Dla Lamechy Girmy igrzyska w Paryżu miały być wielką szansą, by nareszcie zerwać z łatką tego wiecznie drugiego. Etipoczyk zdobywał srebrne medale biegu na 3000 metrów z przeszkodami na trzech ostatnich mistrzostwach świata (2019, 2022, 2023), halowych mistrzostwach świata (2022) oraz na igrzyskach w Tokio trzy lata temu. Jego prawdziwym katem był Marokańczyk Soufiane El Bakkali, który wygrywał z nim w trzech z pięciu wymienionych przypadków.
W tym roku kibice również ostrzyli sobie zęby na etiopsko-marokański pojedynek, jako że do Girmy należał najlepszy czas w tym sezonie na świecie (8:01.63), a El Bakkali także był w czołówce światowych list. Niestety sprawy potoczyły się zupełnie inaczej i fatalnie dla Etiopczyka.
Rywalizacja wchodziła już w decydujące ostatnie okrążenie. Stawka była mocno rozciągnięta, a faworyci, czyli El Bakkali, Girma oraz Amerykanin Kenneth Rooks i Kenijczyk Abraham Kibiwot zaczęli ucieczkę, by między sobą rozstrzygnąć kwestię medali. Niestety przy przeskakiwaniu jednej z przeszkód Etiopczyk zahaczył o nią nogą i się przewrócił. Co gorsza, zrobił to tak pechowo, że najpierw mocno uderzył o ziemię plecami, a następnie głową co pozbawiło go przytomności. Tyle dobrego, że żaden z rywali go potem jeszcze dodatkowo nie nadepnął.
Już po zakończeniu biegu Girmą zajęły się służby medyczne. Rekordzista świata nadal był nieprzytomny, gdy medycy kładli go na noszach i zabrali prosto do karetki, a następnie do szpitala. Nowe wieści w tej sprawie przekazał francuski dziennik "L'Equipe". Etiopczyk odzyskał przytomność, a co za tym idzie, mógł normalnie mówić. Aktualnie przechodzi badania. Co do biegu, wygrał go Marokańczyk El Bakkali, o zaledwie 0,36 s wyprzedzając Amerykanina Kennetha Rooksa. To dla niego drugie z rzędu (i drugie w karierze) złoto olimpijskie na tym dystansie. Podium uzupełnił Kenijczyk Kibiwot.