"Jesteśmy w gronie najbogatszych krajów". Obyśmy nie poszli śladem Brazylii

Dominik Senkowski
Minister Sportu Sławomir Nitras zapowiada powstanie strategii rozwoju polskiego sportu, na końcu której ma być organizacja igrzysk olimpijskich w Warszawie. Sam pomysł powstania konkretnego planu jest warty docenienia - zwłaszcza w naszym kraju, gdzie często brakuje strategicznego działania. Nadal brakuje jednak konkretnych liczb i założeń, bo określenia typu "stać nas na igrzyska" nie wystarczą.

W piątek minister sportu Sławomir Nitras opowiadał o planowanych zmianach w polskim sporcie, których zwieńczeniem mają być igrzyska olimpijskie w Warszawie. To nawiązanie do pomysłu, który zaproponował prezydent Andrzej Duda jesienią w trakcie ostatniej kampanii parlamentarnej. Plan Dudy zakładał igrzyska w stolicy w 2036. Kilka miesięcy później premier Donald Tusk ogłosił, że pomysł będzie kontynuowany, ale wskazał na inne prawdopodobne terminy igrzysk - 2040 lub 2044.

Zobacz wideo Igrzyska olimpijskie 2040 w Polsce? Sławomir Nitras: Stać nas

Piątkowe spotkanie z działaczami, sportowcami i dziennikarzami służyło przedstawieniu podstawowych założeń "Strategii Rozwoju Sportu – IO Warszawa 2040". - Igrzyska nie mogą być nigdy celem samym w sobie - kilkukrotnie podkreślał minister Nitras.

Strategia zawsze potrzebna 

To przeświadczenie jest jak najbardziej słuszne, bo jeśli igrzyska mają dźwignąć polski sport (jak np. te z Londynu 2012 w stosunku do olimpijskiego sportu brytyjskiego), to potrzebny nam jest szerszy plan. Plan być może postawienia na konkretne dyscypliny, które będą najważniejsze dla nas w kontekście rozwoju i szans medalowych. A przede wszystkim plan upowszechniania sportu, tworzenia możliwości dla społeczeństwa do aktywnego spędzenia czasu, ruchu. Bez tego igrzyska będą tylko zwykłym wydarzeniem, które przeminie, nasz sport nie skorzysta tak, jakby mógł.

Takie podejście do sprawy zasługuje na docenienie, bo w naszym kraju zbyt mało przywiązuje się wagi do stworzenia strategii w różnych obszarach życia społecznego. Wiele jest działań doraźnych, mniej tych wpisujących się w szerszy program, kontynuowanych przez kolejne rządy. Nie wiadomo, jak będzie i tym razem, ale bez powstania takiej strategii następcy obecnej koalicji rządzącej tym bardziej nie będą mieli czego kontynuować w Ministerstwie Sportu.

Minister Nitras pokazywał przykłady innych organizatorów, którzy, myśląc o igrzyskach, starali się także wpłynąć pozytywnie na rozwój krajowego sportu. Chce rozmawiać o tym ze związkami sportowymi, stworzyć transparentne zasady organizacji polskiego sportu. Jak podaje portal TVP Sport, ogłosił także, że ruszy przetarg na przygotowanie strategii rozwoju sportu. Zwycięzcę poznamy na początku przyszłego roku, projekt strategii ma być gotowy w kwietniu. 

Minister sportu przekonywał również, że Polska poradzi sobie finansowo z organizacją igrzysk. - Stać nas na igrzyska. Polska przez 30 lat, z pewnymi turbulencjami, bardzo konsekwentnie się bogaci - mówił.

"Stać nas na igrzyska". Czy na pewno?

Trudno nie zgodzić się tym, że od 1989 nasz kraj znacznie zmienił się, także dzięki środkom z Unii Europejskiej. Jednak enigmatyczne określenie "stać nas na igrzyska" bez poparcia konkretnym liczbami nie przekona tych, którzy uważają, że zawody olimpijskie to przede wszystkim wielkie wyzwanie finansowe. Czekamy na konkretne wyliczenia, analizy dotyczące kosztów budowy infrastruktury drogowej, lotniskowej, hotelowej czy sportowej. Do tego trzeba pamiętać, że wstępne koszty różnią się zwykle znacznie od docelowych, na co kilka tygodni temu zwracała uwagę w rozmowie ze Sport.pl dr Karolina Tetłak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, która zajmuje się m.in. finansowymi aspektami wielkich wydarzeń w sporcie. 

