Po medalu Kaczmarek nie by³o tylko s³odko. "Czasem nie rozumiem kibiców"

Jedno niepozorne zdanie wypowiedziane przez Nataliê Kaczmarek w strefie wywiadów pokaza³o, z jak wielk± pewno¶ci± siebie przyst±pi³a do fina³owego biegu na 400 m w Pary¿u. Br±zowa medalistka olimpijska pad³a po tym ¿yciowym sukcesie m.in. w ramiona narzeczonego Konrada Bukowieckiego, którego chwilê potem - tak jak i kole¿anek z kadry - broni³a. - Czasem nie rozumiem kibiców - przyzna³a.

Czwarta, za chwilę trzecia, potem znów czwarta, ale potem znów trzecia i tak już do mety. Natalia Kaczmarek w efektownym stylu wywalczyła brązowy medal olimpijski w Paryżu na 400 m. I choć żałowała braku rekordu życiowego, to i tak była szczęśliwa i dumna. Po raz kolejny w tym sezonie pokazała kosmiczną formę.

Zobacz wideo Natalia Kaczmarek pewna siebie przed Igrzyskami!

Dziennikarze prasowi i radiowi dość długo musieli czekać na Kaczmarek w strefie wywiadów. Ale takie drobne niedogodności brązowej medalistce olimpijskiej się wybacza. - Powoli do mnie dopiero to wszystko dociera. Jak dobiegłam, to wiedziałam, że jestem trzecia, ale musiałam zobaczyć swoje nazwisko na tablicy. Myślę, że dopiero to poczuję, jak będę już miała ten medal w rękach - zaznaczyła.

Wcześniej miała w dorobku dwa krążki olimpijskie w sztafetach z Tokio, ale nie kryje, że ten wywalczony indywidualnie to ten upragniony, wyjątkowy. Ten, który przypominać jej będzie o drodze, którą przeszła.

Zawodniczki biegły w deszczu. Kaczmarek przyznaje, że gdyby bieżnia była sucha i było nieco cieplej, to ustanowiłaby nowy rekord życiowy. Mimo trudnych dwóch wcześniejszych biegów pod względem emocjonalnym. Czy więc deszczem w ogóle się nie przejęła?

- Pomyślałam, że rozmyje mi się makijaż i to był mój jedyny problem tak naprawdę. Bo wiedziałam, że sobie poradzę w tych warunkach - zapewnia, pokazując dużą pewność siebie.

Ma też nadzieję, że ten medal sprawi, że nikt już nie będzie podważał jej efektów jej współpracy z trenerem Markiem Rożejem. Lekkoatletka nie kryje, jak ważną jest on dla niej osobą.

- Czasem się kłócimy, ale ogółem dobrze się rozumiemy. Wiem, że zależy mu na moim dobru, mamy wspólne cele i nigdy nie poświeciłby mnie dla jakiegoś innego swojego celu - podkreśla Kaczmarek.

Ten olimpijski brąz to zwieńczenie rewelacyjnego sezonu 26-latki, która latem ustanowiła rewelacyjny rekord Polski. I jak sama przypomina, dokonała tego, gdy się tego zupełnie nie spodziewała. Teraz nie kryje - jest z siebie bardzo dumna. Kiedy ona jednak przeżywa najlepsze chwile w karierze, to jej narzeczony i bliskie koleżanki mierzą się z kryzysem. A za kryzysem nieraz idą surowa krytyka i hejterskie wiadomości.

- Przeżywam to z nimi. Czasem nie rozumiem kibiców. Wiem, że wymagają więcej. Staram się nie czytać komentarzy po swoich biegach, ale widziałam kilka po moim biegu półfinałowym - ktoś napisał, że pobiegłam słabo. Te oczekiwania trochę poszybowały w kosmos. Jestem zdziwiona trochę. Nie da się zdobywać medali na okrągło. Każdy płaci za to prędzej czy później zdrowiem lub zniżką formy. Chciałabym, żeby ludzie o tym pamiętali. Można się też było spodziewać, że po Tokio - gdzie nasza lekkoatletyka odniosła ogromny sukces - będzie gorzej. Bo nie da się biegać, skakać przez kilka lat na najwyższym poziomie. Bo żaden organizm tego nie wytrzyma - argumentowała.

Teraz ma w planie jeszcze kilka luźniejszych startów. Luźniejszy ma być przyszły sezon. - Nie wiem, czy w ogóle będę biegać 400 m. Będziemy bardziej pracować z trenerem nad szybkością. Rozmawiałam z psychologami i innymi osobami - rok po igrzyskach, gdzie była bardzo duża presja, bardzo ciężka praca, trzeba odpuścić, zregenerować się.

Wiêcej o: