Szeremeta powiedziała, czy zawalczy we freak fightach. Jasny przekaz

Po boksie amatorskim, który widzimy na igrzyskach olimpijskich, przychodzi czas na przejście na zawodowstwo. Po latach boksowania za wielkie pieniądze o mistrzowskie pasy niektórzy pięściarze decydują się na przejście do świata MMA. Część zahacza o środowisko freak fightów, albo zostaje w nim na dłużej. W związku z tym, że Julia Szeremeta jest teraz na ustach wszystkich, niektórzy kibice zaczęli się zastanawiać, czy mogłaby trafić do jednej z freakowych federacji.

Swoje walki na galach freakfightowych mieli m.in. Ewa Brodnicka, Ewa Piątkowska, Andrzej Fonfara, Artur Szpilka i Tomasz Adamek, z czego ten ostatni walczył tylko na zasadach boksu. Do oktagonu wchodzili też sportowcy z innych dyscyplin, np. Piotr Świerczewski, Tomasz Hajto, Błażej Augustyn, Piotr Lisek i Zbigniew Bartmann.

Zobacz wideo Burza po medalu Julii Szeremety! "To rozgrywka polityczna"

Jasne stanowisku Szeremety ws. freak fightów

O ile przejście z boksu zawodowego do MMA staje się ogólnoświatowym trendem, tak udział we freakowych galach wciąż jest tematem kontrowersyjnym. Z jednej strony gale te mają duże dochody z biletów i sprzedaży praw Pay Per View, a sami uczestnicy mają wysokie kontrakty. Z drugiej takim federacjom zarzuca się promowanie patologii oraz celebrytów, streamerów i influencerów, których działalność niekoniecznie kojarzy się z czymś dobrym dla społeczeństwa.

Zastanawiano się, czy w przyszłości gwiazdą freak fightów nie zostałaby Julia Szeremeta, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w boksie. Nasza olimpijka jasno wyraziła się nt. swojego udziału w tego typu walkach i galach.

- Nie. Na razie zajmuję się boksem olimpijskim, na razie nie interesuje mnie to. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz - rzuciła krótko na antenie TVP Sport.

Jej postawa zdecydowanie spodobała się nie tylko prowadzącemu, ale też trenerowi, Tomaszowi Dylakowi, który był w studiu. Zdaje sobie sprawę, że Szeremeta zyskała sławę jako polska rewelacja igrzysk olimpijskich w Paryżu i medalistka olimpijska, a freakowe federacje mogłyby też wykorzystać do promocji walki z jej udziałem kontrowersje wokół Tajwanki Lin Yu-Ting, która pokonała Polkę w finale olimpijskim. Nie chciałby, żeby Szeremeta zeszła z drogi, którą obrała, skoro idzie wszystko w dobrym kierunku.

- Tak, to jest dobra odpowiedź. Wiemy o tym, jaką Julka budzi teraz popularność, dochodzą do nas sygnały. Zaraz będzie budzić jeszcze większą. To jest normalne. Tym bardziej wiedząc, że Julka umie kopać i boksuje w fenomenalny sposób dla oka. Tych propozycji byłoby mnóstwo. Do tego walka finałowa, gdzie większość osób mówiło, że ona walczy z mężczyzną, to by się dalej sprzedało. Freakowe organizacje tylko czekają na takie osoby jak Julka. Ale po to jestem jeszcze ja, żebym wskazywał jej drogę. Ona ma 20 lat, więc pewnie gdyby była sama, to ludzie w tym wieku wybierają drogę na skróty i dla pieniędzy. Wiem o tym, że Julka może bardzo dobrze żyć, walcząc o marzenia i bijąc się o złoty medal igrzysk olimpijskich. Na razie siedzimy, słuchamy, dla nas to jest ciekawostką to, co się dzieje - ocenił Dylak.

Srebro Julii Szeremety z Paryża to pierwszy olimpijski medal w boksie dla Polski od 32 lat. W całej historii Polska wywalczyła 44 medale olimpijskie w tej dyscyplinie. Więcej udało się jedynie w lekkiej atletyce (67).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.