Problemy ze sprzętem, brak trenera czy sparingpartnera - z takimi kwestiami zmagali się polscy sportowcy podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Wraz z trwaniem imprezy pojawiały się kolejne doniesienia o nieprawidłowościach w wielu polskich związkach, co doprowadziło do tego, że minister sportu i turystyki Sławomir Nitras oraz premier Donald Tusk zapowiedzieli przyjrzenie się całej sprawie.
- Wyjaśnimy każdy zgłaszany przez sportowców przypadek zaniedbania. Sygnałów dotyczących braku obecności trenerów, fizjoterapeutów lub braku sprzętu było zbyt dużo. Rozpoczynamy od ustalenia, kto i w jakim charakterze przebywał na igrzyskach olimpijskich za pieniądze publiczne - zapowiedział Nitras zaraz po igrzyskach, wysyłając odpowiednie zapytania do polskich związków oraz Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
W środowy poranek Sławomir Nitras pojawił się na konferencji prasowej, gdzie podsumował ostatnich kilka dni. - Polska nie ma się czego wstydzić. My naprawdę hojnie dajemy pieniądze z budżetu państwa poświęcone sportowi wyczynowemu. W tym przede wszystkim, bo to jest główne zadanie, przygotowaniu polskich sportowców do igrzysk olimpijskich. W porównaniu z innymi krajami, to chciałbym wyraźnie powiedzieć, że nie mamy się czego wstydzić - podkreślił na początku minister sportu i turystyki. Następnie dodał, że trzeba się zastanowić, jak te pieniądze są wydatkowane, czy są w odpowiedni sposób wydatkowane i na ile z nich faktycznie korzystają sportowcy, trenerzy itd.
Nitras poinformował, że otrzymał informacje od każdego związku sportowego ws. ustalenia polskiej delegacji podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. - Polski sport wymaga zmian, a ich podstawowym założeniem musi być absolutna transparentność i przejrzystość finansowania.
Za wzór działania Nitras postawił Polski Związek Piłki Siatkowej, który wysłał trzy drużyny i przywiózł jeden medal. - Władze związku reprezentował na igrzyskach jeden przedstawiciel, prezes związku [Sebastian Świderski - przyp. red.]. Oddał własną akredytację i nie oglądał meczów z loży, a ze zwykłego, kibicowskiego miejsca. Tak powinni zachowywać się prezesi polskich związków sportowych - podkreślił. Dalej przytoczył przykład Adama Małysza, który zrezygnował z wyjazdu na igrzyska. Chwalił również Otylię Jędrzejczak, która nie pojechała do Paryża, a oddała akredytację dla jednego z członków sztabu polskich pływaków. Do tego powiedział o prezesach Polskiego Związku Jeździeckiego, którzy pojechali na igrzyska na własny koszt.
- Uważam, że jeżeli są związki sportowe, które są finansowane z budżetu państwa i przez cztery lata ich sportowcy nie uzyskują kwalifikacji olimpijskiej, to ja, szczerze mówiąc, wstydziłbym się na miejscu tych prezesów pojechać na igrzyska - tu Nitras zrobił wyjątek dla Leszka Blanika, który pojechał do Paryża złożyć protest w sprawie Liliany Lewińskiej.
- Wymaga co najmniej publicznych wyjaśnień sytuacja prezesów Polskiego Związku Badmintona, którzy mimo hojnych pieniędzy z budżetu państwa nie uzyskali żadnej kwalifikacji, a uznali, że ich miejsce jest na igrzyskach. I to nie jednego, tylko szerszego składu - mówił. Dodawał, że Polski Związek Rugby nie przekazał pełnych danych ws. osób towarzyszących, które ministerstwo mogło zweryfikować na podstawie pasażerów samolotów rządowych, które odpowiadały za transport polskiej delegacji do Paryża.
- Trzynastu prezesów związków sportowych, które nie uzyskały żadnej kwalifikacji, pojechało na igrzyska w oficjalnej delegacji. Moim zdaniem powinni to opinii publicznej wyjaśnić. Niektórzy byli w nieco trudniejszej sytuacji, bo trudno łyżwiarzowi szybkiemu uzyskać kwalifikację na igrzyska letnie. Tym bardziej prezesi związków zimowych, którzy zdecydowali się przyjąć zaproszenie prezesa PKOl-u i na koszt podatnika pojechać do Paryża, muszą tę kwestię opinii publicznej wyjaśnić - zaznaczył. Zapewnił, że każdy przypadek nieprawidłowości i braku wyjazdu jednego z trenerów czy członków sztabu kosztem działacza związkowego będzie wyjaśniony.
Poinformował również, że w środę zwrócił się z pismem do Polskiego Komitetu Olimpijskiego ws. przekazania danych, które ministerstwo sportu otrzymało od wszystkich związków sportowych. - Polska opinia publiczna ma prawo znać ludzi, którzy na koszt publiczny przebywali w Paryżu.