Vancouver 2010. Na igrzyskach bawią nas setnie reprezentanci Wąchocka, ale to nie lato

W zimowych igrzyskach olimpijskich startują reprezentanci Wąchocka i bawią nas setnie. Ale w piątek, gdy umierał gruziński saneczkarz Nomar Kumaritaszwili, uświadomiliśmy sobie, że wielki sport może ich zabić. Bo to nie lato.

SPORT.PL na FACEBOOK-u - wejdź na nasz profil, zostań fanem. Komentuj, dyskutuj, radź! ?

Latem jest miło i bezpieczne. Kiedy Eric Moussambani męczył się na 100 metrów, trzymając się ściany podczas pływackich zawodów igrzysk w Sydney w 2000 roku, na brzegu basenu stali gotowi do skoku ratownicy. Chyba pierwszy raz poczuli, że mogą być naprawdę potrzebni. Jego przypadek nie zmienił wiele w polityce MKOl - dalej prowadzi program solidarności olimpijskiej i pomaga nierozwiniętym sportowo krajom.

Ale w sportach zimowych jest inaczej.

47-letni Speedy Gonzalez na sankach ?

Większość dyscyplin w ekstremalnej, olimpijskiej formie jest niebezpieczna dla życia i zdrowia. Można sobie wyobrazić, jak wyglądałby narciarski zjazd Moussambaniego. Może by przeżył, ale pewności nie ma. Na stoku można się zatrzymać - choć z dużym trudem i to też wymaga olbrzymich umiejętności - ale większość olimpijczyków amatorów i tak wybiera trasy giganta i slalomu, jak na przykład debiutant z Kajmanów Dow Travers, który awansował do igrzysk dzięki punktom rankingowym za 34. miejsce na otwartych mistrzostwach Chile w Antillanca. Albo Muhammad Abbas z Pakistanu, który w Pucharze Świata wystartował raz i zajął ostatnie miejsce, zaś w otwartych dla wszystkich popularnych zawodach w Lizzola we Włoszech zajął 91. miejsce w slalomie.

W lodowej rynnie, jaką jest tor saneczkowy, zatrzymać się nie da.

Po przypadku legendarnego skoczka Eddiego "The Eagle" Edwardsa na igrzyskach w Calgary w 1988 roku MKOl wprowadził ograniczenia, tzw. prawo Eddiego, aby żadnemu amatorowi z Ameryki Południowej nie strzeliło do głowy, by wystartować w zjeździe w igrzyskach w Albertville, poprzedzając występ tygodniowym treningiem w Val d'Isere.

I tak np. w saneczkach trzeba zdobyć punkty w pięciu zawodach, np. Pucharu Narodów, lub być w najlepszej trzydziestce Pucharu Świata. Nie jest to wcale niemożliwe, bo jedynkarzy startuje zwykle około 30. Dlatego Nomar Kumaritaszwili dał radę. Pomogli mu też ci, którzy nie dojeżdżali do mety, podciągając tych jeszcze słabszych. Między zawodami tacy amatorzy trenują na starych, tanich do wynajęcia torach, jak na przykład łotewska, postradziecka Sigulda.

Przedstawiciel Indii Shiva Kashawan otrzymał 10 tys. dolarów na nowe sanki od pięciu hinduskich prawników po zdobyciu medalu na azjatyckich mistrzostwach w Nagano. - Wcześniej sam sobie je zrobiłem, Niemcom robi pewnie Porsche - mówił.

Takich jak on na superszybkim torze w Vancouver jest więcej. W Pucharze Świata wielu saneczkarzy obecnych na igrzyskach jeździło gorzej od Gruzina.

Przyczyną śmiertelnego wypadku Kumaritaszwilego  był błąd techniczny. Spóźnione wyjście z zakrętu nr 15 spowodowało opóźnione wejście w ostatni zakręt i katastrofę. Z prędkością 140 km/godz. Gruzin przewrócił się, spadł z sanek, przekoziołkował przez barierkę i uderzył w stalowy filar stanowiący cześć konstrukcji zaplecza toru. Mimo błyskawicznej reanimacji zmarł.

Był jednym z najsłabszych saneczkarzy w stawce - w Pucharze Świata 2008/09 zajął 55. miejsce w klasyfikacji generalnej, w kolejnej edycji był 44. W jedynych w tym okresie zawodach na torze w Whistler nie wystartował. Już w Vancouver miał upadek na treningu na innym zakręcie.

Większość sportowców, szefów federacji i komentatorów wskazuje, że tor w Whistler wydawał im się za szybki tuż po otwarciu - podczas treningowego tygodnia w listopadzie 2008 roku upadło kilku doświadczonych zawodników. W czwartek Manuel Pfister jechał z prędkością 154 km/godz. - o 10 km/godz. szybciej niż na jakimkolwiek innym torze na świecie.

- Zakładaliśmy, że w najszybszym punkcie saneczkarze będą osiągać maksymalną prędkość 137 km/godz., ale okazuje się, że mogą jechać o 20 km/godz. szybciej. Naszym zdaniem to pomyłka konstrukcyjna - mówi szef federacji saneczkowej Josef Fendt.

Teraz w trudnych miejscach jest czterometrowa ściana z desek, wszystkie słupy zostały owinięte gąbczastą osłoną, zaś start przesunięto w miejsce, z którego startują kobiety.

Vancouver na Sport.pl

Na portalu Sport.pl codzienne relacje Z Czuba i na żywo, relacje prosto z Kanady od naszych specjalnych korespondentów, wideo komentarze, rozmowy z naszymi gwiazdami i komplet wyników, także tych z nocy polskiego czasu. A o godz. 9 rano w Radiu TOK FM magazyn olimpijski Michała Pola - oraz stream wideo live w naszym portalu. Zespół Sport.pl przygotowuje też "Gazetę olimpijską" - codziennie do kupienia z "Gazetą Wyborczą".

 

Zapraszamy do śledzenia igrzysk w Sport.pl

Najciekawsze wpisy dziennikarzy Sport.pl, naszych korespondentów w Vancouver - Super-blog Vancouver  ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.