorii piłkarz?
Alejandro Gomez (Atalanta)
0%
Josip Ilicić (Atalanta)
0%
Robert Lewandowski (Bayern)
78%
Thomas Mueller (Bayern)
0%
Thiago Alcantara (Bayern/Liverpool)
0%
Alphonso Davies (Bayern)
0%
Joshua Kimmich (Bayern)
0%
Manuel Neuer (Bayern)
1%
Serge Gnabry (Bayern)
0%
Leon Goretzka (Bayern)
0%
Lionel Messi (Barcelona)
4%
Erling Haaland (Borussia Dortmund)
3%
Lautaro Martinez (Inter)
0%
Cristiano Ronaldo (Juventus)
4%
Paulo Dybala (Juventus)
0%
Ciro Immobile (Lazio)
0%
Virgil van Dijk (Liverpool)
0%
Mohamed Salah (Liverpool)
0%
Sadio Mane (Liverpool)
0%
Trent Alexander-Arnold (Liverpool)
0%
Kevin De Bruyne (Manchester City)
0%
Raheem Sterling (Manchester City)
0%
Zlatan Ibrahimović (Milan)
4%
Bruno Fernandes (Manchester United)
1%
Neymar (Paris Saint-Germain)
0%
Kylian Mbappe (Paris Saint-Germain)
1%
Karim Benzema (Real Madryt)
0%
Sergio Ramos (Real Madryt)
2%
Thibaut Courtois (Real Madryt)
0%
Lucas Ocampos (Sevilla)
2%
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.