Tenis na wózkach, siatkówka na siedząco, wyścigi kolarzy ręcznych, biegi w protezach, blind futbol, czyli piłka nożna dla niewidomych, ale też rugby na wózkach. W sumie 22 dyscypliny, niektóre dla zawodników z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, inne dla niewidomych. Dlaczego to, co od 28 sierpnia będzie działo się na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu, jest tak ważne? - Sport dla tych osób jest czynnikiem rehabilitacyjnym, pomaga też w akceptacji samego siebie, w integracji społecznej - wyjaśnia Sport.pl Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paralimpijskiego.
Szeliga kiedyś grał w piłkę nożną, był nawet w młodzieżowej reprezentacji makroregionu górnośląskiego, z zapałem jeździł też na nartach. Wypadek na motocyklu, w wyniku którego jako 16-latek stracił nogę, nie przerwał jego przygody ze sportem. Dalej uprawiał narciarstwo alpejskie, był też asystentem trenera kadry paralimpijskiej w 2010 roku. Potem poświęcił się działalności na rzecz osób z niepełnosprawnościami, której zwieńczeniem była obecna funkcja. Sprawuje ją od 2015 roku. Z praktyki wie, ile dobrego dla środowiska robi każda olimpijska impreza.
- Takie igrzyska i zobaczenie, że mimo niepełnosprawności można rywalizować w różnych dyscyplinach, zwykle jest dla pewnej grupy osób zachętą do ruchu. Po igrzyskach zawsze odnotowujemy większe zainteresowanie różnymi sportami. Widzimy to w klubach, ale też u nas w związku - tłumaczy.
Tym bardziej że konkurencje, w których rywalizują sportowcy z niepełnosprawnościami, są tak zaprojektowane, by łamać bariery i zdejmować ograniczenie, które z pozoru uniemożliwiałyby sportową rywalizację. Zawody w kolarstwie dla niewidomych? Nie ma problemu - i w wersji torowej, i szosowej. Jedzie się w tandemie i korzysta z pomocy widzącego pilota, który zwykle sam był czy jest zawodnikiem. Są też rowery napędzane rękami, dla tych którzy nie mogą pedałować. Tu różny jest też sprzęt: są rowery, na których się leży, klęczy lub siedzi. Niemal każda konkurencja olimpijska podzielona jest na kategorie, by zestawiać ze sobą osoby z podobnym stopniem sprawności. W kolarstwie o przydziale do kategorii decyduje m.in niedowład nóg, czy niedowład rąk, ale też niedowład mięśni brzucha, czy problemy, które uniemożliwiają pracę całego tułowia. Czasem jest też tak, że zawodnicy zmieniają klasyfikację medyczną.
- W tym roku mamy choćby przykład Zbyszka Maciejewskiego, który zwrócił się o reklasyfikację. Jego choroba postępuje, jeździ mu się trudniej, więc on będzie mierzył się z inną grupą kolarzy niż kiedyś. Ta medyczna klasyfikacja jest ważna, by wyrównywać szanse, ale oczywiście bywa z tym różnie. Czasem w jakiejś kategorii zawodnicy są zbyt mocni i ciężko coś z tym zrobić - opisuje Szeliga.
Specyficzną paralimpijską dyscypliną, jest pływanie, w którym jest kilkanaście kategorii. Wszystko po to, by rywalizacja na wodnym torze była jak najbardziej sprawiedliwa. Kiedyś klasyfikowało się pływaków pod względem medycznym, ale powodowało to problemy. Poruszanie się w wodzie daje bowiem pewne szanse, czasem minimalizuje problemy znane na lądzie. Od kilku dekad funkcjonuje zatem System Klasyfikacji Funkcjonalnej, który ma na celu zminimalizowanie wpływu niepełnosprawności na poziom sportowy zawodnika. W tej metodzie sportowcy zostają zakwalifikowani do klasy startowej poprzez ocenę możliwości funkcjonalnych na lądzie oraz w wodzie, a nie poprzez rodzaj dysfunkcji.
"Powoduje to, że w tej samej klasie startowej mogą rywalizować ze sobą osoby z całkowicie odmiennymi niepełnosprawnościami (pod względem ich rodzaju), które jednak pozwalają na osiągnięcie podobnych możliwości funkcjonalnych (napędowych) w wodzie. Na przykład osoba z jednostronną amputacją dłoni może rywalizować z osobą z jednostronną amputacją w obrębie stopy. Dysfunkcje zupełnie inne pod względem rodzaju, dające jednak podobne możliwości napędowe w wodzie" - czytamy w opracowaniu wydanym przez Polski Komitet Paralimpijski.
- Jak zobaczymy pływaka w najniższej kategorii S1, pewnie nie uderzy nas prędkość jego poruszania się. Jeśli jednak spojrzymy na niego wyposażeni w pewną wiedzę, objaśnienia od komentatorów zawodów, jak takie osoby się poruszają, które kończyny mają niewładne, dowiemy się, że jest im np. ciężko przemieszczać się na wózku, że mają niedowład rąk, to wtedy ich aktywność na basenie już wrażenie zrobi - wyjaśnia Szeliga.
- Pływanie jest też istotne od strony psychologicznej. To takie symboliczne i dosłowne zrzucenie ubrań, pokazaniem siebie innym, swych niedoskonałości, to pomaga też w samoakceptacji, zwiększa pewność siebie - dodaje nasz rozmówca.
Przy sporej liczbie dyscyplin znanych przeciętnemu kibicowi i zaadaptowanych dla osób z niepełnosprawnościami, są też sporty dedykowane tylko dla nich. Najlepszym przykładem jest goalball, wymyślony w latach 40. XX wieku. Obecnie to najpopularniejsza gra zespołowa uprawiana przez osoby niewidome i słabo widzące - w Polsce z ligą i zawodami o Puchar Polski. Jest bezkontaktowa, rozgrywana na parkiecie od siatkówki, na którym boiskowe linie wyklejone są plastrem ze sznurkiem, ułatwiają poruszanie się. Bramki z dwóch stron mają po dziewięć metrów szerokości. Trzech zawodników w każdej drużynie musi bronić i rzucać - przeważnie tocząc piłkę - do bramki rywala. Na boisku jest strefa rzutu, strefa obrony i strefa neutralna.
- Piłka ma w sobie dzwoneczki, które informują graczy o tym, gdzie się znajduje i jak się porusza, na sali musi więc panować cisza. Widowisko jest bardzo ciekawe, sam byłem zaskoczony tym, jakie tam wychodzą akcje. Ta dyscyplina jest też dobrym przykładem, jak daleko idą możliwości rehabilitacji, bo ona po to właśnie została stworzona – opisuje to Szeliga.
Drugą dyscypliną, która nie ma swego odpowiednika w programie olimpijskim, jest boccia, wywodząca się od włoskiej gry w bule. Ona też polega na umieszczeniu swoich bil jak najbliżej białej bili i wybijaniu z jej otoczenia bil rywala.
- Jak słyszę od kogoś, że on nie może uprawiać sportu, bo jeździ na wózku, jest zupełnie unieruchomiony, to zawsze mówię: nieprawda, możesz grać w boccię - uśmiecha się Szeliga. Ta dyscyplina przyciąga przeważnie osoby z zaburzeniami centralnego układu nerwowego, zanikami mięśniowymi lub uszkodzeniem obwodowego układu nerwowego, czyli osoby z grupy wymagającej wysokiego wsparcia.
- Ten sport często uprawiają osoby, które nie są nawet w stanie same funkcjonować, ale w tę rywalizację wchodzą. Mają specjalne rynny, z których puszczają bile, czasem oni, czasem instruowani przez nich asystenci. Mają perfekcyjnie rozpracowany plac gry, wysokość, z jakich trzeba wykonać ruch - opisuje to Szeliga.
Biorąc pod uwagę wszelkie powyższe czynniki, boccia uchodzi za najtrudniejszą z dyscyplin sportu.
Choć większość dyscyplin na igrzyskach paralimpijskich jest odmienna od tych, do których przyzwyczailiśmy się, oglądając zmagania pełnosprawnych sportowców, to w kilku przypadkach rywalizacja niczym się nie różni. Choćby w lekkiej atletyce, w bieganiu w klasie T12, gdzie niedowidzący zawodnicy biegną samodzielnie i zwykle nie korzystają z pomocy przewodnika. To podczas takiej rywalizacji doszło do dość ciekawej sytuacji.
- W wyścigu na 1500 m podczas igrzysk paralimpijskich w 2016 roku w Rio, czterech najlepszych niedowidzących biegaczy ukończyło wyścig w czasie szybszym niż zdobywca złotego medalu na igrzyskach olimpijskich kilka tygodni wcześniej. Takie rzeczy pokazują, jak to jest profesjonalny sport. – przypomina Szeliga. Oczywiście, nie znaczy to, że biegacze paralimpijscy biegają szybciej niż olimpijczycy, bo rekordy świata w tych dwóch grupach są inne, a w biegu na 1500 metrów ważna jest taktyka. Jednak wydarzenia z igrzysk paralimpijskich w Rio pokazały, jaki potencjał drzemie w sportowcach z niepełnosprawnościami. Ten potencjał zresztą jest coraz lepiej wydobywany, bo na wszelkich zawodach coraz trudniej bronić osiągane wcześniej wyniki i rekordy.
- My w Tokio przegraliśmy 14 brązowych krążków o setną sekundy czy centymetry. Świat idzie do przodu – komentuje to Szeliga. Dodaje, że do rywalizacji mocno włączyły się kraje arabskie, które zwykle miały skromny dorobek medalowy, podobnie jest z państwami z Afryki. W dodatku takie mocarstwa jak Chiny i USA wykładają na sport olimpijski coraz większe pieniądze. W tym kontekście Polska ciągle radzi sobie nieźle. Rywalizację w Tokio w 2021 kończyliśmy na 17. miejscu, z 24 medalami (było ich 25, ale jeden medal odebrano nam za doping - tak, on też jest tutaj zmorą). W Rio w 2016 roku byliśmy na dziewiątym miejscu, (39 medali), cztery lata wcześniej w Londynie na - również na dziewiątej pozycji.
- Patrząc na wyniki z MŚ, które poprzedzały igrzyska paralimpijskie, to 24 medale z Tokio są do poprawienia. Zawsze chcemy być oczywiście w pierwszej dziesiątce klasyfikacji medalowej. Poprzednio nam się to udawało, teraz będzie to trudne. Ja też nie chcę wywierać medalowej presji. Ważne, by wszyscy wystartowali na swoje 100 procent i będzie dobrze - kończy Szeliga.
Do Paryża jedzie 84 Polaków, wystąpią oni w 15 dyscyplinach. Najwięcej naszych reprezentantów będzie w lekkiej atletyce. Igrzyska, które rozpoczną się 28 sierpnia, potrwają do 8 września.