Każdy polski kibic, siatkarz, działacz, trener i ekspert w siatkówce czekał na taki mecz od 48 lat. Tyle czasu zajęło naszym siatkarzom powrócenie do olimpijskiego finału, pomimo tak wielu sukcesów w ostatnich latach. Na szczęście w tym roku odczyniliśmy wreszcie klątwę ćwierćfinałów, pokonując 3:1 Słowenię, a w półfinale zaliczyliśmy powrót stulecia i pokonaliśmy 3:2 USA. Złoto po prawie 50 latach znów mogło być nasze.
Niestety Francja była dziś wręcz nietykalna. Najlepszy mecz rozegrany przez jakikolwiek zespół w historii igrzysk? Tego nie wiemy, ale na pewno czołówka. Blok, przyjęcie, serwis, atak. Wszystkie elementy siatkarskiego rzemiosła się zgadzały. Efekt był porażający. Wygrana 3:0 i obrona olimpijskiego tytułu z Tokio sprzed trzech lat. Majstersztyk, przed którym należy pochylić głowę z uznaniem.
Złoto uciekło, ale wielki sukces nie. Srebro to wspaniały wynik, który należy szanować i doceniać. Zespół Nikoli Grbicia dał z siebie absolutnie wszystko. I zostanie za to wynagrodzony przez Polski Komitet Olimpijski. PKOl już na początku roku zapowiadał sowite premie dla medalistów z Paryża. Zależne są one od koloru medalu i tego czy krążek został zdobyty indywidualnie, w kilkuosobowej ekipie czy w całym zespole.
Siatkarze liczą się do tej trzeciej kategorii. Zatem za srebrne medale nasi reprezentanci otrzymają nagrodę finansową w wysokości 1,5 mln złotych do podziału, a także diament, obraz, voucher na wakacje. Te trzy ostatnie oczywiście dla każdego indywidualnie. Gdyby wygrali dzisiejsze spotkanie, za złoty medal czekałoby na nich 2 miliony złotych do podziału (pozostałe nagrody zostałyby identyczne). Dodatkowo dochodzi także bonus od Ministerstwa Sportu i Turystyki. Srebro oznacza premię w wysokości 70 000 złotych dla każdego z zawodników.