- Czy dziś potrafimy oszacować rzeczywiste koszty takiej imprezy, która miałaby się odbyć za 20 lat? Uważam, że nie. W tym czasie mogą pojawić się kryzysy gospodarcze albo inne wydarzenia, które spowodują znaczny wzrost kosztów, tak jak było w Atenach 2004 - mówiła. 

W Grecji znacznie wzrosły wydatki na bezpieczeństwo po ataku na World Trade Center z września 2001. Polska zaś sąsiaduje z Ukrainą, gdzie obecnie toczy się wojna i trudno przewidzieć, jak okoliczności geopolityczne wpłyną na koszty igrzysk. 

Sławomir Nitras wspomniał także o zakładanych wydatkach na organizację igrzysk do 2040 roku. Może być to jednak znacznie wyższa kwota, o czym trzeba już dziś otwarcie mówić. - Gdyby przeliczyć ile pieniędzy wydajemy na sport i pomnożyli to do 2040 r., to tylko Ministerstwo Sportu i Turystyki wyda 70 mld zł. A tak naprawdę więcej, co najmniej 100 mld zł i to tylko z budżetu ministerstwa. To początek dyskusji o tym, jak je efektywnie wydać. Nawet bez igrzysk je wydamy. Chciałbym wezwać wszystkich do debaty o tym, jak efektywnie wydać wspomniane środki. Zastanówcie się, każdy z was, jak efektywnie te pieniądze wydajemy, bo można zbyt mocno obciążyć samego zawodnika albo wydać pięć razy więcej pieniędzy i nie mieć efektów - mówił minister sportu i turystyki, cytowany przez Onet Sport.

Sławomir Nitras przekazał, ze polski rząd chce rozpocząć w styczniu 2026 negocjacje z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskich w sprawie organizacji igrzysk. Tegoroczne letnie zawody odbyły się w Paryżu, za cztery lata będą w Los Angeles, a potem w Brisbane. Pierwsza wolna data to 2036. 

Dr Karolina Tetłak mówiła nam: "Igrzyska wymagają ogromnych nakładów finansowych. Polska musiałaby unikać nadmiernych wydatków, co w przeszłości okazywało się problematyczne dla niektórych gospodarzy igrzysk i mogłoby zagrozić innym planowanym inwestycjom. Niezbędne byłoby przygotowanie precyzyjnego planu z jasno określonymi celami i harmonogramem na długo przed wydarzeniem. O sukcesie takiego przedsięwzięcia zdecydują polityczna wola, zaangażowanie, odpowiednie finansowanie oraz wizja zrównoważonego rozwoju." W piątek usłyszeliśmy zapowiedź przygotowania takiej strategii, ale nadal czekamy na szczegóły.

Odpowiedzi na kluczowe pytanie 

Kluczowe pytanie, jakie formułowała ekspertka w rozmowie ze Sport.pl, dotyczy konieczności organizowania igrzysk. Na to pytanie obecne władze będą musiały odpowiedzieć, wyjaśnić opinii publicznej. - Państwa i miasta wykorzystują takie imprezy jako bodziec do budowy infrastruktury, która i tak jest potrzebna czy oczekiwana przez społeczeństwo. Często takie koszty infrastrukturalne i tak należy ponieść. Pytanie jednak, czy naprawdę trzeba czekać na imprezę sportową, by wybudować podobną infrastrukturę? - pytała dr Tetłak. Bo wtedy przy okazji rozbudowy kraju trzeba też ponieść koszty organizacji samej imprezy.

Podobne wątpliwości dotyczą polskiego sportu - czy potrzebujemy igrzysk, by rozwinąć poszczególne dyscypliny, wzmocnić strukturalnie system sportowy, zwiększyć szanse na medale na kolejnych igrzyskach? 

Nasza rozmówczyni wskazywała także wprost, podając przykład metra w Krakowie, które miało powstać, gdyby zorganizowano lata temu planowane igrzyska w stolicy Małopolski. - Międzynarodowy Komitet Olimpijski powie, że metro ma powstać i nagle zaczniemy budować. Problem w tym, że wówczas infrastruktura powstaje ogromnym kosztem dodatkowym w postaci organizacji igrzysk. 

Minister Nitras przekonuje: - Jesteśmy w gronie najbogatszych krajów na świecie, ale igrzyska nie powinny być po to, żeby zabrać z jakichś obszarów i wydać na tę imprezę.

Problem w tym, że to zawsze jest kosztem innych dziedzin. W Brazylii w 2014 roku na tym tle wybuchły zamieszki uliczne, gdy rządzący przenosili środki z edukacji czy ochrony zdrowia na organizację letnich igrzysk. Oby u nas nie musiało dochodzić do podobnych zdarzeń. 

Więcej o: