Przypomnijmy. Był ósmy lutego, kiedy Adrianna Sułek-Schubert została mamą Leona. Lekkoatletka jeszcze w trakcie ciąży wiedziała, że chce po urodzeniu jak najszybciej wrócić do treningów i wystartować na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Pracowała ciężko przez wiele miesięcy i w sierpniu poleciała do Paryża.
Rywalizacja w siedmioboju rozpoczęła się w czwartek. Po pierwszym dniu zmagań Polka zajmowała ósmą lokatę. Po piątkowej sesji porannej Sułek-Schubert była już na 12. miejscu. Straciła sporo w rzucie oszczepem. Ostatnią konkurencją był bieg na 800 metrów. Ten odbył się w piątkowy wieczór. Wieloboistka zajęła w nim czwarte miejsce. Przybiegła na metę w czasie 2:12:06. Ostatecznie zakończyła zmagania w wieloboju na 12. lokacie.
Kiedy Sułek stanęła przed kamerami TVP Sport, nie była szczęśliwa. Reporter zadał jej pytanie o.to, czy jest zadowolona ze swojego wyniku. Wówczas nastała cisza. Nasza reprezentantka przez dziesięć sekund zastanawiała się, jak właściwie odpowiedzieć. W końcu zaczęła. Mimo wszystko jest niedosyt.
- Pierwszy miesiąc po porodzie to była walka, żeby chodzić. Potrzebowałam pomocy. Powtarzałam sobie, że przeżyłaś coś, co było najtrudniejsze w swoim życiu, bo kolejne porody są łatwiejsze. Chciałam wrócić i pokazać, że jestem zdolna. Te ostatnie 4,5 miesiąca były najcięższe w mojej karierze. Dzięki Leonowi tutaj jestem i pokazałam dziewczynom, że nie mogą mnie lekceważyć. Czują oddech na plecach. Marzyłam o wyniku 6500 punktów. Dzisiaj zawiodłam siebie - powiedziała lekkoatletka.
Sułek zauważyła, że trzy lata tamu w Tokio była na 16. miejscu. - Może w takim tempie na IO w Australii będzie medal - zażartowała. Mimo wszystko docenia to, co udało jej się osiągnąć w bardzo krótkim czasu od porodu. Podziękowała wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogła wystartować w Paryżu i walczyć z najlepszymi na świecie.
Złoty medal zdobyła Belgijka Nafissatou Thiam. Srebro przypadło Brytyjce Katarinie Johnson-Thompson. Brąz zdobyła inna Belgijka Noor Vidts.