Mariusz Czerkawski: Stawiam na finał Kanada - USA

Kanadyjczycy mogliby nie zdobyć pół medalu do niedzieli. Wygraliby finał hokeja i wszystko mieliby wybaczone. Nie znam nikogo, kto nie wierzyłby w złoto - mówi sport.pl były hokeista klubów NHL, dziś komentator TVP, po ćwierćfinałowej wygranej Kanadyjczyków z Rosją 7:3

Robert Błoński: Spodziewałeś się tak jednostronnego widowiska i aż dziesięciu bramek?

Mariusz Czerkawski: Dziewięć z nich padło przed upływem 30. minuty. Niebywałe i niespotykane. Przewidywałem wygraną Kanadyjczyków, ale nie w takim rozmiarze i nie po tak jednostronnym meczu. Wyjechali na lód zdeterminowani jak diabli, głodni sukcesu. Wielu fachowców narzekało na ich grę w pierwszych meczach, ale przecież Rosjanie też grali słaby turniej. Męczyli się z Czechami, przegrali w karnych ze Słowacją. Grali katastrofalnie w przewadze. Do meczu z Kanadą z 18 takich szans wykorzystali dwie. To był ich największy problem, mimo że a mają tak świetnych hokeistów jak Owieczkin, Gonczar, Małkin czy Dacjuk. Kanadyjczycy zagrali rewelacyjnie, wygrywali wznowienia, kapitalnie też bronił Luongo, a rosyjski bramkarz Nabokov - słabo.

Kanadyjczycy grali zespołowo, Rosjanie - indywidualnie.

- Wydawało się, że trener Bykow wszystko w zespole poukładał. Rok temu zdobyli mistrzostwo świata, z Kanadą wygrali na igrzyskach wszystkie mecze od 50 lat, są też numerem jeden w rankingach. Ale na MŚ brakowało zawodników z NHL, którzy grali wtedy w klubach o Puchar Stanleya. Rosjanie byli w ćwierćfinale ja z innej bajki. Nie mieli zespołu, gwiazdy grały dla siebie. Nikt się nie spodziewał, że zagrają tak słabo.

Czemu trener Bykow tak późno zmienił bramkarza? Dopiero przy stanie 1:6, kiedy wszystko było już przesądzone.

- Na to pytanie odpowiedź zna tylko trener. Ale odpadli i mają teraz sporo czasu przemyślenia, podejrzewam, że długo nie będą mogli spać. Tę drużynę, w kontekście igrzysk w Soczi, które Rosja organizuje czekają spore zmiany.

Kanadyjczycy wjeżdżali z krążkiem do pustej bramki.

- To się rzadko zdarza na takim poziomie, ale w ich grze i akcjach nie było przypadku. Byli lepsi pod każdym względem. 42:24 we wznowieniach, oddali więcej strzałów. Bez porównania z Rosją.

Czy krótsze o około dwa metry i węższe o cztery lodowiska mają wpływ na grę drużyn z Europy?

- Niewielki, bo większość najlepszych zawodników gra w NHL. Było kilku z ligi rosyjskiej, ale wcześniej też grali za oceanem. Odwrócę pytanie: czy było fair grać w Turynie na lodowiskach w rozmiarze - jak mówią w Kanadzie - "olympic"? Różnica jest olbrzymia, sam to przeżywałem przyjeżdżając z NHL do Europy na mistrzostwa świata. Lodowisko jest mniejsze o około 200 m kw.

Mam wrażenie, że Kanadyjczycy mogliby nie zdobyć żadnego medalu na igrzyskach. Wystarczy, że wygraliby finał hokeistów i naród byłby szczęśliwy.

- To prawda. Pomnożyliby przez 23 zawodników i wygrali klasyfikację medalową (śmiech). Na to złoto czeka się tu najbardziej.

Jak podsumujesz dotychczasowe mecze turnieju?

- Było kilka niezłych spotkań i emocji. Karne, dogrywki - mamy wszystko, turniej trzyma wysoki poziom, a najlepsze dopiero przed nami.

Twoi faworyci?

- Stawiam na finał Kanada - USA czyli powtórkę meczu grupowego. Presja na Kanadyjczyków jest ogromna. Były świetny hokeista, Steve Yzerman, próbował ja zdjąć mówiąc, że w Moskwie, Pradze, Helsinkach czy Sztokholmie nie będzie parady przez środek miasta po zdobyciu srebrnego albo brązowego medalu. Tam też chcieli złota. Ale Szwedzi i Rosjanie już odpadli. Nieoczekiwanie dobrze radzą sobie zaawansowani wiekowo Finowie. Czy wytrzymają trudy turnieju? Teemu Selanne przeszedł do historii zdobywając najwięcej punktów w historii występów na igrzyskach. Szwedzi mają kapitalnego bramkarza - Lundqvist nie wpuścił gola w dwóch pierwszych meczach w których grał. Słowakom dał się pokonać cztery razy i teraz nasi sąsiedzi zagrają z Kanadą półfinale. Wszyscy tutaj liczą na finał USA - Kanada czyli powtórkę z Salt Lake City. Amerykanie zagrają z Finami.

W grupie Amerykanie wygrali z Kanadą 4:2. To był niesamowity mecz.

- Zgadzam się, ale nie mecz mnie zadziwił, a wypowiedzi generalnego menedżera zwycięzców, który powiedział, że nie jest zadowolony z poziomu gry swojego zespołu, że muszą grać lepiej, bo na razie tylko połowa jest na swoim poziomie. A wygrali tylko dzięki Millerowi. Żałował, że za pierwsze miejsce w grupie nie dają medali. Typowa Ameryka. To było rewelacyjne spotkanie, a emocje trzymały do samego końca.

Czy Kanadyjczycy kogokolwiek się tutaj obawiają?

- Zaczęli słabo, ale pompowania balonu to nie spowolniło. Wszystkie gazety napisały, że powtarza się historia z igrzysk w Salt Lake City sprzed ośmiu lat. Przegrali pierwszy mecz, potem grali na karne. Trener dokonał zmiany w bramce - wszedł do niej Brodeur. I poprowadził zespół do złota. Teraz role się odmieniły. Po pierwszych meczach Brodeura zmienił Luongo i broni kapitalnie.

Gwiazdy igrzysk?

- Każdy mówił o Owieczkinie, Crosbym, ale gwiazdami są drużyny. Kanadyjczycy grają świetnie jako całość. Najważniejsi są ci, którzy pomagają najlepszym, wykonują najcięższą robotę. Często przebywają na lodowisku więcej niż te gwiazdy.

Czy jest jakiś Kanadyjczyk, który nie wierzy w złoty medal hokeistów?

- Chyba nie albo siedzi bardzo cicho.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.