Na początku września zagraniczne media podawały tragiczne informacje ws. jednej z uczestniczek igrzysk olimpijskich w Paryżu. Chodzi o Rebekkę Cheptegei z Ugandy, która zajęła 44. miejsce w biegu maratońskim kobiet. Cheptegei została zaatakowana przez byłego partnera, kiedy wracała z dwójką dzieci z kościoła. Mężczyzna miał oblać byłą partnerkę benzyną i podpalić. Potem biegaczka trafiła do szpitala w Eldoret, gdzie walczyła o życie. ESPN podawało, że 75-80 proc. ciała Ugandyjki uległo poparzeniu.
- Słychać było, jak para kłóciła się przed domem. Podczas sprzeczki chłopak wylał na kobietę płyn, a następnie ją podpalił - mówił szef lokalnej policji Jeremiah Ole Kosiom. BBC dodało, że przedmiotem sporu między Cheptegei a jej byłym partnerem był dom i teren wokół niego. - Znajdująca się w ciężkim stanie pacjentka została w pełni poddana sedacji z powodu rozległości oparzeń - przekazał dr Owen Benach. Sedacja to inaczej obniżenie aktywności ośrodkowego układu nerwowego.
Kenijska gazeta "The Star" poinformowała, że Cheptegei zmarła w środowy wieczór czasu lokalnego w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń. Informacja została potwierdzona przez doktora Menacha. - Niestety straciliśmy ją po tym, jak wszystkie jej narządy zawiodły zeszłej nocy - poinformował lekarz. Z informacji przekazywanych przez wspomniane źródło wynika, że szpital w kenijskim mieście Eldoret, w którym przebywała Cheptegei, przedstawi w czwartek szczegółowy raport.
- Oni byli tylko przyjaciółmi. Zastanawiam się, dlaczego on chciał zabrać rzeczy, które należały do mojej córki - mówił Mzee Joseph Cheptegei, ojciec zmarłej 33-latki.
- Mężczyzna zakradł się pod dom pani Rebekki około godz. 14:00 w niedzielę. On zdobył pięciolitrowy kanister, a potem zaczął ją oblewać jego zawartością. Podejrzany również doznał poważnych oparzeń - dodał Kosiom. Mężczyzna miał 30 proc. poparzonego ciała i trafił na oddział intensywnej terapii.