Ikona Futbolu to plebiscyt Sport.pl, w którym wybieramy najlepszych: piłkarza, piłkarkę oraz trenera roku. O szczegółach przeczytasz tutaj >>
Wśród 30 zawodników nominowanych do nagrody piłkarza roku w plebiscycie "Ikona Futbolu" jest tylko dwóch Hiszpanów: Sergio Ramos i Thiago Alcantara. Czy świadczy to o kryzysie hiszpańskiego futbolu? Raczej o zmianie warty, czego najlepszym dowodem jest reprezentacja Hiszpanii: z nowymi zawodnikami, których nazwiska często nie rzucają przeciętnych kibiców na kolana, bez starych, uznanych gwiazd. Drużyna narodowa jest dziś symbolem przemian i jednocześnie promykiem nadziei hiszpańskich kibiców na lepsze jutro.
Gdy "La Roja" wygrała kilka lat temu mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy, składała się z absolutnie czołowych piłkarzy świata na swoich pozycjach. W obronie grali Carlos Puyol, Gerard Pique, Sergio Ramos, w pomocy Sergio Busquets, Andres Iniesta, Xavi Hernandez, David Silva, w ataku David Villa i Fernando Torres. Dziś do kadry narodowej powoływani są już tylko 34-letni Ramos i 32-letni Busquets, a ten drugi gra coraz mniej. Selekcjoner Luis Enrique dostał zadanie przebudowy i odmłodzenia drużyny. To było nieuniknione, bo na Euro 2016 i mundialu 2018 zespół odpadał już w 1/8 finału.
Reprezentacja musiała częściowo odejść od tiki-taki - stylu, którym zachwycała w ostatnich latach. Raz, że nowe pokolenie hiszpańskich piłkarzy gra inaczej. Dwa, że ten sposób gry jest już nieskuteczny, co widać najlepiej w futbolu klubowym. Kiedyś kadra Hiszpanii grała tak jak Barcelona, wymieniając milion podań, bo składała się w znacznej mierze z piłkarzy występujących na co dzień w katalońskim zespole. To się zmieniło. Na listopadowe mecze z Niemcami, Holandią i Szwajcarią Enrique powołał tylko trzech zawodników z Camp Nou: Sergiego Roberto, Ansu Fatiego i Sergio Busquetsa.
Reprezentacja za kadencji byłego szkoleniowca Barcelony gra w innym stylu niż wcześniej. Postawiła bardziej na pragmatyzm niż efektywność. Więcej jest w tym piłki siłowej, fizycznej, mniej popisów technicznych. To nie znaczy, że Hiszpanie zapomnieli o efektownym rozgrywaniu akcji. Po prostu urozmaicają swój sposób gry. Nie są tak jednowymiarowi jak kiedyś. Nauka nowego nie zawsze idzie im łatwo. Stąd w ostatnich miesiącach m.in. porażka z Ukrainą czy remis ze Szwajcarią. Ostatnia wygrana nad Niemcami 6:0 jest jednak najlepszym dowodem na to, że drużyna Enrique idzie w dobrym kierunku.
Jakim cudem Hiszpanie zdołali rozgromić uznanych rywali aż tak wysoko? Rywali, którzy w składzie mieli m.in. Timo Wernera, Leroya Sane, Serge’a Gnabry'ego, Toniego Kroosa, Leona Goretzkę i Manuela Neuera. Podopieczni Luisa Enrique zagrali tak, jak Bayern Monachium i Liverpool, najlepsze obecnie drużyny klubowe w Europie, które imponują wysokim pressingiem. Ponad połowę odbiorów w tym meczu Hiszpanie notowali na połowie Niemców. W dodatku częściej też utrzymywali się przy piłce. To był futbol totalny w ich wykonaniu. W spotkaniu ze Szwajcarami czy Ukraińcami pressing wychodził im różnie. Z Niemcami był doskonały.
- Reprezentacja Hiszpanii idzie w zgodzie z najnowszymi trendami rozegrania i wysokiego pressingu, podczas gdy jej najlepsze kluby presują z częstotliwością Burnley i West Bromwich Albion - powiedział Michał Zachodny w podcaście "Zachodny do tablicy". Dziennikarz przeanalizował statystyki, z których wynika, że w czołówce najlepiej presujących w Europie zespołów klubowych jest tylko jeden z Hiszpanii - Eibar. Real Madryt i Barcelona są daleko w tyle, co poniekąd tłumaczy ich gorsze występy w ostatnich edycjach Ligi Mistrzów. W Bayernie haruje z przodu Robert Lewandowski, w Liverpoolu Roberto Firmino, a w Barcelonie Leo Messi jest często wyłączony z gry w obronie.
Wpływ na reprezentację Hiszpanii mają też zmiany zachodzące w LaLiga. Dziennik "Marca" ukuł nawet nowe określenie, "hiszpańskie catenaccio". Średnia bramek spadła w lidze hiszpańskiej dramatycznie z 2,94 na mecz w sezonie 2016/2017 do 2,69 (17/18), 2,59 (18/19), 2,48 (19/20) i 2,42 w trwającym sezonie. I to mimo wzrostu liczby podyktowanych rzutów karnych od czasu wprowadzenia VAR-u. Wśród pięciu najsilniejszych lig w Europie w LaLiga pada dziś najmniej goli, podczas gdy niegdyś uważana za najbardziej defensywną włoska Serie A jest przez tę samą "Markę" uznawana za "dom goli".
- Liczby mówią same za siebie. Pokazują, że obrona liczy się bardziej niż atak, co jest złe dla widowiska. Przyzwyczailiśmy się do tego, strach przed popełnieniem błędu jest widoczny. Zespoły chcą wygrywać, ale boją się zaryzykować. W ten sposób trudno jest sprzedać produkt, który będzie podobał się ludziom - mówił Paco Jemez, trener znany z bezkompromisowego stylu gry, który ostatnio prowadził Rayo Vallecano.
- Zrównoważona liga hiszpańska - tak zatytułował artykuł na temat gry obronnej w LaLiga "Der Spiegel". - Piłka nożna w Hiszpanii staje się coraz bardziej zorientowana na bezpieczną grę. Wiele słabszych drużyn skupia się na zmasowanej obronie, a nie na odważnych atakach. Z drugiej strony Real Madryt został mistrzem kraju w zeszłym sezonie z najmniejszą liczbą zdobytych bramek od 2007 roku. Mniejsze kluby patrzą, jak Getafe i Granada nastawione bardziej na destrukcję niż na atak potrafią zakwalifikować się do europejskich pucharów - dodaje niemiecki dziennik. W lidze hiszpańskiej pada tak mało goli m.in. dlatego, że te biedniejsze i słabsze ekipy są coraz lepiej zorganizowane. Stoją na wyższym poziomie taktycznym i fizycznym niż jeszcze kilka lat temu. Barcelona czy Real rzadko już wygrywają na krajowym podwórku 6:0 czy 7:0.
Wracając do reprezentacji Luisa Enrique, jest ona dziś największą nadzieją hiszpańskich kibiców. I niech nie zwiodą nikogo nazwiska występujących w niej piłkarzy. Tacy zawodnicy, jak Mikel Oyarzabal, Dani Olmo, Ferran Torres, Rodri, Fabian Ruiz czy Pau Torres za moment mogą być już absolutnymi gwiazdami światowego futbolu. Potrzebują do tego jednego udanego Euro 2021. Meczem z Niemcami udowodnili, że podczas przyszłorocznego turnieju są zdolni do wielkich rzeczy.
Dziś hiszpański futbol jest na wykroku. Stare pokolenie odeszło, nowe gra coraz lepiej. Kadra jest na najlepszej drodze, by wrócić na najwyższy poziom, o czym mogą przekonać się biało-czerwoni, którzy zmierzą się z Hiszpanami 19 czerwca w meczu grupowym mistrzostw Europy. Niedawno przed meczem Włochy - Polska (2:0) wielu naszych fanów lekceważyło osłabionych rywali. Po spotkaniu z Niemcami w stosunku do odmłodzonej i częściowo anonimowej Hiszpanii to się już raczej nie powtórzy.