Trener Szeremety wiedział, że tak to się skończy. "Niesamowite kontrowersje"

- Julka w obronie jest fenomenalna i ułożymy taką taktykę, że spróbujemy ukraść dwie rundy - mówi trener Tomasz Dylak przed finałową walką Julii Szeremety z Tajwanką Lin Yu-Ting w olimpijskim turnieju pięściarek. Bój o złoto w kategorii 57 kg sobotę o godzinie 21.30. Szkoleniowiec Polki koncentruje się na planie pójścia po złoto, a nie na rywalce, o którą kłóci się cały świat.

Lin Yu-Ting to pięściarka, która według części kibiców, pięściarek i trenerów nie powinna startować na igrzyskach Paryż 2024.

Zobacz wideo Przerwana klątwa! "Kobiety wiodą prym w polskim boksie"

Lin Yu-Ting i Algierka Imane Khelif (zdobyła już złoto w Paryżu w kategorii 66 kg) zostały wykluczone z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Indiach. Stało się tak, ponieważ – jak twierdzą organizatorzy – miały mieć za wysoki poziom testosteronu, a badania DNA podobno wykazały u nich obecność męskich chromosomów XY.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski uznał te badania za nielegalne i niewiarygodne. Istnieje podejrzenie, że wszystko spreparował Umar Kremlow, szef Międzynarodowej Federacji Bokserskiej i człowiek Kremla. To on pozwolił swoim rodakom oraz Białorusinom wrócić do ringu na pełnych prawach – z hymnem, flagą, barwami – aby zapewnić „równość traktowania".

Nie zmienia to faktu, że sprawa wzbudza ogromne emocje. Komentuje ją nawet J.K. Rowling, autorka "Harry’ego Pottera".

Na szczęście trener Tomasz Dylak dba o to, żeby Julia Szeremeta skupiła się na sobie. W rozmowie z grupą polskich dziennikarzy szkoleniowiec opowiedział, jak jego zawodniczka przeżywa olimpijski turniej, jak spróbuje sprawić niespodziankę w finale, i jak w ogóle doszła tu, gdzie jest.

Po tym jak Julia Szeremeta awansowała do półfinału igrzysk i zapewniła sobie co najmniej brązowy medal, oboje mówiliście, że to nie koniec, że chcecie więcej. I teraz Julia zawalczy o złoto.

- Julka w imponującym stylu weszła do finału. To, jaki miała spokój w narożniku pomiędzy rundami półfinału było czymś niesamowitym. Mając 20 lat, walcząc z wicemistrzynią olimpijską, przegrywając 0:5 po pierwszej rundzie – wow! Po prostu się uśmiechała w narożniku i tylko kiwała głową, że będzie robić to co, co mówiłem.

Wiedzieliście, że polski boks ma tylu kibiców? Na kortach Roland Garros było prawie jak na meczach Igi Świątek.

- No cieszymy się ogromnie! To, jak ludzie się zachowują w stosunku do Julki, jest naprawdę wspaniałe. Julka to teraz wielka gwiazda internetu! I przez wioskę olimpijską nie może przejść, bo co chwila ktoś się zatrzymuje i chce robić z nią zdjęcie. Już musimy bokami chodzić. Julka jest młodą dziewczyną i cieszy się z tego zainteresowania. My sami cieszymy się z tego, że polski boks się odradza. Julka to będzie dziewczyna, która naprawdę pociągnie polski boks, bo zobaczcie, jaką ona ma charyzmę, jaki ona ma uśmiech! Widzieliście, jak ona w trzeciej, decydującej rundzie półfinału jeszcze w przerwie kibiców zachęcała do dopingu? No przecież naprawdę na takich ludzi, na takie wyjątkowe osoby czekaliśmy wiele lat!

Nie obawia się pan, że w finale to zainteresowanie może jednak jakoś Julię przytłoczyć, zdekoncentrować?

- Staram się pilnować tego, żeby w odpowiednich momentach Julka telefon odkładała na bok, bo to jest bardzo wrażliwa osoba i boimy się tego, co ona przeczyta, co ona zobaczy. Wiadomo, że nie zawsze wszystko jest idealnie. W mediach czasem ktoś coś może napisać takiego, co ją zaboli, więc w odpowiednim momencie staramy się jej ten telefon zabierać. Ale z drugiej strony wiemy, że to jest młoda osoba i troszkę uzależniona od tego telefonu. Musimy zachować balans, bo jeśli całkowicie byśmy jej zabrali telefon, to pewnie by była zła i nie wchodziłaby z taką radością do ringu. A z drugiej strony jednak troszkę musimy trzymać ją w ryzach.

A propos trzymania w ryzach – jak wygląda dieta Szeremety?

- Kiedyś okropnie! Julka nie jadła warzyw, nie jadła owoców i jadła po prostu to, co chciała. Ale teraz pilnuje wszystkiego. Jeśli robię wagę, to wiadomo, że to jest oparte na warzywach, na owocach, na orzechach. Do tego odpowiednia ilość białka. Wszystko mamy zaplanowane - jaki napój pierwszy, jaki drugi. Ale ten proces trwa. Jest profesjonalnie tak gdzieś od półtora roku, a wcześniej nie było profesjonalnie.

Macie na igrzyskach wszystko, czego potrzeba, żeby ten reżim żywieniowy utrzymać?

