Wielką niespodzianką dostali polscy kibice w ostatnim dniu igrzysk olimpijskich w Paryżu. Daria Pikulik sięgnęła po srebrny medal w kolarstwie torowym w kategorii omnium - wieloboju składającym się z czterech konkurencji. - Mimo że nasza zawodniczka była skazywana na porażkę, to w końcówce zaprezentowała się niesamowicie i pokonała m.in. Nowozelandkę Ally Wollaston. Oznacza to, że Polska świętuje właśnie 10. medal w stolicy Francji - pisał Hubert Pawlik ze Sport.pl.
Daria Pikulik po zakończeniu zawodów podzieliła się swoimi wrażeniami.
- Jeszcze to do mnie nie dociera. W końcu spełniłam swoje marzenie. Dziś miałam nowe nastawienie. Powiedziałam sobie od startu, że robię wszystko, co mogę. Jeśli by nie wystarczyło, to i tak nie miałabym sobie nic do zarzucenia, bo wiedziałabym, że dałam z siebie wszystko. Do końca nie wierzyłam, co się dzieje i nie patrzyłam na tablicę wyników. Spojrzałam na nią dopiero na przedostatnim finiszu. Powiedziałam sobie: Dzięki Bogu, że Chinka to ciągnie i nikt nie atakuje. Jechałam odłączona swój wyścig - powiedziała Pikulik przed kamerami TVP Sport.
Polka stwierdziła, że medal dzieli na pół i dedykuje go swojej siostrze, która bardzo mocno ją wspiera każdego dnia.
- Nigdy nie byłam tak dobrze przygotowana i jestem bardzo szczęśliwa. Ten medal dzielę na pół z moją siostrą, bo ona cały czas ze mną pracuje. Spędzamy 365 dni w roku razem i to jest zasłużona też jej połowa. Czuje wielką satysfakcję. Ile razy obijałam się o te medale, ile razy miałam pecha. To wszystko, co się wydarzyło w mojej karierze, nie dawało możliwości, by zdobyć medal. Dziękuje mojej ekipie szosowej - Human Powered Health. W porównaniu do naszego związku, dzięki nim podniosłam swój poziom i dają ogromne wsparcie - dodała Pikulik.
Ceremonia zamknięcia igrzysk olimpijskich w niedzielę o godz. 21.