- Tak, my też już dużo rzeczy wzięliśmy ze sobą, bo staramy się bardzo profesjonalnie do tego podchodzić. Wiemy, że to nie jest już boks taki, jak był 50 lat temu czy nawet 30. Staramy się wprowadzić świeżość. Dlatego wprowadziliśmy i treningi motoryczne, i dietetyka, i psychologa. Staramy się iść z czasem.

Który moment był przełomowy, jeżeli chodzi o waszą współpracę? Bo Julia opowiadała mi, jak kiedyś jej się wydawało, że może oszukać trenera, że wykonała jakąś jednostkę treningową, a jej nie wykonała albo właśnie tymi kwestiami żywieniowymi. Kiedy zrozumiała, że w ten sposób oszukuje siebie?

- Jeden taki moment pamiętam. Po mistrzostwach Europy do lat 22 w Chorwacji powiedziałem jej, że to jest jej ostatnia szansa i że jeśli się nie weźmie do pracy, to ja już nie będę jej powoływał i nie będę z nią pracował, bo po prostu mierzę w wielkie rzeczy i jeśli ona się nie zmieni, to ta współpraca nie ma sensu. I pamiętam, że wtedy była okropnie zła i smutna. Długo dochodziła do siebie. Ale następnego dnia już trener z nią szedł i pilnował, co ona pije. Uczył ją, co to jest białko, gdzie są węgle, co ma jeść, jak ma jeść. I od razu robiła trening siłowy po przegranym pojedynku, ale wiadomo, że to był proces, a nie, że nagle z dnia na dzień ona zaczęła ciężko pracować. Wtedy jeszcze trochę oszukiwała. Ale im bliżej było igrzysk olimpijskich, tym ona bardziej profesjonalnie do wszystkiego podchodziła. A ostatni okres to - uwierzcie mi - chodziłem za nią jak cień i wiem, że naprawdę się pilnowała i w tym momencie zachowuje się jak osoba bardzo dorosła, a ma 20 lat.

Rozumiem, że skoro tak pan zdecydowanie postawił sprawę, to znaczy, że problem był bardzo duży.

- Nie chcę za dużo mówić, bo znowu się na mnie obrazi. Ale nie było dobrze. Po prostu ona traktowała boks jak formę zabawy. Na zasadzie "jak wyjdzie, to wyjdzie, jak nie, to nie". Ale z biegiem czasu zaczęła to traktować coraz bardziej serio. Wydaje mi się, że widziała jak naszemu teamowi zależy, jak my wierzymy i też chyba jej trochę już było później głupio się w pełni nie starać, a na końcu to jej już też zależało. No i teraz ona czerpie z tego radość. Zobaczyła, że jak postawiła mocno na te wszystkie rzeczy okołotreningowe i na sam trening, to zdobyła mistrzostwo Europy do lat 22. To był bardzo ważny moment, wtedy stwierdziła: „Kurczę, to ma sens!". Później zdobyła kwalifikację olimpijską i jeszcze bardziej się nakręciła. Tak to jest, że w odpowiednim momencie musi przyjść sukces, który potwierdzi to wszystko, co jako team robimy.

Powiedział pan, że Julia świetnie znosi ten cały ciężar turnieju olimpijskiego. Czy pan ją jeszcze w pewien sposób właśnie przy okazji tego turnieju odkrywa i czegoś nowego się pan o niej dowiaduje?

- Wydaje mi się, że nie, że znam ją już bardzo dobrze. Chociaż nie wiedziałem, że aż tak ona będzie czerpać radość, będąc na takim turnieju i widząc tylu kibiców, te światła, te kamery. Bałem się troszkę czy nie zareaguje nerwowo, gdy w takich warunkach wyjdzie do bardzo doświadczonej przeciwniczki w półfinale. To był największy jej sprawdzian w życiu. Przed walką z chłopakami usiadłem i mówię: „Słuchajcie, tu zobaczymy czy Julka naprawdę jest taka wielka, czy jednak pod naporem tej Filipinki pęknie i się okaże, że kurczę, trochę jest przeceniania". No i nie pękła i udowodniła, że jest kimś wielkim!

Jak będzie wygląda finał? Wiemy, że pan nie chce wzbudzać kontrowersji, ale kibice komentują i pewnie będą brzydkie komentarze przed walką o płci rywalki, o tym, że Julia nie ma szans itd.

- Na papierze tak będzie, że znowu wszyscy będą mówić, że Jula nie ma szans. Jako trener uważam, że to będzie najcięższa walka w jej życiu. Dużo, dużo cięższa niż ta półfinałowa. Ale ja się nie obawiam, bo wiem, że Julka w obronie jest fenomenalna i ułożymy taką taktykę, że spróbujemy ukraść dwie rundy [walka składa się z trzech]. Będziemy musieli przemyśleć każdy szczegół, opracować wszystko. Bo jeśli będziemy sobie boksować tak po prostu czysty boks, to może być ciężko. A co do kontrowersji, to wiem, że będą wielkie. Do chłopaków ze sztabu jeszcze przed półfinałem powiedziałem tak: „Wiecie, jak to się skończy? Julka wygra tę walkę, będzie przez jeden dzień niesamowicie głośno o jej zwycięstwie, o tym, że po 44 latach mamy finał olimpijski w boksie, a później zaczną się niesamowite kontrowersje przed walką finałową". No i jesteśmy na to przygotowani.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.